Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarne plamy w Bydgoszczy i efekt „wow”. Rozmowa z prezydentem Rafałem Bruskim

Sławomir Bobbe
Sławomir Bobbe
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski Tomasz Czachorowski
W grudniu tego roku minęło dziesięć lat odkąd stery odpowiedzialności za miasto przejął Rafał Bruski – jaka była to dekada dla Bydgoszczy?

Zobacz wideo: Torowisko na Kujawskiej z najdłuższym muralem w Bydgoszczy

Szef klubu radych PIS w Radzie Miasta Bydgoszczy podsumował dziesięć lat Pana rządów mówiąc, że przez dekadę zadłużył Pan miasto na pół miliarda złotych. Ma rację?

- 500 milionów zadłużenia przez 10 lat to fakt, faktem jest również to, że w tym czasie powstały w Bydgoszczy inwestycje za 3,2 miliarda złotych. Jeżeli pożyczamy pieniądze to tylko po to, by je zainwestować. Nawet w tym roku nie musielibyśmy brać kredytu na 200 mln zł, gdyby w zeszłym roku rząd nie zmienił nam reguł gry. Jako finansista wiem, że zaciągnięcie kredytu nie jest niebezpieczne, tłumaczyłem to radnym na sesji. Kredyty w życiu prywatnym, w biznesie czy w samorządzie są potrzebne, byleby wysokość kredytu była rozsądna. Rozsądna to taka, którą jesteśmy w stanie spłaci. Dziwne, że z jednej strony zarzuca się wzrost zadłużenia, a z drugiej strony co chwilę postuluje większe wydatki, ale taka jest polityka.

- Zdolność do spłaty kredytu jest ważna. Skarbnik często pokazuje to na prezentacjach – 10 lat temu na inwestycje w Bydgoszczy mieliśmy 11 milionów złotych, w zeszłym roku - 290 milionów. Niedawno dowiedzieliśmy się, że w Sejmie dyskutowany jest budżet – państwo zakłada 82 miliardy złotych deficytu na ten rok. Przy założeniu, że bydgoszczanie to około 1 procent Polaków, wychodzi, że tylko w tym roku rząd zadłużył nas na 800 milionów złotych. Jako miasto zadłużyliśmy się – na inwestycje – na 500 mln zł w ciągu dekady. To pokazuje czystą demagogię i koślawe uzasadnienia radnego Wenderlicha.

Okazało się jednak, co również podkreślała opozycja, że wpływy miasta z podatków PIT i CIT był wyższe niż zakładano. Tymczasem od miesięcy ratusz straszył, że pieniędzy w budżecie będzie dużo mniej.

- Samorządy są w tej chwili w dużo gorszej sytuacji niż wcześniej. Gdyby nie niekorzystne zmiany, w tym pandemia (to sprawa niezależna i tu nikogo nie winię), nasza sytuacja byłaby dużo lepsza i nie musielibyśmy brać tego kredytu. Rozpoczęliśmy i zaplanowaliśmy wiele inwestycji, przygotowaliśmy przetargi, mamy zobowiązania, a nagle rząd zabiera nam część pieniędzy. Gdy w 2010 roku mieliśmy 11 milionów na inwestycje, w 2019 roku 290 milionów, to w tym roku skorygowaliśmy nadwyżkę do 160 milionów. Ostatnia, grudniowa korekta budżetu była korektą założeń czerwcowych. Tamte szacunki oparte były na prognozach, analizach rządu i decyzjach innych samorządów – nasze przewidywane dochody ograniczyliśmy. Tyle, że skala tych spadków była mniejsza niż zakładaliśmy. Jesteśmy więc biedniejsi, ale nie aż tak, jak spodziewaliśmy się w czerwcu.

Gdy w grudniu mijała dekada Pana rządów, o jej podsumowanie pokusił się Pana poprzednik, prezydent Konstanty Dombrowicz. Podkreślił, że wiele flagowych inwestycji w mieście – jak tramwaj do Fordonu czy Trasa Uniwersytecka, to projekty jego ekipy.

- Od pomysłu do realizacji jest daleka droga. Pan Konstanty Dombrowicz zostawił mi też 50 projektów dróg osiedlowych, tylko pieniędzy na ich realizację nie zostawił. Wymyślać można wszystko, kłopoty zaczynają się później. To normalna praktyka, nie tylko w samorządzie, że działania poprzedników są kontynuowane – tak dzieje się w firmie czy właśnie w mieście. Pierwsze co zrobiłem po objęciu urzędu - przyjrzałem się zaawansowaniu prac – te które uznałem za racjonalne i potrzebne kontynuowaliśmy, pomysłów chybionych nie chcieliśmy realizować. Do pierwszych zaliczam Trasę Uniwersytecką, do drugich aquapark - prezydent Dombrowicz obiecywał, że powstanie ale nie powiedział, że mieszkańcy będą musieli wydać 200 milionów, gdy miał 10 milionów na koncie miasta. Z kolei cały projekt budowy ekoelektrociepłowni, który kontynuowaliśmy, przygotowywał pan Bolesław Grygorewicz, a nie Konstanty Dombrowicz przy sprzeciwie PiS.

Przyszedłem do ratusza w czasie, gdy trzeba było decydować – budować spalarnię czy nie. Pomysłowi towarzyszyły protesty społeczne, wspierały je konkurencyjne firmy. Oceniłem sytuację, byłem w Wiedniu zobaczyć proponowane rozwiązania i uznałem, że warto. Pamiętam dyskusje, że nie ma gwarancji, że będzie co do tej spalarni wkładać. Dziś wiemy, że mogłaby przyjąć dwa razy więcej odpadów i moglibyśmy na tym jako miasto zarobić.

Jak się zatem kieruje miastem, mając 11 milionów w kasie na inwestycje?

- Wiedziałem, że bez twardej polityki finansowej to się nie uda. Tym bardziej, że zadłużenie Bydgoszczy sięgało 60 procent dochodów. Co to oznaczało? To, że jako samorząd nie mogliśmy się dalej zadłużać, brać kredytów. Sytuacja była bardzo trudna. Dziś zdolność do zadłużania samorządów jest liczona bardziej rynkowo. Ile masz nadwyżki budżetowej i zdolności do spłaty odsetek, na tyle możesz się zadłużyć. Często się u nas mówi o Toruniu, otóż Toruń niedługo sięgnie 100 procent zadłużenia. Pole manewru było niewielkie, starałem się tak działać, aby mieć zawsze jakąś rezerwę. Bo trafiają się inwestycyjne okazje, w których wystarczy coś dołożyć, by zyskać dużo więcej. Tak jest na przykład w końcówkach finansowania ze środków unijnych – ktoś nie wykorzysta środków, wtedy my możemy je wziąć. Dotyczy to też aktualnego budżetu – zbieramy siły pod przyszłą perspektywę unijną. Do Polski, ze względu na programy „covidowe” wpłynie dwa razy więcej środków niż dotychczas, musimy być na to przygotowani.

- Przez 8 lat inwestycje prezydenta Dombrowicza to około 1 miliarda złotych, moje przez 10 lat to ponad 3 miliardy złotych. Szacuję, że z tego, zarówno w inwestycjach jak i tzw. projektach miękkich, środki unijne to około 1,5 miliarda złotych. Nie mam wątpliwości, że ten skok cywilizacyjny, którego dokonaliśmy w kraju to duża zasługa UE, co obecnie rządzący starają się podważać.

Część przeciwników politycznych podnosi argument przerostu zatrudnienia w urzędzie i jednostkach zależnych. Jak bardzo przez te 10 lat „spuchła” administracja w ratuszu?

- Zatrudnienie na pewno wzrosło. Wszyscy, którzy ze mną pracują wiedzą,, że „wycisnąć” dodatkowy etat, nie jest łatwo. Zatrudnienie rosło z przyczyn zewnętrznych, gdy musieliśmy realizować np. dodatkowe obowiązki narzucone przez rząd. To są często zadania zlecone – rząd zleca, my zatrudniamy ludzi. Inną kwestią jest czy pieniądze, które dostajemy na takie zatrudnienie pokrywają faktyczne koszty samorządu. Musiałem też wzmocnić Wydział Inwestycji, bo skok inwestycyjny wykonaliśmy potężny. Doszedł nam też Bydgoski Budżet Obywatelski – każde zadanie w BBO to projekt, przetarg, pozwolenia na budowę, ale na tle innych urzędów nasz wzrost nie jest znaczący.

Niedawno Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski zdał relację z pięciu lat swoich rządów w regionie, podkreślając rolę środków centralnych, które w tym czasie trafiły do województwa. Jak przebiega współpraca na linii ratusz-urząd wojewódzki?

- Rząd nie ma swoich pieniędzy, zabiera je nam, podatnikom, a potem dzieli – podkreślam to za każdym razem. Stąd ostatnia krytyka Funduszu Inwestycji Lokalnych. Ci, którzy są lubiani dostali środki, ci co są nielubiani nie. O dziwo, nas lubią trochę, bo trochę dostaliśmy. W UMP na 12 miast, 9 dostało 0. Chyba, że wliczy się tę „pulę”, którą w kampanii wyborczej wręczano na kartonach. Ja tego kartonu nie dostałem, pewnie dlatego, że zapowiedziałem, że tym „czekiem” na 63 miliony idę zaraz do NBP, żeby go zrealizować.

- Współpracy z wojewodą właściwie nie ma. Jeśli chodzi o rozstrzygnięcia nadzorcze wojewody, to jak tylko mogą, sprawy wyolbrzymiają. Na ostatniej sesji Rady Miasta Bydgoszczy mieliśmy tego przykład. W uchwale dot. wywozu śmieci pojawiły się wątpliwości dotyczące tego, czy sanepid musi opiniować częstotliwość wywozu tzw. gabarytów. Wojewoda uznał, że powinno być to opiniowane, my i nie tylko my, uznawaliśmy, że nie. Według wojewody było to „rażące naruszenie prawa i Konstytucji RP”. To pokazuje, jak w takie decyzje wdziera się polityka. To śmieszne tym bardziej, że na Konstytucję powołuje się środowisko polityczne, która tę Konstytucje wielokrotnie łamało.

Jakie najtrudniejsze decyzje musiał Pan podejmować w ciągu dekady na stanowisku?

- Obdarzone ryzykiem są często decyzje personalne – powierzenie komuś konkretnej funkcji czy zadania. Jak kogoś znam, wiem czego mogę się po nim spodziewać to ryzyko jest niewielkie. Ale w różnych obszarach potrzeba różnych specjalistów. Zdarzało się, że były osoby świetne merytorycznie, które nie potrafiły pracować w zespole albo nim kierować. Lubię swoją pracę także dlatego, że ciągle coś się dzieje. Dotyczy to też problemów i wyzwań, a ja lubię rozwiązywać problemy. Kończę pracę gdy mam puste biurko – nie zdarza mi się, żebym coś zostawiał na kolejny dzień, bo jak leży u mnie to znaczy, że sprawa jest niezałatwiona.

Taka niezałatwioną sprawą jest zawieszenie działalności przez Społeczną Radę ds. Estetyki Miasta...

- Jestem zwolennikiem powoływania społecznych ciał doradczych. One powodują pozytywny ferment i są niekiedy w kontrze do zdania urzędników. Dzięki temu mamy dwugłos, o ile jest, bo często dochodzi do porozumienia. Dzięki społecznemu spojrzeniu już na wczesnym etapie ktoś jest recenzentem pomysłów czy decyzji. Poprawia to także jakość mojej pracy. W tej chwili zawieszone jest funkcjonowanie Społecznej Rady ds. Estetyki Miasta. Spotkam się z jej członkami, żeby wszystko wyjaśnić. Problem z Radą pojawił się przy okazji remontu Muzeum Okręgowego, gdy ustalano kolor elewacji. Rada zaakceptowała pewne rozwiązania, a finalnie kolor elewacji jest inny niż ustalono. Okazało się, że na etapie rozpoczęcia prac znaleziono stare powierzchnie, a na nich pierwotny kolor elewacji budynku. Z ładnego, ceglastego który mnie też podobał się bardziej, konserwator zabytków zmienił na żółty, jako powrót do historii. Nastąpił błąd, bo rada coś zaopiniowała, a o zmianie nikt jej już nie poinformował, należało to zrobić i skonsultować. W takiej sytuacji też bym się chyba czuł niekomfortowo.

To Cię może też zainteresować

Są i poważniejsze problemy, które czekają na pilne decyzje. Jak się zdaje, każda podjęta będzie bardzo kosztowna – tak jest na przykład z Wiaduktami Warszawskimi. Czy jest możliwość, że zostaną wyburzone? Skąd wziąć pieniądze na ich przebudowę?

Zleciliśmy ocenę stanu technicznego wiaduktów. Drogowcy od razu powiedzieli – panie prezydencie, zburzyć. Mówię nie tak szybko, ja wam 200 milionów na nowe wiadukty nie dam. Wcześniejszy remont trwał półtora roku – jeździłem wtedy co dzień do Fordonu. Przez pół roku było tam czterech pracowników i pies, śmiałem się, że „Czterej pancerni i pies” są ciągle w akcji. Liczę, że teraz uda się wymienić wszystkie podpory, najlepiej na konstrukcję żelazną. Wymaga to wielu przeliczeń, przygotowań i pracy. Na szczęście górna warstwa nawierzchni jest w dobrym stanie. To będzie najtańsze i jednocześnie trwałe rozwiązanie. Droższe to zburzyć i budować od nowa – mam nadzieje, że takiej potrzeby nie będzie. Na to muszą być pieniądze, to sytuacja z kategorii tych, o których się nie dyskutuje. Jak będzie trzeba, weźmiemy kredyt i wykonamy niezbędne prace.

Z pewnością kredyt nie wystarczy by załatwić problem z terenami pozachemowskimi. Mamy w mieście tykającą bombę i kwestią czasu jest, kiedy wybuchnie. A może da się ją jednak rozbroić?

Za tę inwestycję sam się nigdy nie zabiorę, bo tak jak rząd nie mam swoich pieniędzy, dysponuję pieniędzmi mieszkańców. Zachem był firmą państwową, w części produkował na potrzeby wojska. Miał taką politykę, że kopał dziurę w ziemi, wrzucał do niej wszystko i zasypywał. Dlaczego mieszkańcy Bydgoszczy mają płacić za likwidację tego, co firma państwowa „nabroiła”? To ewidentne zadania na szczeblu rządu. Szacunki mówią, że na remediację terenów pozachemowskich trzeba od 2 do 4 miliardów złotych. Oznacza to, że przez następne 10 lat niczego byśmy nie zbudowali, wszystkie pieniądze trzeba byłoby przeznaczyć na te tereny. Trzeba jednak pamiętać, że zegar tyka. Zadzwoni, gdy te odpady przedostaną się do Wisły. Niestety, nie widzę determinacji w rozwiązaniu problemu. Rząd woli za 3 miliardy przekopać mierzeję, bo tam się można pokazać z łopatą. Przecież to wojewoda powołał zespół specjalistów, który miał się sprawą zająć, a potem zespół rozwiązał - to ucieczka od odpowiedzialności. Przypomnę, że to wojewodzie podlegają wszystkie instytucje biegłe w badaniu jakości środowiska.

Jaką Pan widzi Bydgoszcz za 10 lat?

- Z jednej strony jest presja na postęp, nowoczesność, „efekt wow”. Z drugiej strony mamy miejsca, w których ludzie żyją w warunkach nieprzystających do obecnych czasów. Trzeba iść do przodu, ale wszystko wyważyć. Gdy zostałem prezydentem widziałem, ile mamy czarnych plam w mieście. Ostatnią w centrum jest teren naprzeciw opery, dzięki inwestorowi wkrótce ją zlikwidujemy. Taką czarną plamą był wcześniej teren Torbydu, Rybi Rynek z teatrem, Wyspa Młyńska z młynami Rothera. Mieliśmy sporo miejsc, które nie przynosiły miastu chluby. Pozostanie jeszcze część bydgoskiej Wenecji. Jednak najtrudniej ingerować miastu tam, gdzie mamy do czynienia z własnością prywatną, bo samorządy nie mają narzędzi do wpływania na właścicieli. Chciałbym, żeby Bydgoszcz była miastem, w którym mieszkańcom dobrze się żyje. Wiem, że to bardzo ogólne powiedziane, ale jako bydgoszczanie często nie doceniamy miejsca, w którym mieszkamy.

Uważam, że ludzie nie marzą np. o Camerimage, bo to niewiele wnosi do ich życia. To prestiż w wąskim gronie, a mieszkańcy chcą na co dzień dobrze żyć. Wolę wydać 100 milionów złotych na nową Astorię, bo będzie z niej korzystać wielu mieszkańców i sportowców, czekamy tylko na możliwość jej otwarcia. Tyle mniej więcej kosztował stadion żużlowy w Toruniu. I tu pojawia się pytanie czy lepiej mieć otwarty przez 360 dni taki basen jak nasz, w najwyższym standardzie czy 10 razy w roku używany stadion żużlowy. Astorię odwiedzi rocznie około 700 tysięcy osób, stadion 5-7 tysięcy kibiców, w większości tych samych. To kwestia takich wyborów, dla mnie są oczywiste, ale w zakresie przyszłych inwestycji chcę jeszcze mocniej głos oddać mieszkańcom w konsultacjach społecznych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo