Rozumiem mieszkańców ulic gruntowych, bo sam codziennie dojeżdżam taką drożyną. Przy pogodzie, jaka panuje od dobrego miesiąca, zrezygnowałem z mycia wozu, bo to syzyfowa praca. Po mojej drodze, poza podobnymi do mnie Syzyfami w osobówkach, poruszają się także wozy ciężarowe, dowożące paszę do chlewni i stajni.
Właścicielom obu geszeftów nie mam tego za złe, bo przecież to nie ich wina, że droga jest gruntowa, a żyć za coś trzeba.
Myślę, że identyczne kłopoty przeżywają także inni mieszkańcy ulic z gruntową nawierzchnią.
Z tym, że jak mam wielką przewagę. Przy mojej ulicy ruszyły właśnie prace, które zamienią ją w asfaltowe cudo. Wielu innych żadnej nadziei na zmianę nie ma.