Swoich „naj” w postaci najkrótszej i najdłuższej ulicy, najwyższego i najstarszego budynku, najwęższego mostu etc., każde miasto posiada pod dostatkiem.
<!** Image 3 align=none alt="Image 196191" sub="Jedno z „naj” należy się Operze Nova. Budowano ją niebywale długo - 34 lata i 5 miesięcy
Fot.: Tymon Markowski">
Zwykle, zapytani o szczegóły, zastanawiamy się i przyznajemy, że... nie mamy pojęcia. Nie ma to bowiem dla nas większego znaczenia na co dzień. Są jednak takie „naj”, które wychodzą poza opłotki miasta i mają znaczenie szersze. To one świadczą o wyjątkowości miasta na skalę ponadregionalną, krajową, czasem w skali nawet kontynentu czy świata. Jakie tego typu „naj” mogą dotyczyć Bydgoszczy?
Niestety, pod tym względem nie mamy specjalnie czym się pochwalić. Jeśli z czegoś zasłynęliśmy, to raczej w takim kontekście, że każdy bydgoski patriota wolałby, by nigdy do tego nie doszło. I wcale nie chodzi nam o tego typu sytuacje jak to, że okresowo mieliśmy najdroższe bilety komunikacji miejskiej w Polsce, czy najwięcej w kraju płaciliśmy za wodę i ścieki.
Nasza powiatowa unikatowość
Mieszkańców międzywojennej Bydgoszczy dosłownie „wściekało”, że ich miejscowość, siódma pod względem wielkości w kraju, była... największym miastem powiatowym w Polsce. Stołeczności w województwie pomorskim bydgoszczanie Toruniowi nie wybaczyli nigdy. I nie pomagały pochwalne opinie przyjezdnych, że Bydgoszcz jest polskim „naj” pod względem zieleni w mieście, parków i obfitości wody, zwłaszcza za sprawą zupełnie unikalnego na skalę nawet środkowoeuropejską Kanału Bydgoskiego.
<!** reklama>
Po II wojnie torunianie, nie mogąc pogodzić się z utratą swojej stołeczności w regionie, lubili wyśmiewać się z Bydgoszczy, że jest największym miastem w Polsce bez wyższej uczelni i bez dobrej biblioteki. Tak rzeczywiście było, choć dawno już to uległo zmianie.
W PRL-u Bydgoszcz zasłynęła z dwóch „naj” na skalę kraju. O pierwszym, tym „dobrym”, niestety mało kto tak naprawdę wie, nawet mieszkańcy miasta. To Myślęcinek, największy powierzchniowo park miejski w naszym kraju, bijący na głowę nawet słynny śląski park w Chorzowie. Jak zwykle bywa, o drugim rekordzie wie już dużo więcej osób. Chodzi o niechlubnej sławy czas budowy gmachu Opery Nova przy ul. Focha. Wznoszenie bydgoskiej opery trwało w sumie... 34 lata i 5 miesięcy. Była najdłużej realizowaną budowlą operową i przybytkiem kultury w powojennej Polsce, a może i w Europie.
Na szczęście da się jeszcze „wyciągnąć” z Bydgoszczy kilka pocieszających „naj”. Na przykład fakt, że żadne inne miasto tej wielkości w Polsce nie leży dokładnie pośrodku... lasu. I rzeczywiście, wyjeżdżając z Bydgoszczy w dowolną stronę szosą, czy też linią kolejową, wjeżdżamy do lasu. Miło pomyśleć o naszym „eko”. Niech inni zazdroszczą.
Obawiam się jednak, że znów te negatywne „naj” przeważą. Bo kiedy zainteresujemy się najstarszym śladem osadnictwa w mieście, drewnianym grodziskiem sprzed tysiąca lat, musimy przyznać, że zniknęło pod betonem nowoczesnego hotelu. Przestało się mówić o rekonstrukcji zachodniej pierzei Starego Rynku. Nie są wyeksponowane resztki miejskich murów, fundamenty ratusza pod płytą Rynku czy pozostałości klasztoru Karmelitów pod chodnikiem ul. Mostowej. Przezroczystych płyt w Bydgoszczy nie znają, czy jak?
W zamian Stare Miasto od północy zasłonić ma bryła nowoczesnego parkingu. Jeśli ktoś obcy powie, że nigdzie, w przeciwieństwie do Bydgoszczy, nie mają w nosie własnej przeszłości, czy będzie godziło się zaprzeczyć? I może też przyjdzie pomyśleć o „naj”, kiedy zaczniemy wyliczać miejsca w Bydgoszczy, które nazywają się szumnie „muzeami” - np. mydła i brudu, wodociągów, farmacji, fonografii, fotografii, sportu, energetyki, wolności i solidarności, Kanału Bydgoskiego, dyplomacji i uchodźstwa, misyjne, oświaty... czy pamiętałem o wszystkich?
Slalom dla pieszych
A jak wyglądamy „w temacie” oznakowania dróg? Polecamy udać się na Błonie, na wlot ulicy Broniewskiego w Szubińską. Na tym półskrzyżowaniu na odcinku dwudziestu paru metrów ustawiono i zawieszono dokładnie 25 sygnalizatorów świetlnych. Ich słupki wyglądają niczym drzewa w lesie, albo slalomowe narciarskie tyczki. Może autorzy tego pomysłu chcieli dać Bydgoszczy kolejne „naj”? Choć chyba szanse mają tylko w kategorii na największą osobliwość... I czy o takie „naj” właśnie chodzi?
