Śledczy został zawieszony, bo nieoficjalnie poprosił Amerykanów o zdjęcia satelitarne i udostępnił im część materiałów z postępowania.
Radio RMF FM sugeruje jednak, że prawdziwą przyczyną decyzji szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej było to, że Marek Pasionek chciał postawić zarzuty szefowi MON Bogdanowi Klichowi i szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu.
<!** reklama>
Będą wyjaśniać
Prokurator generalny Andrzej Seremet zwrócił się o wyjaśnienia w tej sprawie do szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej, gen. Krzysztofa Parulskiego. Rezultat tej rozmowy mamy poznać w najbliższym czasie. Tak przynajmniej obiecuje Maciej Kujawski z biura prasowego Prokuratury Generalnej. Teoretycznie Andrzej Seremet może uchylić decyzję o zawieszeniu, bo Marek Pasionek jest cywilnym prokuratorem.
Decyzja o zawieszeniu prok. Marka Pasionka zapadła w wyniku dochodzenia, prowadzonego przez Wydział do spraw Przestępczości Zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Dotyczyło ono ujawnienia tajnych informacji z postępowania. Ponieważ okazało się, że czynu tego dopuścił się prokurator wojskowy, który nie jest oficerem, sprawa została we wtorek przekazana do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Natomiast naczelny prokurator wojskowy zawiesił prok. Marka Pasionka. Jego pokój został opieczętowany, a akta śledztwa zabrane.
Dlaczego zawieszony?
Powodem tej decyzji były nieoficjalne działania prok. Pasionka. Miał on zwrócić się do Amerykanów o dowody w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154, zwłaszcza satelitarne zdjęcia wykonane 10 kwietnia 2010 r. Jak pisze „Rzeczpospolita”, chciał się dowiedzieć od amerykańskich służb wywiadowczych, czy Rosjanie mogli dokonać zamachu. Ponieważ w przeszłości Marek Pasionek był zastępcą koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna, miał w tych staraniach korzystać z dawnych znajomości.
Stary konflikt
Ale, zdaniem reporterów RMF FM, prawdziwym powodem zawieszenia prokuratora miał być jego plan przesłuchania m.in. Bogdana Klicha i Tomasza Arabskiego - chciał ustalić, czy dopełnili oni swoich obowiązków przy organizacji lotu. Jego szef, gen. Krzysztof Parulski, nie zaakceptował tego pomysłu.
Sprawa ta miała zaognić trwający od pewnego czasu konflikt pomiędzy Parulskim a Pasionkiem. Ten pierwszy, pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, ma go uważać za „człowieka poprzedniej władzy”. Już w lipcu 2010 roku Pasionek miał poskarżyć się na swojego szefa do prokuratora generalnego. Chodziło o wyjazd Pasionka do Moskwy, gdzie miał brać udział w rosyjskim dochodzeniu. Na miejscu okazało się, że nikt nie wiedział o jego przyjeździe, a po powrocie do kraju spotkał się z krytyką.
Generał Parulski zapewniał jednak wczoraj, że sprawa nie ma podtekstu osobistego.
Prezes wie, dlaczego...
Wczoraj do sprawy zawieszenia prok. Pasionka ustosunkował szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, który uważa, że stało się tak, bo dążył do prawdy. Zajął się jednak w swoim stylu głównie gen. Parulskim.
- W PRL należał on do PZPR - powiedział Kaczyński. - Dziś ten pan zostaje generałem i nadzoruje śledztwo smoleńskie. Polska jakoś dziwnie przesuwa się w polityce na Wschód.
Już widać, że sprawa będzie miała swój polityczny ciąg dalszy.