- Uzyskano dodatkową opinię Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego wywołaną w sprawie celem dokonania przez biegłych ustaleń, m.in. co do czasu przez jaki szczątki pocisku mogły znajdować się w kompleksie leśnym - mówi prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska, z wydziału prasowego Prokuratury Krajowej.
To odpowiedź PK na pytania o informacje dotyczące rosyjskiego pocisku, który znaleziono pod koniec kwietnia 2023 roku w lesie niedaleko miejscowości Zamość pod Bydgoszczą. Jesienią ubiegłego roku prokuratura informowała, że szczątki obiektu miały zostać przekazane do badań, między innymi ekspertom z dziedziny botaniki.
Rakieta przystosowana do przenoszenia głowic nuklearnych
- Obecnie prokuratorzy zapoznają się z wynikami opinii i analizują je w zestawieniu ze zgromadzonym w niniejszej sprawie materiałem dowodowym. W sprawie wykonywane są również dalsze czynności dowodowe w innych prowadzonych wątkach, w tym część tych ustaleń jest dokonywana w oparciu o gromadzony materiał niejawny - wyjaśnia prok. Calów-Jaszewska.
Jak długo jeszcze potrwa postępowanie? - Na obecnym etapie nie można jeszcze określić terminu zakończenia śledztwa - pada odpowiedź ze strony prokuratora.
Przypomnijmy, że obiekt został sklasyfikowany jako rosyjska rakieta manewrująca Ch-55. Jak stwierdzają eksperci wojskowi, to pocisk produkcji radzieckiej, obecnie już przestarzały, niemniej jednak wciąż pozostający w użyciu rosyjskich sił zbrojnych. Rakieta znaleziona pod Bydgoszczą miała głowicę wypełnioną betonem, ale technicznie ten rodzaj pocisków jest przystosowany do przenoszenia taktycznych głowic jądrowych.
Wstępnie ustalono, że obiekt spadł w grudniu 2022 roku, podczas zmasowanego rosyjskiego ataku na Ukrainę. Określenie tego terminu oparte jest jednak jedynie na przypuszczeniach i wersjach podawanych przez instytucje, które przez wiele miesięcy nie były w stanie znaleźć tych szczątków.
Przesłuchiwani są też kolejni świadkowie. Prokuratorzy zaplanowali ponadto uzupełniające przesłuchania biegłych, którzy wydawali już opinie w sprawie rakiety. Nikomu dotąd nie przedstawiono w tej sprawie zarzutów.
Przypomnijmy, że o znalezieniu szczątków rakiet w lesie MON, kierowane ówcześnie przez Mariusza Błaszczaka (PiS), poinformowało pod koniec kwietnia 2023 r. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła wtedy śledztwo. Ówczesny Dowódca Operacyjny RSZ, gen. Tomasz Piotrowski, mówił, że są hipotezy, wedle których znalezienie szczątków można łączyć z atakiem z 16 grudnia 2022.
Od kiedy władze wiedziały o pocisku?
Jak podkreśla PAP, "sprawa wywołała burzę w mediach i wśród polityków; ówczesna opozycja apelowała o dymisję Błaszczaka, który - jak oceniano - przez kilka miesięcy miał ukrywać fakt, że rosyjska rakieta spadła głęboko na polskim terytorium, a następnie przez kilka miesięcy nie została odnaleziona. W MON powstał wtedy raport, według którego cała sytuacja miała być efektem zaniedbań ze strony Dowództwa Operacyjnego; sam Błaszczak przekonywał, że po 16 grudnia nie był informowany o całej sprawie.
BBN informowało wtedy jednak, że według wiedzy prezydenta Andrzeja Dudy nie było uzasadnienia dla ew. zmian w kadrze dowódczej WP, a prezydent nie otrzymał żadnego wniosku w tej sprawie.
W marcu ubiegłego roku wiceszef MON Cezary Tomczyk (KO) informował w Sejmie, że 16 grudnia 2022 r. Mariusz Błaszczak wiedział o zagrożeniu, a 17 grudnia otrzymał meldunek o naruszeniu polskiej przestrzeni przez rosyjską rakietę. W reakcji na tę wypowiedź Tomczyka, Błaszczak zadeklarował, że podtrzymuje swoje słowa" - podawał PAP.
