https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ciężka praca i w Polsce popłaca

Grażyna Ostropolska
Płace Polaków idą w górę i nadal będą rosły - wieszczą ekonomiści. Wymusi je exodus młodych do UE, gdzie zarobki są dużo większe i boom gospodarczy polskich firm, którym już doskwiera brak rąk do pracy.

Płace Polaków idą w górę i nadal będą rosły - wieszczą ekonomiści. Wymusi je exodus młodych do UE, gdzie zarobki są dużo większe i boom gospodarczy polskich firm, którym już doskwiera brak rąk do pracy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 53933" sub="Zbrojarze i spawacze z firmy budowlanej „Gotowski” chcą zarabiać w Polsce. Dostali średnio 20 proc. podwyżki i liczą na więcej. Praca przy stawianiu wiaduktu do lekkich nie należy.">Do niedawna to pracodawca w ofertach przebierał. Legendą obrosły rekrutacje w fastfoodach. Od kandydatek na kelnerki, oprócz wdzięcznej prezencji, wymagano dyplomu magistra i biegłej znajomości języka. W innych branżach - podobnie, szukano pracowników: „wykształconych, z co najmniej 5-letnim stażem i w wieku do 30 lat”, oferując 1000 zł pensji, oraz: „miłych, dyspozycyjnych sekretarek do lat 25”, z nogami do szyi.

Dziś sytuacja się odwraca. To pracownicy zaczynają stawiać warunki, świadomi, że na polskich specjalistów czeka rynek UE z paroma milionami miejsc pracy i średnią płacą stanowiącą wielokrotność polskiej. Tę krajową średnią - 2783 zł brutto - Anglia i Irlandia przebijają wynagrodzeniem rzędu 11 tys. Niemcy - 13,5 tys. zł brutto. Nietrudno przewidzieć, że czeka nas kolejna emigracja zarobkowa. Drobne podwyżki już nie wystarczą. Dostał je niedawno co drugi Polak. Podawane do publicznej wiadomości kwoty rodzą poczucie krzywdy tych, którzy nic nie dostali i mobilizują do szukania lepszej pracy w kraju lub za granicą. Decyzja o wyjeździe jest łatwiejsza, gdy ma się mniej niż 35 lat.

Kujawsko-pomorski rynek pracy też się wyludnia. Bezrobocie w województwie jest duże (17,7 proc.) i przewyższa średnią krajową (13,7 proc), ale to nic nie znaczy. Co trzeci zarejestrowany jest po podstawówce, bez zawodowych kwalifikacji. Tymczasem lokalne firmy szukają: budowlańców, spawaczy, kierowców. Trwa polowanie na sprzedawców. Jak trudno ich pozyskać, przekonała się firma „Kaufland” . Buduje w Bydgoszczy dwa markety. Chciała zatrudnić 228 osób. Zawiodły ogłoszenia, więc zapukała do Powiatowego Urzędu Pracy. - Wysłaliśmy zaproszenia na spotkanie z „Kauflandem” do 4578 osób z listy bezrobotnych - wspomina dyrektor Barbara Grabowska. - Zaplanowaliśmy spotkania - co pół godziny, przez 3 dni, po 15 osób. Na spotkaniach pojawiło się... 198 osób. Niedawno „Kaufland” poprosił o kolejną giełdę. Do obsadzenia są 194 stanowiska. Tym razem powiadomiliśmy o spotkaniu (5-6.06.) 520 bezrobotnych.

To, co oferuje sprzedawcom „Kaufland”, nie odbiega od propozycji innych sieci, czyli płacowego minimum. - Przez telefon nie będziemy o wynagrodzeniu rozmawiać - strofują zainteresowanych marketowi specjaliści od rekrutacji.

W PUP obserwują, jak nagle spadają wymagania pracodawcy. - Już nie chcą, by kandydat na sprzedawcę był po szkole handlowej, miał wysługę lat - słyszę. - Nawet brak świadectwa zdrowia go nie dyskwalifikuje, bo „to się zrobi”. Najważniejsze by miał

chęć do pracy

Do pracy w Łysomicach zachęcali bezrobotnych Japończycy z firmy „Sumika”. Uznali, że rynek pracy w Toruniu wydrenowany został przez firmę „Sharp”. Przyjechali po siłę roboczą do Bydgoszczy. Zastępca dyrektora bydgoskiego PUP, Tomasz Zawiszewski, tak zapamiętał ofertę Japończyków: - My nie „Sharp”, nie będziemy dawać pracownikom 936 zł. My im damy 1100 zł - wspomina wstępne obietnice. I finał, gdy przysłano ofertę na 936 zł...

<!** reklama left>Jest tajemnicą poliszynela, że firmy tej samej branży „spiskują” w sprawie wynagrodzeń. Ustalają górną granicę zapłaty, a potem i tak tej umowy nie dotrzymują. Wyciągają sobie fachowców, przebijając stawkę. Żądają od pracownika zachowania tajemnicy. Także po to, by wyższymi zarobkami nie rozsierdzał kolegów. W takiej sytuacji znalazł się pan Jędrzej. - Jestem spawaczem - mówi. - Pracowałem w firmie z Grudziądza, która była podwykonawcą spółki z Torunia. Dostawałem 1500 zł na rękę. Ci z Torunia zaoferowali mi 30 proc. więcej, więc przeszedłem do nich. W przyszłym roku mam dostać 20 proc. więcej. A jak nie, to do Anglii pojadę. Tam spawacz wyciąga 6 tys. zł brutto. Mam już nawet

europejski certyfikat

O uprawnienia spawacza i certyfikat UE starają się uczestnicy szkolenia, organizowanego przez „Kursal”. Część to bezrobotni. Płaci za nich urząd pracy. Inni sobie kurs fundują. Jak 30-letni Marcin, który zapłaci za naukę 2,5 tys. zł. Liczy, że podwyższy kwalifikacje i więcej zarobi. - A jak się nie uda - mówi - poszukam pracy za granicą. Koledzy spawacze w prywatnych polskich firmach zarabiają za mało - uważa. - Od 600 do 1200 zł na rękę.

55-letni Mirosław Okoński od kilku lat jest bez pracy: - Jestem elektromechanikiem - mówi. - Wiele lat przepracowałem w KPEC.

Teraz marzy mu się własna firma: - Może z PUP dostanę dotację na rozpoczęcie działalności?- snuje ambitne plany. - Szczęście, że trafiłem na ten kurs.

Na szkolenie dla spawaczy zapisali się też magister biologii i informatyk. A także pan Kazik, nauczyciel z Włocławka: - Zlikwidowali szkoły, w których uczyłem. Może tu uda mi się zdobyć kwalifikacje do kształcenia spawaczy - zdradza swój pomysł na życie.

Tajniki spawania poznaje też pan Andrzej, pracownik Teatru Polskiego. Na co dzień dba o sceniczne maszyny. Zarabia 1100 zł i spodziewa się 5 proc. podwyżki.

Instruktor Czesław Projs od lat szkoli spawaczy z całej Polski. Efekty ocenia specjalista z Instytutu Spawalnictwa, przeprowadzając końcowy

egzamin

Praktyczny egzamin mają już za sobą pracownicy z firmy budowlanej „Gotowski”. Stawiają wiadukt przy bydgoskiej trasie W-Z. Spawacz Andrzej Janicki dostał w tym roku 20 proc. podwyżki, nadzorujący zbrojarzy Zygmunt Krzemkowski też na pensję nie narzeka. Ma tego samego pracodawcę od 15 lat i za granicę się nie wybiera. Inżynier Lucas Franc (26 lat) na polską budowę przyjechał z Czech: - Za narzeczoną - wyznaje. Nie ukrywa, że w Czechach zarobiłby 20 proc. więcej, a w Anglii 2 razy tyle. Marek Gotowski chętnie stawia na młodych. Powierza im trudne zadania. Stara się też zrozumieć tych, którzy wyjeżdżają do pracy za granicę: - Tłumaczą, że chcą skonfrontować warunki - mówi.- Zdarzyło się, że spawacz wyjechał i wrócił. Uznał, że rozłąka z rodziną jest dla niego za ciężka.

Jak chce ludzi zatrzymać? - Po sprawdzeniu kwalifikacji przyjmujemy ich na etat - tłumaczy. - Organizujemy na koszt firmy szkolenia. Zapewniamy opiekę zdrowotną w prywatnej lecznicy. Koszty wizyt u specjalistów, bez kolejki, pokrywa firma. Motywacją są też nagrody za utrzymanie odpowiedniego poziomu, dotrzymanie terminu budowy. To może być spory dodatek do podstawowej pensji. W ostatnim roku pensje wzrosły średnio o 20 proc.

<!** Image 3 align=right alt="Image 53933" sub="Pan Marcin za kurs spawacza zapłacił 2,5 tys. zł. Liczy na wyższe zarobki. Jego koledzy po takim kursie zarabiają niewiele, więc nie wyklucza wyjazdu za granicę. Choćby do Anglii, gdzie dobry spawacz zarabia kilka razy więcej niż w Polsce.">- Byłoby godnie, gdyby fryzjer zarabiał 1500 zł - uważa Michał Boroń i wie, jak to zrealizować. Dwa lata temu założył zakład fryzjerstwa artystycznego. - Z pomocą PUP - zaznacza. - Dostałem 10 tys. zł dotacji, kupiłem za to fotele, kosmetyki i przybory. Postawiłem na jakość. Klienci to doceniają.

Teraz pan Michał chce pomagać innym: - Będę szkolił młodych ludzi, bez zawodu, którzy do fryzjerstwa mają smykałkę - zapowiada. Już ma pierwsze sukcesy. Jego uczennica Eliza wykazuje duży talent. Boroń wierzy, że po zdobyciu kwalifikacji fryzjerka z Polski nie wyjedzie. - Myślę, że

w kraju też można

zarobić - twierdzi. - Tylko trzeba chcieć i mieć pomysł.

- Zaledwie 3 proc. bezrobotnych myśli o wyjeździe za granicę - obliczyła Anna Wyrczyńska-Bednarczyk, socjolog z PUP. Analizuje ankietę, którą wypełniło prawie 15 tys. ludzi bez pracy. Pytano ich, m.in., o rodzaj kursu, który chcieliby skończyć. Pojawiło się 151 propozycji.

Największym wzięciem cieszą się kursy sprzedawców, spawaczy, kierowców kategorii C i E. Po podwyżkach w MZK (średnio 200 zł) wzrósł nabór na kursy motorniczych. W bydgoskim ośrodku „Agora-Miraż” szkolą się też toruńscy tramwajarze. Połowa kursantów to kobiety.

Wybrane dla Ciebie

Morskie farmy wiatrowe napędzają biznes Dominiki Kulczyk

Morskie farmy wiatrowe napędzają biznes Dominiki Kulczyk

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski