Przez Bydgoszcz przejeżdżają tysiące przeładowanych pojazdów. Szanse na ich wyłapanie są niewielkie, bo właściwie nikt nie waży TIR-ów w nocy.
<!** Image 3 align=none alt="Image 191652" sub="Inspektorzy transportu drogowego kontrolowali wczoraj samochody przy al. Jana Pawła II koło lotniska. Jeszcze latem ma w tym miejscu powstać preselekcyjny system kontroli pojazdów
Fot.: Dariusz Bloch">
Jest 21 marca 2011 roku około godziny 15. Samochód ciężarowy Iveco z transportem wózków do sklepu „Biedronka” dojeżdża ul. Jana Pawła II do ronda Toruńskiego. Ogonek samochodów stoi na czerwonym świetle. Nagle ciężarówka z impetem w nie wjeżdża, mimo że kierowca rozpaczliwie wciska hamulce. Niestety, w jednym ze zmiażdżonych samochodów ginie dwuletnia dziewczynka.
Śledztwo wykazuje, że kierowca - mieszkaniec Wrześni - wyjechał w trasę pojazdem przeładowanym i z niesprawnym układem hamulcowym. Niedawno bydgoski Sąd Rejonowy wydał w tej sprawie wyrok -
3 lata więzienia i 7-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych dla kierowcy, musi on też zapłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia rodzicom zmarłego dziecka.
Czy po tej tragedii Bydgoszcz poradziła sobie z przeładowanymi pojazdami szalejącymi na ulicach? Częściowo tak. - Od 2004 roku, kiedy przejęliśmy kompetencje w zakresie ważenia pojazdów od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, rośnie nasza skuteczność. W tej chwili dwie na trzy nasze kontrole kończą się wyeliminowaniem z ruchu przeładowanego pojazdu - mówi Rafał Jankowski, wojewódzki inspektor transportu drogowego w Bydgoszczy.
<!** reklama>
Najwyższa Izba Kontroli kilka miesięcy temu prześwietliła działalność ITD i oceniła ją negatywnie, jednak bydgoski oddział znalazł się wśród najlepszych. W Bydgoszczy od strony ul. Armii Krajowej wprowadzono preselekcyjny system kontroli pojazdów (automatyczna waga i kamery). Drugi taki powstanie już wkrótce przy ul. Jana Pawła II niedaleko lotniska.
ITD, mimo że umundurowana i uzbrojona, jest służbą cywilną. Dlatego pracuje na ogół w godzinach 8-16. Tymczasem przeładowane TIR-y rozjeżdżają miasto nocą. Dotyczy to np. transportów kontenerów i dłużycy (drewna). - Waga jednego metra sześciennego drewna zależy od tego, czy jest ono suche, czy mokre i od gatunku drzewa. Dlatego jeździ się na chybił trafił. Uda się, to się uda, ale nikt nie wozi ładunków po to, żeby sobie robić kłopoty - twierdzi Władysław Tomaszewski z bydgoskiej firmy transportowej.
Inspektor Jankowski zapewnia, że tak organizuje pracę swoich ludzi, żeby co jakiś czas ważyć pojazdy w nocy. - Ale na całe województwo mam tylko 30 etatów. Oczekujemy zmian systemowych, które pozwolą nam na pracę w systemie trzyzmianowym - dodaje Jankowski.
„Krokodylki” są wspomagane przez policję, która w godzinach nocnych zatrzymuje podejrzane pojazdy i odstawia je na parkingi, gdzie rano są przejmowane przez ITD.