Ceny za metr niższe niż w podobnych miastach

Jak twierdzą eksperci, potencjał bydgoskiego rynku mieszkaniowego jest duży. Najlepiej sprzedają się małe metraże, a klienci upodobali sobie mieszkania w kamienicach.

<!** Image 3 align=none alt="Image 198774" sub="Bydgoskie Targi Mieszkaniowe odbyły się w hali „Łuczniczka”. Fot.: Dariusz Bloch">

W sobotę w hali „Łuczniczka” można było zaplanować zakup własnego mieszkania od A do Z. W ramach Bydgoskich Targów Mieszkaniowych wystawiali się deweloperzy, agencje nieruchomości, banki i firmy, których doradcy pomagali wybrać najbardziej korzystny kredyt. Zainteresowanie imprezą było spore. Pojawiły się przeważnie młode małżeństwa i pary oraz rodziny z dziećmi.<!** reklama>

Ciasne, ale własne

Zdaniem ekspertów z branży, choć wizja kryzysu nieco spowolniła rynek mieszkaniowy, ceny za metr spadły i nie brakuje chętnych na własne „M”.

- W tej chwili największym zainteresowaniem cieszą się nieruchomości o powierzchni poniżej 50 metrów kwadratowych. Dobrze sprzedają się kawalerki i mieszkania dwupokojowe. Hitem są wręcz mieszkania, które mają 28 metrów i dwa pokoiki. Przepisy na to pozwalają. Jeden pokój musi mieć 16 metrów, mała kuchenka, mały drugi pokój. Jest to mieszkanie, które kosztuje od 50 do 70 tysięcy złotych, a pozwala już na to, aby rodzina z małym dzieckiem wystartowała na swoim. Zawsze to jakaś alternatywa dla mieszkania z teściami - mówi Bartosz Wiśniewski, właściciel bydgoskiej firmy „Tanie Mieszkanie”. - Tych ofert może nie jest bardzo dużo. Ale jak się patrzy na deweloperów i na to co się dzieje na rynku wtórnym, to widać, że wszyscy starają się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom klientów, a więc takich mieszkań zaczęło się pojawiać więcej.

200 tys. zł wydaje się być barierą dla klientów, a jeśli ktoś ma do wydania 300 tys. zł. to dla niego alternatywą staje się nieruchomość deweloperska lub mały domek pod Bydgoszczą.

Odrodzenie Śródmieścia?

Podobno każda lokalizacja w Bydgoszczy znajdzie swoich amatorów. Ludzie, którzy urodzili się w Fordonie, szukają ofert właśnie w tej dzielnicy. Coraz więcej, szczególnie młodych bydgoszczan chce mieszkać w Śródmieściu. - Odremontowana kamienica jest wyjściem dla ludzi, którzy szukają czegoś w centrum i takie nieruchomości sprzedają się w dalszym ciągu bardzo dobrze - komentuje Mirosław Lewandowski, dyrektor generalny firmy „Moderator”. - Na każdą dzielnicę znajdzie się klient. Wszystko jest kwestią ceny i standardu budynku. Nawet Bocianowo ma swoich miłośników. Mieszkania dobrze się sprzedają, może dlatego, że są trochę tańsze. Cena za metr w tej okolicy to ok. 4 tys. zł, a w porównaniu, nieco więcej - 5 tys. zł zapłacimy za metr w kamienicy Poli Negri przy ul. Zamoyskiego. Wymaga to paru dobrych lat, jak nie kilkunastu, kiedy Bocianowo czy Okole zostaną całkowicie odnowione. I kto wie, czy tak nie będzie.

Szansa dla pierwotnego

Pozytywny ferment można zaobserwować na deweloperskim rynku mieszkaniowym. - Jest na przykład Fordon, osiedle Eskulapa. W ciągu 2, 3 lat powstało potężne osiedle na 500 mieszkań, które jest już w połowie zamieszkane - mówi Magdalena Staszak z „Nordic Development”. - W porównaniu z innymi miastami cena na rynku bydgoskim jest bardzo atrakcyjna. W Lublinie, Trójmieście czy Toruniu ceny za metr kwadratowy kształtują się na poziomie 5 tys. zł, podczas gdy w Bydgoszczy metr osiąga wartość nawet 4 tys. zł.

Deweloperzy zacierają ręce i nie ograniczają inwestycji, bo jeśli w życie wejdzie nowy, zapowiadany przez rząd program „Mieszkania dla Młodych”, kupno mieszkań z dopłatą państwa będzie możliwe tylko w przypadku rynku pierwotnego.