<!** Image 1 align=left alt="Image 8343" >Kandydat PiS gonił, dogonił i przegonił Donalda Tuska. Sensacja? Chyba nie, ale niespodzianka z pewnością tak. Polacy postawili na Lecha Kaczyńskiego, polityka bardziej wyrazistego i zdecydowanego, który, podobnie jak jego partia, stanie przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Tak wielka władza, jaką skupił w swoich skutecznych rękach PiS, bezwzględnie zobowiązuje. Taki wymiar władzy dany był jedynie Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, który za błędy słono zapłacił i wyborczego kredytu zaufania nie wykorzystał. Jak będzie tym razem, przekonamy się już wkrótce i mam nadzieję, że nie będą to doświadczenia dla Polaków bolesne.
Lech Kaczyński uroczyście zameldował swemu bratu Jarosławowi wykonanie politycznego zadania i zapewne wczorajszą noc spędził spokojnie, bo wczoraj nic nie wskazywało na to, by Donald Tusk mógł dogonić swojego rywala. Gdybam tak, na podstawie sondażowych i szacunkowych wyników, podanych przez pracownie badań społecznych. Trudno przypuszczać, aby stało się tak, że wczoraj zasnęliśmy w Polsce Kaczyńskiego, a obudziliśmy się w Polsce Tuska, choć taki scenariusz ucieszyłby blisko połowę biorących udział w wyborach.
Zwycięzca musi być jednak jeden i jest nim Lech Kaczyński, który musi teraz przekonać swoich przeciwników, a jest ich sporo, że będzie się starał być prezydentem także i tych, którzy na niego nie głosowali. To najtrudniejsze zadanie każdej głowy państwa. Kaczyński musi przekonać do IV RP lub o niej zapomnieć i zrealizować przynajmniej niektóre obietnice wyborcze. Szczególnie te, które dotyczą ludzi słabych i biednych w naszym kraju.
By tak się stało, PiS i PO powinny jak najszybciej zapomnieć o kampanii wyborczej, pokazać, że współpraca jest mocniejszą stroną obu partii niż walka. A to też zadanie niezwykle trudne, bo ostre słowa i ciosy już padły.