Jako jeden z niewielu polskich uczestników programu „The Ultimate Fighter” [wystąpił w 22. sezonie, doszedł do półfinału, a jego trenerem był słynny Conor McGregor - red.], wchodząc do domu fighterów w „Tylko jeden”, poczuł pan deja vu?
W pewnym sensie tak. Idea programów jest bardzo podobna. Będzie jednak sporo różnic. Ale tego dowiecie się, oglądając kolejne odcinki.
W „TUF-ie” był pan jednym z uczestników programu, teraz został trenerem [drugim jest szkoleniowiec Wrzoska z Shark Top Team Łódź - Łukasz Zaborowski - red.]. To duża różnica?
Pewnie. Teraz mogłem sobie stąd wyjść, kiedy tylko chciałem. Mogłem mieć telefon, muzykę, kontakt ze światem zewnętrznym. Oni nie. Rola trenera jest o wiele łatwiejsza. Przyjeżdżałem tu tylko na nagrania i treningi. A zawodnicy byli cały czas zamknięci w domu fighterów.
Większość sezonów „TUF-a” kończyła się również walkami trenerów. Na pojedynek Wrzosek - Zaborowski jednak się nie zapowiada. Chyba że to będzie jakaś niespodzianka?
(śmiech) Nie, formuła naszego programu odbiega od tej znanej z amerykańskiego show. Nie kopiujemy, mamy swoje pomysły.
„Tylko jeden” pojawił się w dobrym momencie?
Potencjał KSW rośnie, organizacja krok po kroku wprowadza nowe rzeczy. „Tylko jeden” jest jedną z nich. Szersza publiczność wie już, że MMA to prawdziwy, emocjonujący sport. Program powinien spodobać się nie tylko zapalonym fanom tego sportu.
Ma pan faworyta do końcowego triumfu i podpisania kontraktu z KSW?
Nie. Każdy z tych chłopaków jest w stanie wygrać program. Wiadomo, niektórzy już odpadli i stracili szansę. Oczywiście nie zdradzę żadnych nazwisk (śmiech). Mogę powiedzieć, że poziom jest wyrównany i bardzo wysoki.
Dostał pan propozycję walki w boksie na gołe pięści...
Chciałbym kiedyś spróbować w nim swoich umiejętności. Dostałem intratną ofertę, ale musiałem ją odrzucić. Będę miał o wiele większą walkę w KSW. Na tym się skupiam.
Program „Tylko Jeden” w Polsacie w piątki o godz. 22:05
