Nadzwyczajną sesję Rady Miasta Bydgoszczy zwołano po to, by zderzyć ze sobą opinie i poglądy tych, którzy chcą utworzenia uniwersytetu medycznego w Bydgoszczy z tymi, którzy pomysłowi, jak mówi się w Toruniu - podziałowi UMK - są przeciwni. Już na początku sesji okazało się, że żadnego dwugłosu nie będzie, na sali nie znaleźli się nie tylko zaproszeni minister nauki i szkolnictwa wyższego oraz minister zdrowia (ani żaden z ich przedstawicieli), ale sesję zignorował również rektor UMK, prof. Andrzej Tretyn. Na sali nie znalazł się nikt, kto otwarcie sprzeciwiłby się idei utworzenia UM w Bydgoszczy, choć pojawiły się głosy wstrzemięźliwie traktujące ten pomysł.
Radni PiS, jakby przeczuwając ciężkie i niekoniecznie zwycięskie boje nad ustawą powołującą UM w Sejmie, skupili się na atakowaniu prezydenta Rafała Bruskiego jak i PO za bezczynność przez lata rządów koalicji PO-PSL, a radni z Platformy bronili stanowiska samorządu.
PRZECZYTAJ:Samorząd studencki CM wskazał, dlaczego UMK boi się odejścia medyków
PRZECZYTAJ:Zaproszenie (nie) do odrzucenia [UNIWERSYTET MEDYCZNY]
Gdy harcownicy nieco się zmęczyli, ustąpili pola parlamentarzystom i naukowcom, którzy podnieśli nieco jakość posiedzenia rady. Ale i wśród nich trudno było o jednomyślność.