Pierwsza była para. Ona, na oko 25 lat, w krótkiej spódniczce, on dziarski pięćdziesięciolatek. Pana Zenona zaszli od tyłu, pod drzwiami do klatki schodowej, a że schorowany człowiek z trudem się porusza, nie był w stanie zastawić sobą drzwi. - Powiedzieli, że cieknie u nas rura - relacjonuje senior. - Zdziwiłem się, bo gdy 15 minut wcześniej opuszczałem dom, było sucho. Zażądałem legitymacji - nie mieli. Uparcie szli ze mną na drugie piętro. Z nerwów nie mogłem włożyć klucza do zamka, więc ta kobieta zrobiła to za mnie i weszła do przedpokoju...
PRZECZYTAJ:Staruszkowie stale kupują cudowne leki, wpuszczają do domu obcych. Co robić?
Tam do akcji wkroczyła jednak energiczna żona. Spłoszyła dziwną parę. Dwie godziny później na klatkę schodową wszedł z listonoszem przedstawiciel firmy oferującej usługi telekomunikacyjne i energetyczne. Tym razem żona pana Zenona, na hasło: „tani prąd” już połykała haczyk. - Wierzyłam przedstawicielowi, miał identyfikator, i to podświetlany, profesjonalny. Córka była ze mną w kontakcie telefonicznym, obawiała się, że się wpakują w kłopoty, więc wezwała do nas policję. Policja spisała mnie i tego pana, doczytała też drobny druczek z umowy. Ja nie. Nie była tak korzystnie, jak sądziłam.
Dzień zakończył telefon z firmy oferującej kredyty. Pan Zenon (słabo słyszy, nie rozumie komunikatów) już dwa razy, nieświadomie, podpisał takie telefoniczne umowy...