Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoskie sny o akademickiej potędze [MAGAZYN]

Grażyna Ostropolska
Marzy się nam jeden silny uniwersytet, ale... Uniwersytetowi Technologiczno-Przyrodniczemu nie po drodze z Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego, za to chętnie połączyłby się z Collegium Medicum, którego toruński Uniwersytet Mikołaja Kopernika dobrowolnie nam nie odda.

Marzy się nam jeden silny uniwersytet, ale... Uniwersytetowi Technologiczno-Przyrodniczemu nie po drodze z Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego, za to chętnie połączyłby się z Collegium Medicum, którego toruński Uniwersytet Mikołaja Kopernika dobrowolnie nam nie odda.
<!** Image 3 align=none alt="Image 220143" sub="Rysunek: Łukasz Ciaciuch">
Burzliwa sesja Rady Miasta (4 września) poświęcona bydgoskim uczelniom wznieciła emocje, które nie stygną do dziś. Słowa, które tam padły, podzieliły bydgoszczan.
- Prezydent Rafał Bruski i przewodniczący rady Roman Jasiakiewicz słusznie skarcili władze UKW - twierdzą jedni.

<!** reklama>

- Jeśli miasto nie pomoże UKW w utrzymaniu statusu pełnoprofilowego uniwersytetu, to toruński UMK chętnie bydgoską uczelnię przyłączy do siebie, tak jak to zrobił z naszą Akademią Medyczną - straszą drudzy.

Są też tacy, którzy twierdzą, że na sesji doszło do politycznej hucpy, spowodowanej niechęcią miejskich włodarzy do rektora UKW, który uczynił byłego prezydenta Konstantego Dombrowicza swoim doradcą.

Na sesji uchwalono zmiany w przyznawaniu mieszkań z zasobów ADM. Ich najemcami mogą być teraz również pracownicy naukowi, ale tylko ci z tytułem profesora i doktora habilitowanego (spoza Bydgoszczy i gmin ościennych).

Ma to szczególne znaczenie dla UKW, który w 2015 r. może stracić status pełnoprofilowego uniwersytetu, jeśli nie uzyska uprawnień do nadawania stopni doktorskich na minimum 10 kierunkach, a to wiąże się, m.in., z pozyskaniem co najmniej kliku samodzielnych pracowników naukowych z tytułami profesora i doktora habilitowanego właśnie.

Zanim projekt nowej uchwały zyskał akceptację radnych, padły pod adresem UKW ostre słowa: - Miasto nie może ciągle działać w sprawach tej uczelni
jak ratownictwo medyczne

- oznajmił Bruski, a Jasiakiewicz zarzucił władzom UKW brak pomysłu na niż demograficzny.

Piotr Malinowski, prorektor ds. finansów i rozwoju tej uczelni uważa te zarzuty za niesprawiedliwe. Rozdał radnym gruby skrypt, w którym przedstawił kierunki rozwoju UKW, i odniósł wrażenie, że niewielu go przeczytało.

- Przypominam, że nasz uniwersytet powstał ze szkoły pedagogicznej, ale ustawa o szkolnictwie wyższym postawiła nam poprzeczkę znacznie wyżej i musimy do 2015 r. zdobyć uprawnienia do nadawania stopni doktorskich na 10 kierunkach, w tym co najmniej po dwa w trzech podstawowych grupach - mówi prorektor.

Nie było z tym problemu w grupie humanistycznej i od dawna nadaje się doktoraty z historii, literaturoznawstwa, językoznawstwa oraz dodatkowo: z pedagogiki, psychologii, nauki o polityce i dyrygentury, bo... - To pochodna naszej historii. Zdobyliśmy też takie uprawnienia na kierunkach: biologia i mechanika, a wspólnie z Polską Akademią Nauk stworzyliśmy możliwość pozyskania stopnia doktora na informatyce i inżynierii materiałowej - wylicza Piotr Malinowski.

Teraz uczelnia stara się o taką możliwość odnośnie fizyki, ekologii i matematyki. Czas nagli, bo warunkiem  przyznania brakujących uprawnień do 2015 r. (taki termin, i to już kolejny, określił Sejm) jest co najmniej roczny staż tych, którzy uzupełnią niezbędne minimum kadrowe.

To oznacza, że aby nie stracić statusu pełnoprofilowego uniwersytetu, uczelnia musi zawrzeć umowy z nowymi profesorami i doktorami habilitowanymi już od 1 października. Problem w tym, że wszyscy kandydaci pochodzą spoza Bydgoszczy i aby się tu sprowadzić (wraz z rodziną) potrzebują nie tylko wysokich pensji, ale i mieszkań. - Spotykamy się na sesjach takich, jak ta
kiedy się pali
i trzeba ratować uniwersytet, a na co dzień brakuje dialogu - zarzucił władzom UKW prezydent Bruski.

- Przez długie lata nie mogliśmy zgromadzić odpowiedniej kadry z dziedziny nauk matematycznych, ale ostatni konkurs wyłonił samodzielnego profesora tytularnego i jeśli go zatrudnimy, nasz wniosek o uprawnienie nadawania tytułu doktora matematyki spełni formalne wymogi - wyjaśnia prorektor Piotr Malinowski.

Konkurs na stanowiska dla ekologów w wydziale nauk przyrodniczych też lada dzień ma być rozstrzygnięty. Prorektor przekonuje, że młody bydgoski uniwersytet (istnieje od 2005 r.) nie był w stanie wykształcić własnej kadry w nowych dziedzinach, a zwłaszcza w naukach ścisłych, bo dochodzenie do tytułu doktora habilitowanego trwa zwykle od 5 do 8 lat.

- Nauki ścisłe należą do eksperymentalnych  i wymagają odpowiedniej aparatury, więc ten proces się wydłuża, a my już nie mamy czasu i innego wyjścia niż zatrudnienie naukowców z zewnątrz - tłumaczy pośpiech, bardzo źle przyjęty przez uczestników sesji.

- Nie można nam zarzucić braku życzliwości dla UKW, bo wszyscy prezydenci Bydgoszczy mu pomagali. Uniwersytet dostawał od miasta nieruchomości i nie zawsze robił z nich właściwy użytek. Budynek u zbiegu Chodkiewicza i Sułkowskiego sprzedał, na terenie po dawnym MPOM niczego nie zbudował, tylko go wydzierżawił - wylicza Roman Jasiakiewicz i dodaje, że bez określenia pewnych warunków
nie może być prezentów dla uczelni:
- Bo to nie jest zadaniem własnym samorządu - mówi - choć mamy świadomość, jak kolosalną miastotwórczą rolę odgrywa uniwersytet.

Włodarze miasta wypominają UKW kiepską pozycję w uczelnianych rankingach. - Zauważamy też to, czego uczelnia nie chce zauważyć, że niż demograficzny wywrze wpływ na liczbę studentów i może się okazać, że pieniądze, które wpłyną na konto, będą mniejsze niż koszty funkcjonowania uczelni - ostrzega przewodniczący rady miasta. Wytyka UKW nadmiernie rozbudowany wydział pedagogiki i brak kierunków: prawa oraz ekonomii, a prezydent Bruski apeluje: - Skończcie z produkowaniem bezrobotnych absolwentów.

Władze UKW tłumaczą, że bez takich kierunków jak pedagogika uczelnia straci status pełnoprofilowego uniwersytetu, a na statystki dotyczące bezrobotnych absolwentów, prezentowane na sesji przez Powiatowy Urząd Pracy, należy spojrzeć nieco inaczej. - Zarejestrowano w ubiegłym roku 313 bezrobotnych absolwentów pedagogiki, ale tylko 54 z nich kończyło studia w naszej uczelni, zaś 259 gdzie indziej - zauważa Piotr Kwiatkowski, rzecznik UKW i oblicza, że bezrobotnych jest zaledwie 5 proc. ubiegłorocznych absolwentów uczelnianej pedagogiki.

- Na pedagogikę nadal są chętni. Nie przyjmiemy ich my, to zrobią to szkoły prywatne. I nie należy zapominać, że pedagogika to nie tylko nauczyciele. Nasze społeczeństwo się starzeje i są potrzebne opiekunki. Kto ma je kształcić, jeśli nie my? - pyta prorektor Malinowski i dodaje: - Oczywiście możemy likwidować uniwersytety i tworzyć w ich miejsce politechniki, a wtedy
inżynierowie będą grać na skrzypcach, robić wystawy.
Tylko, że taka polityka daleko nas nie zaprowadzi. Na tle sporów, dotyczących tego jaka uczelnia myśli perspektywicznie, a jaka zostaje w tyle, pojawia się propozycja: - Panowie, zastanówcie się, czy nie pora tworzyć międzyuczelniane wydziały np. ochrony środowiska, studium języków obcych czy wychowania fizycznego - apeluje Roman Jasiakiewicz do władz bydgoskich uniwersytetów. Propozycja, której celem są oszczędności, nie spotyka się z entuzjazmem.- Nie wiem, czy to prawnie możliwe, bo student jest przypisany do konkretnej uczelni, która odpowiada za jego kształcenie, ma określony program, odpowiada za uzyskane przez absolwenta umiejetności i kompetencje, więc stworzenie międzyuczelnianych wydziałów wymagałoby zapewne zmiany ustawy o szkolnictwie wyższym - zauważa Mieczysław Karol Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego.

Przypomina, że UTP ma już dwa kierunki kształcenia w zakresie ochrony środowiska i nie potrzebuje kolejnego, a kiedy uczelnia chciała włączyć w swoje struktury Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych, to sejmik wojewódzki je rozwiązał. - Być może międzyuczelniane centrum sportu miałoby jakieś ekonomiczne uzasadnienie - ocenia. Niektórzy politycy idą dalej i proponują: - Czas
połączyć UKW, UTP i Collegium Medicum
w jeden wielki i silny bydgoski uniwersytet. Naprawić to, co zepsuliśmy, oddając Toruniowi Akademię Medyczną.

Tym apelom towarzyszą wypominki i żale. - Toruńskie lobby w bydgoskiej Akademii Medycznej wyrwało nam tę uczelnię podstępem. To była transakcja wiązana, przyklepana na samej górze - UMK bierze w jasyr naszą uczelnię medyczną, a w zamian za tę zgodę Akademia Bydgoska zostanie uniwersytetem - słyszymy. Do tych zmian doszło w latach 2004-2005 i...

- Do dziś odbijają się nam czkawką. Gdyby profesor Domaniewski, który tworzył bydgoską akademię medyczną od podstaw, był wtedy rektorem, a nie prof. Śliwka, która go zastąpiła, na pewno by do tego nie dopuścił - twierdzą najstarsi pracownicy Collegium Medicum.Możliwości połączenia się z UKW nie widzą władze UTP - Przyjęliśmy politykę samodzielności finansowej uczelni i poszczególnych wydziałów, nie chcemy więc wchodzić w deficytowe kierunki, łącząc się z mającym trudności finansowe uniwersytetem. 

Przykłady uniwersytetów w Opolu czy Zielonej Górze odstraszają. Bardziej byłoby nam po drodze z Collegium Medicum, ale takie połączenie wymagałoby pełnej zgody obu środowisk akademickich oraz senatów UTP i UMK, do czego zapewne nie dojdzie, bo odwróciłoby to proporcje akademickości obu miast, na co Toruń zapewne nigdy się nie zgodzi.

- Pracownicy Collegium Medicum mogą się przecież z UMK zwolnić i za pomocą ustawy sejmowej powołać w Bydgoszczy nowy uniwersytet medyczny - podpowiada Roman Jasiakiewicz.

- Myślę, że to jest nierealne - ocenia Marcin Czyżniewski, rzecznik UMK, a jego koledzy z uczelni chętnie podsuwają taką deskę ratunkową dla UKW: - Dobrze się nam z tą uczelnią współpracuje, więc możemy ją przyłączyć i będziemy tworzyć wspólny pełnoprofilowy uniwersytet.**


<!** Image 4 align=left alt="Image 220144" >OPINIA
Prof. Maciej Świątkowski, radny sejmiku wojewódzkiego:

- W ramach tzw. kontraktu terytorialnego, finansowanego z unijnych funduszy, przygotowujemy przedsięwzięcie, w którym będą uczestniczyć uczelnie bydgoskie i UMK w ramach jednego konsorcjum. Chodzi o pozyskanie pieniędzy na badania naukowe, związane z ekologią i zdrowym żywieniem. Jest to szansa na rozwój uczelni i transfer naukowej myśli do przemysłu. Produkujemy niezłe płody rolne, ale nasze przetwórstwo nie jest doskonałe. Na bazie wyników naszych badań mogą powstać nowe firmy, produkujące żywność o podwyższonej wartości zdrowotnej, i możemy uczyć społeczeństwo tego, jak się dobrze odżywiać. Marzy mi się, by jak najwięcej bydgoszczan brało udział we wspólnych przedsięwzięciach oraz tworzeniu wojewódzkiej strategii, zamiast krzyczeć o tym, jak jest źle i jak nas Toruń oszukuje.**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera