Potwierdzają się nasze wczorajsze informacje na temat niepokojącej sytuacji w Bydgoskich Fabrykach Mebli.
- Na początku lipca, na spotkaniu z przedstawicielami właścicieli grupy IMS, do której należy nasz zakład, usłyszeliśmy, że BFM zostaną wyciszone i nie będą już produkowały mebli. To jest dla nas nie do zaakceptowania - mówi przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych w Bydgoskich Fabrykach Mebli Krzysztof Jaszczak.
Informacji niewiele
Ani on, ani przewodniczący drugiej organizacji związkowej, działającej na terenie BFM, Włodzimierz Brzeziński, tak naprawdę nie wiedzą nic więcej. Mimo trzech spotkań z zarządem spółki i postawienia wielu pytań dotyczących przyszłości zakładu i losu pracowników, nie otrzymali żadnych konkretnych odpowiedzi. Tak przynajmniej twierdzą.
- Nie wiemy, czy firmie grozi upadłość, likwidacja czy też zostanie ona przejęta. Nie mamy pojęcia, czy pracownicy będą grupowo zwalniani. Do tej pory nie padło żadne z tych słów. Wiemy za to, że od maja pracownicy BFM są werbowani przez inną spółkę naszej grupy, HM Helvetia Meble Wieruszów. Po naszej interwencji chociaż przestano to robić na terenie zakładu. Nie podoba nam się to, że pracodawca pomija związki zawodowe i próbuje docierać bezpośrednio do pracowników - mówi Włodzimierz Brzeziński, reprezentujący w zakładzie NSZZ Solidarność.
Nie wiemy czy firmie grozi upadłość, likwidacja czy też zostanie ona przejęta. Pracodawca pomija związki - Włodzimierz Brzeziński
Dodaje, że do tej pory zarząd spółki przekazywał związkom zawodowym różne wersje przyszłych losów BFM. Jedna z nich, uspokajająca, zakładała, że fabryka nadal będzie produkować, ale we współpracy z Wieruszowem, co zresztą czyni od kilku lat. Park maszynowy przy Nowotoruńskiej od jakiegoś czasu przystosowany jest częściowo do produkcji mebli dla Helvetii.
- To też nas niepokoiło od dawna. Bo widzieliśmy, że rezygnuje się z naszych wyrobów, a wszystko jest przystosowywane pod Wieruszów - mówi Włodzimierz Brzeziński.
Wysłannicy IMS Group z Lichtensteinu, Bernd Wagner i Olaf Hoppelshauser, z którymi rozmawiali w lipcu związkowcy z bydgoskiej fabryki nie mówili już o współpracy z Wieruszowem.
- Z przerażeniem usłyszeliśmy, że ze względu na trudną sytuację finansową Bydgoskie Fabryki Mebli nie są w stanie dalej produkować i będą wyciszane. Panowi powiedzieli nam, że produkcją zajmie się spółka z Wieruszowa, korzystając z dotychczasowych obiektów BFM - dodaje Krzysztof Jaszczak.
Jeden może, drugi nie
- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. BFM nie może dalej produkować, a Helvetia, mimo że chce robić to na tych samych maszynach i z udziałem tych samych ludzi, może?- zastanawia się Włodzimierz Brzeziński z NSZZ Solidarność.
W BFM, jak przekazali nam związkowcy, pracuje obecnie 391 ludzi. Większość w hali przy ul. Nowotoruńskiej.
Chcieliśmy porozmawiać z członkami zarządu spółki HM Helvetia Meble Wieruszów o przejmowaniu bydgoskich pracowników. Obydwaj prezesi byli jednak dla nas nieuchwytni. Jak nas poinformowano, jeden szykował się do zagranicznego wyjazdu służbowego, drugi jest na urlopie.
Od wtorku czekamy na obiecane stanowisko Zarządu BFM. Do tematu wrócimy.
Zdaniem autora
Więcej szacunku
Wielki biznes rządzi się swoimi prawami. To niepisane zasady, w których zysk jest zawsze ważniejszy. Od człowieka ważniejszy, od poczucia sprawiedliwości, prawdomówności, przyzwoitości. Kiedy jest się właścicielem holdingu z siedzibą gdzieś daleko, naprawdę tak trudno jest dojrzeć człowieka, który pół swojego życia poświęcił fabryce? Nie myśli się o jego emocjach i wrażliwości. Zamiast tego kombinuje się, jak tu zrobić, żeby ponieść jak najmniejsze koszty, by dalej móc układać swoje korporacyjne klocki. Naprawdę nie da się tego robić w Polsce w lepszym stylu?
Piotr Schutta
