Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski teatr jednak nie dla każdego - osoba niepełnosprawna miała kłopot

Joanna Pluta
Joanna Pluta
- Również w bydgoskim teatrze przed laty zdarzało mi się bywać i ani razu nie spotkałam się z podobną sytuacją, znaczy to, że jeśli się chce, to można - mówi nam Monika.
- Również w bydgoskim teatrze przed laty zdarzało mi się bywać i ani razu nie spotkałam się z podobną sytuacją, znaczy to, że jeśli się chce, to można - mówi nam Monika. Dariusz Bloch
Cierpiąca na rzadkie schorzenie mieszkanka Bydgoszczy chciała się wybrać na jeden ze spektakli w Teatrze Polskim. Nie dostała jednak zgody na to, by wstawić na widownię leżak, niezbędny do tego, by mogła się na nim położyć i obejrzeć przedstawienie. - I tak już musimy naginać przepisy, żebyście mogli przebywać na sali - usłyszała.

Monika jest doktorem psychologii i malarką. Cierpi na rzadki Zespół Ehlersa-Danlosa, który objawia się deficytem układu ruchu. Silny ból doskwiera jej najbardziej, gdy stoi i siedzi. Od kilkunastu lat życie ułatwia jej więc leżak ogrodowy. To dzięki niemu uczestniczy w różnego rodzaju wydarzeniach - również kulturalnych.

Dla leżaka nie ma miejsca na widowni

30 stycznia tego roku przez internet zarezerwowała bilety - dla siebie i opiekuna - na granych następnego dnia na kameralnej scenie Teatru Polskiego „Beksińskich”. Potem zadzwoniła do kasy, by potwierdzić rezerwację.

- Chciałam też wiedzieć, czy miejsce dla opiekuna będzie zarezerwowane wystarczająco blisko mojego leżaka – mówi. - Po kwadransie pani z kasy oddzwoniła, informując, że zdaniem kierownika działu promocji i sprzedaży „scenografia spektaklu nie pozwala na umieszczenie leżaka na widowni”. W zamian zaproponowała mi… płytę DVD z nagraniem „Beksińskich”, ewentualnie zakup biletów na inny spektakl, ale taki, grany już na dużej scenie.

Monika nie kryje, że się zdenerwowała. - Poprosiłam o rozmowę z rzeczonym kierownikiem. Na wstępie usłyszałam, że na spektakl, na który chciałam pójść nie ma już miejsc, mimo że wcześniej dwukrotnie - najpierw przez internet, potem telefonicznie - te miejsca zostały zarezerwowane - opowiada. - Później usłyszałam, że aby wstawić na widownię mój leżak, trzeba by było wyrzucić pięć siedzących miejsc. Dodam tylko, że leżak ma wymiary 2x1 m. Ostatecznie powiedziano mi, cytuję, „i tak już musimy naginać przepisy, żebyście mogli przebywać na sali”. Rozumiem, że chodziło o osoby niepełnosprawne.

I tak już musimy naginać przepisy, żebyście mogli przebywać na sali...

Incydent opisała na swoim profilu facebookowym. Zareagował jeden z jej znajomych, który zadzwonił w tej sprawie do teatru. - Otrzymał informację, że co prawda na spektakl w terminie, który mnie interesował, przyjść nie mogę, ale za to w następnym już tak. I to z leżakiem - relacjonuje. - Dla mnie to nie jest proste, bo żeby wyjść do teatru, potrzebuję opiekuna, jestem więc zależna od planów i chęci drugiej osoby.

Oficjalne pismo do dyrektora teatru

Monika odpuściła temat ze względu na stan zdrowia. Kilka dni później zdecydowała się jednak napisać do dyrektora Teatru Polskiego oficjalne pismo z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.

„Zapytuję więc pana (...): jakie warunki powinien spełniać chory Polak, który porusza się na wózku inwalidzkim lub leżaku i który pragnie zobaczyć spektakl kameralny na tzw. małej scenie? Czy powinnam wykupić z wyprzedzeniem wspomniane przez mojego rozmówcę 5 dodatkowych miejsc, żeby zmieścić się z leżakiem zajmującym raptem 2,5 miejsca? Z jakim wyprzedzeniem mam to uczynić? (...) Co ciekawe, mój leżak nigdy nie był umieszczany pomiędzy siedzeniami. Zawsze stał obok nich i nikomu nie zawadzał (…)” - pisze.

I dodaje: „Jest mi przykro, iż zostałam potraktowana w sposób jawnie dyskryminujący w mieście, które od 2001 roku uważam za moją małą ojczyznę. (…) Bywałam na różnorodnych kameralnych spektaklach i to zarówno w Polsce, jak i w Niemczech oraz Szwecji. I nie tylko nigdy nie miałam kłopotu z dostaniem się na widownię, ale organizatorzy sami proponowali zmiany w przestrzeni teatralnej tak, aby osoba chora mogła w pełni uczestniczyć w spektaklu".

- Również w bydgoskim teatrze przed laty zdarzało mi się bywać i ani razu nie spotkałam się z podobną sytuacją, znaczy to, że jeśli się chce, to można - mówi nam. - Nie do końca rozumiem też ułatwienia finansowe, jakie oferuje teatr dla osób niepełnosprawnych. Jaki mają sens, skoro osoba niepełnosprawna i tak nie jest w stanie dostać się na spektakl - dodaje. Teraz czeka na odpowiedź na swoje pismo do dyrektora teatru.

My również czekamy na komentarz. Pytania w tej sprawie wysłałam do teatru w środę, 6 lutego. W piątek, 8 lutego, poinformowano mnie, że odpowiedź dostanę po zaplanowanej na 16 lutego premierze.

Ratusz ubolewa i poprosi o wyjaśnienie

- Jesteśmy zdumieni zarówno opisaną sytuacją, jak i reakcją władz Teatru Polskiego już post factum - komentuje Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Rafała Bruskiego [teatr jest instytucją miejską - przyp. red.]. - Jako miasto dbamy o to, by przestrzeń publiczna była możliwie najbardziej dostępna dla osób nie w pełni sprawnych – stąd m.in. dostosowywanie budynków i dbałość, by nowo powstające obiekty były dostępne dla wszystkich. Przytoczona sytuacja pokazuje, że bariery mentalne najtrudniej wykorzenić. Tym bardziej dziwi to w przypadku instytucji, która, zgodnie z deklaracjami dyrektora Gajdzisa, miała być otwarta dla wszystkich. Ubolewamy, na pewno będziemy prosić pana dyrektora o wyjaśnienia - kończy.

Do sprawy wrócimy.

Flash Info odcinek 1 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bydgoski teatr jednak nie dla każdego - osoba niepełnosprawna miała kłopot - Gazeta Pomorska