Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski PUP ogranicza zatrudnienie

Sławomir Bobbe
Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy Tomasz Zawiszewski uważa, że praca jego urzędników nie zawsze jest odpowiednio zauważana i doceniana
Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy Tomasz Zawiszewski uważa, że praca jego urzędników nie zawsze jest odpowiednio zauważana i doceniana Andrzej Muszyński/Archiwum Polskapress
O bezrobociu i zmianach w działaniu urzędów pracy rozmawiamy z Tomaszem Zawiszewskim, dyrektorem PUP w Bydgoszczy.

Czy Pana krzesło stało się ostatnio szczególnie gorące? Myślę tu o zapowiedziach polityków, którzy mówią o reformach urzędów pracy, a w bardziej radykalnych programach - nawet o ich likwidacji.
Zapowiedź reformy nie mówiła o likwidacji, a o przeniesieniu funkcji, które pełnią urzędy pracy, do administracji rządowej. Ministerstwo na razie nie realizuje tego pomysłu i nie zdarzy się to w przyszłym roku. Projekt nowelizacji ustawy czy nowa ustawa o promocji zatrudnienia zakładał też kilka innych rzeczy, które, moim zdaniem, byłyby właściwie. Chodzi o uproszczenie tych wszystkich instrumentów, które rzeczywiście są skomplikowane. Obecnie pewne rzeczy są dla naszych klientów niezrozumiałe, na przykład profilowanie. Być może, te zmiany zostaną wprowadzone, na razie nie ma jednak nawet projektu ustawy, mamy zobaczyć go po wakacjach.

Dyrektorzy PUP-ów mieliby być wyłaniani w konkursach. Pan musiałby także do niego stanąć...
Już raz stawałem, przecież w tej chwili dyrektorzy też są wyłaniani w konkursach, tyle, że kto inny jest szefem. Przełożonym dyrektora PUP jest starosta powiatu, a w moim przypadku prezydent miasta i starosta powiatu bydgoskiego, którzy podpisują porozumienie, bo nasz urząd funkcjonuje na obszarze dwóch powiatów, grodzkiego i ziemskiego.

QUIZ: Jak dobrze znasz gwarę kujawską?


Rząd zapowiada reformę, ale niektóre ugrupowania, na przykład Kukiz’ 15, głośno mówią o potrzebie likwidacji PUP-ów, jako struktur według nich niewydajnych i przejadających publiczne środki. Powołują się przy tym na raport NIK sprzed kilku lat, który wskazuje na niedociągnięcia w urzędach pracy.

Raport pochodzi z wcześniejszych lat. W 2014 roku weszła w życie duża reforma, która położyła nacisk na efektywność urzędów. Mało tego - zostały wprowadzone zapisy, które uzależniały przyznanie środków na funkcjonowanie urzędu z puli ministra od osiągnięcia określonych wskaźników. Wprowadzono trzy podstawowe wskaźniki - efektywność zatrudnieniową, czyli mówiąc wprost - ile osób bezrobotnych, które są uczestnikami różnych programów (szkoleń, staży, prac interwencyjnych, robót publicznych), przestaje być bezrobotnymi w sposób efektywny - czyli podejmuje pracę na minimum trzy miesiące. Drugi wskaźnik - efektywność kosztowa, czyli jaki jest przeciętny koszt aktywizacji jednej osoby. Trzeci - to udział doradców klienta, czyli tych pracowników, którzy zajmują się obsługą bezrobotnych w ogólnej liczbie pracowników PUP. Jeżeli z tych trzech wskaźników dwa nie zostaną uzyskane, urząd traci na tym finansowo. To z jednej strony zachęta, z drugiej działa mobilizująco, żeby te wskaźniki poprawiać.

Według NIK, staże były efektywne w około 30 procentach, szkolenia - niewiele powyżej 20 procent. Z dnia na dzień zmieniła się wydajność urzędów?

Z dnia na dzień nie, ale trzy lata wystarczają, żeby ją poprawić. Wprowadzono też profilowanie, żeby określić, która z grup powinna być „finansowana”. Profile zakładają, że osoby z pierwszym profilem pomocy są na tyle przygotowane do wejścia na rynek pracy, że nie potrzebują wsparcia finansowego. Korzystają z podstawowej usługi, jaką jest pośrednictwo pracy i z otwartych ofert pracy. Osoby z trzeciego profilu - oddalone od rynku pracy - najpierw wymagają wsparcia, psychologicznego czy doradczego, zanim zaczną szukać zatrudnienia. Osoby z drugiego profilu to dwie trzecie klientów wszystkich urzędów pracy, to głównie do nich kierowana jest pomoc. To też miało zwiększyć efektywność. Co roku w czerwcu, ministerstwo przedstawia wyniki - dla całego kraju za ubiegły rok to wskaźnik 78 procent.

Ile osób pracuje w Powiatowym Urzędzie Pracy, a ile z nich pracuje bezpośrednio z bezrobotnymi?
Zatrudnienie w PUP stosunku do zeszłego roku spadło o 14 pracowników. Ma to związek z sytuacją na rynku, jest mniej bezrobotnych, więc i mniej osób potrzebnych do ich obsłużenia, ale i mniej pieniędzy na utrzymanie pracowników. Dostaliśmy około 700 tysięcy złotych mniej. Gdyby nie pomoc starosty i prezydenta Bydgoszczy, zwolnienia byłyby dwukrotnie większe. Łącznie 67 na 120, nieco ponad połowa, zajmuje się obsługą bezrobotnych. Robimy też rzeczy, które nie są medialne, typu rejestracja czy ubezpieczenia zdrowotne, to wiele papierkowej pracy, której nikt nie widzi. Dla ponad 10 tysięcy bezrobotnych jesteśmy jak pracodawca, bo to my zgłaszamy ich do ubezpieczenia zdrowotnego. Bardzo duży przyrost pracowników z Ukrainy też odbija się na naszej pracy, bo to my rejestrujemy oświadczenia pracodawców. Kiedyś było ich kilkaset rocznie, w zeszłym roku było to 27 tysięcy.

Przeczytaj też: Odlotowy pomysł na zarobek. Z dronem albo z żelazkiem

WARTO WIEDZIEĆ

Statystyka pokazuje, że na rynku pracy jest lepiej. - Zawsze patrzę na to, ile jest ofert pracy - mówi Tomasz Zawiszewski. - W ubiegłym roku było ich 21 tysięcy, to jedna czwarta wszystkich ofert z całego województwa kujawsko-pomorskiego. Teraz po pięciu miesiącach, jest 10,5 tysiąca ofert więc widać, że ten rok też może być niezły. Spodziewam się, że czerwiec będzie kolejnym miesiącem spadków bezrobocia, które nie przekroczy 4,5 procent. Choć, z punktu widzenia pracodawcy, to niezbyt dobra informacja, bo oznacza, że trudniej mu będzie znaleźć osoby do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!