Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski Cafu. Teraz czas na jego Ruch

Marcin Karpiński
Igor Lewczuk zdobył decydującą bramkę w seri rzutów karnych, która dała Zawiszy Puchar Polski
Igor Lewczuk zdobył decydującą bramkę w seri rzutów karnych, która dała Zawiszy Puchar Polski Dariusz Bloch
Rozmowa „Expressu” z obrońcą Zawiszy Igorem Lewczukiem, który w niedzielę wróci na dobrze sobie znane podwórko. W Chorzowie spędził dwa sezony. Teraz w barwach Zawiszy przegrał z Ruchem dwukrotnie. Czas na rewanż.

Dobrze pan wspomina Chorzów?
Pozytywnie. Też zagraliśmy w finale Pucharu Polski, w którym akurat nie wystąpiłem z powodu kartek. A co więcej, zostaliśmy wicemistrzami Polski. Mój pierwszy rok w Ruchu był lepszy od drugiego. Najlepszego meczu w barwach „Niebieskich” nie pamiętam, natomiast najważniejszy był z Lechią w ostatniej kolejce ligowej sezonu 2011/2012, gdy walczyliśmy o mistrza. Wygrana nic nam jednak nie dała. Do tytułu zabrakło nam punktu, triumfował Śląsk Wrocław. Dalej mam w Chorzowie wielu kolegów. Sentyment do tego klubu pozostał.

Czy finansowo też pan na tym dobrze wyszedł?
Zarobki były większe aniżeli w Zawiszy, lecz różnie było z dotrzymywaniem obietnic...
W tym sezonie Ruch ograł Zawiszę dwukrotnie. Bardziej dotkliwa porażka była u siebie, 0:3. Zostało wam to mocno w głowach?
Dziwne by to było, gdybyśmy tego w żaden sposób nie odczuwali. Swoje wprawdzie już osiągnęliśmy, ale wciąż musimy udowadniać, że wejście do grupy mistrzowskiej nie było dziełem przypadku. Motywacja jest w nas nadal. Nie możemy już mówić o uczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Ciągle pragniemy iść do przodu. Każdym meczem pracujemy na swoje nazwisko i nadal chcemy być dobrze oceniani.

Czego pan i pana koledzy możecie się obawiać w niedzielę?
Musimy być przygotowani na walkę. Dużo walki. Ruchowi determinacji na pewno nie zabraknie, więc musimy im odpowiedzieć tym samym. Jeśli chodzi o umiejętności, są one zbliżone. Powinien to być wyrównany pojedynek, który, mam nadzieję, zakończy się dla nas sympatycznie. Przydałoby nam się teraz zdobyć w lidze kilka punktów.

Patrząc na statystyki groźni są Grzegorz Kuświk w roli strzelca i Filip Starzyński w roli asystenta.
Grzesiek też nie dostawał szansy u poprzedniego trenera. Teraz mu zaufano i ma jedenaście goli na koncie. Starzyński gra równie dobrze i skutecznie podaje. Ale trzeba uważać na każdego. Kto by się spodziewał, że ostatnio strzeli nam gola Babiarz. Pewnie sam był zdziwiony.

Początki w Zawiszy nie były dla pana łatwe. Rzeczywiście groziło panu przejście do zespołu rezerw?

Mówiłem o tym ostatnio w studiu Canal Plus, ale to był tylko żart. Niewątpliwie jednak łatwo jest ferować wyroki po kilku miesiącach. W piłce jest jak w życiu. Jeden „odpala” od razu, drugi - by nabrać większej pewności sobie i trochę luzu - potrzebuje na to roku. Nie zawsze wszystko wychodzi. Choćby człowiek nie wiadomo jak chciał.

Przed panem kolejna szansa, by zagrać w reprezentacji, i to we wtorkowym meczu z Niemcami.
Liczyłem na to powołanie, ale radość jest taka sama. Mam tylko nadzieję, że niedzielny mecz nie odbije się na mojej formie. Bo zaraz z Chorzowa, razem z Wojtkiem Kaczmarkiem, jedziemy do Katowic i stamtąd w poniedziałek rano wylatujemy do Hamburga, by już o godzinie dwunastej stawić się na treningu.

Mówił już panu ktoś, że trochę pan przypomina dwukrotnego mistrza świata Brazylijczyka Cafu z jego najlepszych lat?
Spokojnie z tymi porównaniami. Żebym nie zwariował. Powiedzmy, że gram prawie jak Cafu (śmiech)...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!