https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bunt na garnuszku

Jarosław Reszka
Dziewięćset tysięcy złotych z budżetu miasta, 300 tys. z innych źródeł - tak w planach organizatorów miały się rozłożyć koszty Niepokornych. Czym są Niepokorni, do jakich nazwisk miała być doczepiona ta etykietka?

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Dziewięćset tysięcy złotych z budżetu miasta, 300 tys. z innych źródeł - tak w planach organizatorów miały się rozłożyć koszty Niepokornych. Czym są Niepokorni, do jakich nazwisk miała być doczepiona ta etykietka? Świat, poza paroma artystyczno-menedżerskimi kanapami i urzędniczymi biurkami, dowiedział się o Niepokornych dopiero wtedy, gdy plan pękł i rozlał się, roztaczając brzydki zapach. Był to pomysł na festiwal, którym Bydgoszcz zadziwi nie tylko Polskę - międzynarodowy i multimedialny. Rozmiar XL imprezy gwarantować mieli Bob Geldof i Wally Pfister - operator filmowy, laureat Oscara za zdjęcia do „Incepcji”. A obok nich niepokorni dziennikarze, dokumentaliści czy muzycy, jak punkowa legenda - Tomek Lipiński z zespołem Tilt. Czytając o takich planach, można się rozmarzyć, nieprawdaż? To są prawdziwi twórcy, nie jakiejś plastikowe gwiazdeczki od hitów na jedno lato.

<!** reklama>

Gdy jednak z chmur powrócimy na ziemię, warto wrócić do liczb pokazanych na wstępie. Jak to jest, że organizatorzy są umówieni z Geldofem i Pfisterem, Tomek Lipiński już ponoć potwierdza przyjazd na festiwal, a nie są jeszcze pewne źródła jego finansowania? I jak to możliwe, by tak ambitny pomysł, w dodatku zaawansowany w realizacji, nie skusił jako platforma promocji żadnej dużej, prywatnej firmy, w rodzaju Polskiej Telefonii Cyfrowej (tej od wrocławskiego festiwalu Era Nowe Horyzonty, do którego najbardziej można porównać ideę Niepokornych). Dlaczego firmy z potężnymi budżetami na promocję nie chcą dać 900 tysięcy, a ma to zrobić miasto? Wrocław na swoim festiwalu, owszem, występuje w roli głównego mecenasa, ale jest tam też główny sponsor, czyli wspomniana PTE, tudzież trzech dalszych sponsorów, 17 partnerów medialnych, 5 partnerów głównych, 21 partnerów oraz 3 współorganizatorów, obok Stowarzyszenia Nowe Horyzonty. Dlaczego więc za Niepokornych ma głównie zapłacić miasto? Nasuwają się dwie odpowiedzi: albo pomysł marketingowo nie jest tak atrakcyjny, by wielkie firmy gotowe byłyby nań wyłożyć nie aż tak wielkie pieniądze, albo organizatorzy postanowili ułatwić sobie życie. Po co szlifować posadzki w biurowcach korporacji, przechodzić przez sita selekcji, pisać biznesplany, skoro można poruszyć lokalne, towarzyskie układy i dzięki nim przyssać się do miejskiej kasy? Zwłaszcza gdy po ostatnim sukcesie zaimportowanego do Bydgoszczy festiwalu Camerimage nastawienie w mieście do imprez ze światowym połyskiem powinno być życzliwe.

<!** Image 2 align=none alt="Image 172958" sub="Sukces tegorocznego Camerimage w Bydgoszczy mógł rozbudzić apetyty na kolejny międzynarodowy festiwal w mieście Fot. Tymon Markowski">Stawiam na drugą odpowiedź. Czyli na łatwiznę. Charakterystyczna jest też reakcja jednego z organizatorów, Janusza Hetmana, który informację o zerwaniu przez prezydenta Bydgoszczy rozmów na temat finansowania Niepokornych skomentował przed dziennikarzami w taki sposób: „To cios nie tylko dla nas, ale i dla miasta i jego wizerunku. Światowi artyści zarezerwowali w swoich kalendarzach wrześniowy termin na przyjazd do Bydgoszczy. My zapłaciliśmy im z własnych kieszeni zaliczki (...) Będziemy głośno mówić: omijajcie Bydgoszcz, bo tutaj partnerów nie traktuje się poważnie. To postępowanie urzędników spowodowało, że Niepokorni trafią najpewniej do innego miasta”. Czyż nie brzmi to jak szantaż? Czy nie jest to próba pójścia w ślady Marka Żydowicza, szefa fundacji organizującej Camerimage, który w podobny sposób próbował wywierać presję najpierw na władzach Torunia, a potem Łodzi? Między Żydowiczem a Hetmanem jest jednak istotna różnica. Ten pierwszy zaczął grać Camerimage w czasie, gdy festiwal okrzepł i rzeczywiście stał się imprezą liczącą się na świecie. Janusz Hetman natomiast straszy Bydgoszcz zabraniem jej kota w worku. Swoją drogą, ciekaw jestem, ile to pieniędzy na zaliczki dla gwiazd wyłożył z własnej kieszeni. I dziwię się prezydentowi Bruskiemu, że po szantażu Hetmana nadal skłonny jest do współpracy i ewentualnego sfinansowania trzech czwartych wydatków na Niepokornych. Czy aby trochę sodówka nam nie odbiła? Bydgoszcz miastem wielkiego sportu, miastem wielkich festiwali. Tylko z dziurawymi ulicami nie możemy sobie poradzić.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gość
Świetny komentarz. Proponuję poczytać o panu Hetmanie - plastyku bydgoskim.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski