Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brukselo, ratuj polskie umowy!

Przemysław Łuczak rys. Łukasz Ciaciuch
To patologia, że aż połowa pracowników w Polsce zatrudnionych jest na czasowych umowach o pracę - uważają związkowcy i skarżą się na rząd do Komisji Europejskiej. Lepsza taka umowa niż żadna - to opinia ekonomistów i przedsiębiorców.

To patologia, że aż połowa pracowników w Polsce zatrudnionych jest na czasowych umowach o pracę - uważają związkowcy i skarżą się na rząd do Komisji Europejskiej. Lepsza taka umowa niż żadna - to opinia ekonomistów i przedsiębiorców.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194749" >

Według nich, polskie przepisy w wystarczającym stopniu chronią pracowników, a przypadkami łamania ich przez przedsiębiorców powinny zajmować się Państwowa Inspekcja Pracy i sądy. Czy Bruksela zechce nacisnąć na polski rząd?<!** reklama>

- Jeżeli co drugi pracownik zatrudniony jest na czas określony, to można mówić o pewnej patologii na naszym rynku pracy - stwierdza Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności”. A ponieważ polski rząd nie wykazuje szczególnej determinacji w walce z tą patologią, związek postanowił poskarżyć się na przepisy dotyczące zawierania umów o pracę na czas określony do Komisji Europejskiej. Skarga ma trafić do Brukseli na początku września. Gdyby KE uznała argumenty „S”, rząd będzie musiał zmienić prawo.

W Polsce najwięcej

Zdaniem związkowców, polskie przepisy, dotyczące zawierania umów na czas określony, są sprzeczne z europejską dyrektywą z 1999 roku, która zaleca ich stosowanie do niezbędnego minimum. - Nie chcemy walczyć z umowami czasowymi, lecz z ich nadużywaniem - zastrzega Marek Lewandowski.

W Polsce co trzecia umowa o pracę zawierana jest na czas określony. A kiedy weźmie się pod uwagę również wszystkie umowy o dzieło i umowy-zlecenia, nazywane przez związkowców „śmieciowymi”, co drugi pracownik zatrudniony jest czasowo. Pod tym względem wyprzedziliśmy nawet Hiszpanię, gdzie takich umów dotychczas było najwięcej w całej UE. Tymczasem średnia unijna wynosi 14,1 proc. Obecnie jest u nas aż 3,3 mln pracowników terminowych, w ciągu ostatniej dekady przybyło ich około 2 mln. Umowy na czas określony dotyczą zwłaszcza najmłodszych pracowników - do 24 roku życia to aż 85 proc., natomiast między 24. a 30. rokiem życia - 70 proc. Z raportu Ministerstwa Cyfryzacji wynika, że 60 proc. nowo zatrudnianych pracuje na kontraktach czasowych, w tym także umowach cywilnoprawnych.

Czego chce „Solidarność”?

„S” chodzi przede wszystkim o przepis pozwalający pracodawcy zatrudniać pracownika na czas określony tylko dwa razy. Trzecia umowa powinna być z mocy prawa automatycznie umową na czas nieokreślony, pod warunkiem, że od wygaśnięcia poprzedniej nie minął miesiąc. Tyle że akurat ten przepis, mający chronić interes pracowników, bardzo często jest omijany przez pracodawców, którzy potrafią zatrudniać ich na umowach terminowych przez całe lata. Kiedy kończy się umowa o pracę, proponują im umowę o dzieło, a po miesiącu czy dwóch podpisują z nimi kolejną umowę na czas określony. Dlatego okres między drugą a trzecią umową należy wydłużyć.

Przepisami dotyczącymi umów czasowych miałyby być objęte także umowy o dzieło i umowy-zlecenia. - To też są umowy na czas określony, ale wykonywane na gorszych warunkach - mówi Marek Lewandowski. - Tacy pracownicy nie otrzymują świadectw pracy dokumentujących drogę zawodową, nie mogą też wziąć kredytu mieszkaniowego.

Obecnie Komisja Trójstronna pracuje nad rządowym projektem, według którego umowy terminowe mogłyby być zawierane najwyżej na 24 miesiące (związki optują za 18 miesiącami), a okres wypowiedzenia zwiększony z obecnych dwóch tygodni do przynajmniej miesiąca.

Składki od „śmieciówek”

Zdaniem związkowców, od umów śmieciowych powinny być odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne. „S” już kilka miesięcy temu przekazała premierowi i prezydentowi projekty ustaw, „cywilizujących” rynek pracy, w których m.in. ten postulat jest uwzględniony. Zatrudnieni w tym systemie nie budują bowiem swojego kapitału emerytalnego, a wiek emerytalny został niedawno podniesiony do 67 lat. - Młodzi zatrudnieni na umowy śmieciowe bardzo często swoją pierwszą składkę emerytalną odprowadzają dopiero około 30. roku życia. Jak mają uzbierać swój kapitał emerytalny? - pyta przewodniczący „S” Piotr Duda.

Ekonomiści nie wierzą, że zwiększy to liczbę osób, wpłacających składki do powszechnego systemu emerytalnego. Zwłaszcza, że wielu młodych ludzi nie myśli o emeryturze i woli dostawać wyższą pensję.

Wyższe koszty pracy

- Znaczna część ludzi, szczególnie młodych, nie oczekuje umowy o pracę - mówi Dominika Staniewicz, ekspert BCC ds. rynku pracy. - Zresztą samo zawarcie umowy, nawet na czas nieokreślony, wcale nie zapewnia stabilizacji życiowej. O tym na ogół decyduje jakość pracy, zaangażowanie oraz kompetencje. Ci, którzy mają umiejętności poszukiwane na rynku, nie mają żadnego problemu z zatrudnieniem i pracują często na kontraktach, w których można zapisać równie duże zabezpieczenia jak w umowach o pracę.

Wyższe koszty pracy mogą sprawić, że część pracowników przejdzie do szarej strefy, a część wyląduje na bezrobociu. Zatrudniając na umowę o pracę za minimalną pensję (1500 zł), pracownik dostanie do ręki tylko 1111 zł miesięcznie, a łączny koszt pracodawcy wyniesie 1800 zł. Ten sam człowiek na umowie-zleceniu otrzyma o 200 zł więcej. Problem jednak w tym, że mówiąc o kosztach, przedsiębiorcy nie biorą pod uwagę korzyści, które czerpią z pracy zatrudnionego.

- Pracodawcy zawsze straszą wzrostem kosztów pracy i bezrobociem - dodaje Marek Lewandowski. - Ale obniżenia kosztów powinni szukać nie po stronie pracownika, lecz państwa, które je tworzy. Chcemy, żeby koszt pracy był pewną wartością, poniżej której się nie schodzi. Umowy śmieciowe są nadużywane, bo są znacznie tańsze od normalnych umów o pracę i łatwiej jest pozbyć się pracownika.

Nowe przepisy niepotrzebne

- Nowe przepisy nie są potrzebne, a przedsiębiorcami, którzy omijają prawo, powinny zajmować się Państwowa Inspekcja Pracy i sądy, które mogą przywrócić pracownika do pracy - mówi Dominika Staniewicz. Pracownicy jednak w obawie przed utratą zatrudnienia tylko w ostateczności procesują się ze swoimi pracodawcami, zwłaszcza w sprawie umów. W 2011 roku do sądów trafiło tylko kilkadziesiąt pozwów o ustalenie istnienia stosunku pracy. Natomiast w wyniku kontroli PIP, około 10 tys. osób pracujących na umowy cywilnoprawne lub bez umowy, uzyskało pisemne potwierdzenie istnienia stosunku pracy.

Jakie mogą być skutki zaostrzenia przepisów dotyczących umów na czas określony? - Każda reglamentacja dotycząca rynku pracy do tej pory zawsze przynosiła ograniczenie dostępności pracy i stworzenie większej bariery pomiędzy poszukującymi pracy a przedsiębiorcami - mówi Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. - Działalność przewodniczącego „S” w istocie jest działaniem przeciwko konstytucji, która gwarantuje swobodę zawierania umów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!