Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bombki z nieczynnej już fabryki „Sopel” mogą być atrakcją Bydgoszczy!

Justyna Tota
Justyna Tota
Rajmund Sobieski przed swym zakładem „Sopel” w Bydgoszczy, w którym ręcznie wyprodukowano miliony bombek, jakie miały swych odbiorów na całym świecie, m.in., w USA, Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Japonii, a nawet w Australii
Rajmund Sobieski przed swym zakładem „Sopel” w Bydgoszczy, w którym ręcznie wyprodukowano miliony bombek, jakie miały swych odbiorów na całym świecie, m.in., w USA, Skandynawii, Wielkiej Brytanii, Japonii, a nawet w Australii Dariusz Bloch
- Toruń ma pierniki, a Bydgoszcz może się chwalić tradycją produkowania bombek - mówi Rajmund Sobieski, który wraz z żoną Genowefą od 1979 r. prowadził Zakład Produkcji Ozdób Choinkowych „Sopel”, gdzie ręcznie tworzone bombki trafiały na choinki nie tylko w Polsce. W tym roku właściciele zdecydowali się zamknąć zakład, ale przemysłowe dziedzictwo: wzorcownię i kilka tysięcy ozdób chcą oddać za darmo miastu - dla przyszłych pokoleń i promocji Bydgoszczy.

Zobacz wideo: Zimowe atrakcje Bydgoszczy w sezonie 2021/2022

Państwo Genowefa i Rajmund Sobiescy Zakład Produkcji Ozdób Choinkowych „Sopel” przy ul. Wiejskiej 14 w Bydgoszczy założyli latem 1979 r., ale jak mówią, ich rodzinne tradycje w tej branży sięgają czasów przedwojennych.

W Bydgoszczy bombki produkowano jeszcze przed wojną

- Moja teściowa i teść od 1932 roku pracowali u Franciszka Bogacza, który na ulicy Dworcowej prowadził drogerię, a także fabrykę ozdób choinkowych. Do zakładu Bogacz sprowadził specjalistów z Turyngii, którzy nauczyli polski personel wydmuchiwać bombki. Stąd właśnie bombki własnej produkcji wzięły się w Bydgoszczy, ciesząc się zainteresowaniem na cały kraj - opowiada nam Rajmund Sobieski.

Nasz rozmówca dodaje, że dawniej produkcja bombek była sezonowa, zwykle zaczynała się na przełomie sierpnia i września. - My natomiast produkowaliśmy już je przez cały rok, na okrągło - przyznaje właściciel zakładu „Sopel”, którego pracownicy przez wszystkie lata działalności wytworzyli miliony bombek o najróżniejszych wzorach i kolorach.

- Mieliśmy w zakładzie własne laboratorium, w którym panie dekoratorki przez cały rok tworzyły wzory, a modelarz wykonywał różne formy - wyjaśnia pan Rajmund.

Polecamy

Bydgoszczanie postawili na nazwę „Sopel” i produkcję na cały świat

Czy nazwa zakładu „Sopel” wzięła się od ozdoby w formie sopelka? - pytamy.
- Nazwanie tak zakładu wyszło z inicjatywy mojej żony, a na sam pomysł złożyło się kilka rzeczy - objaśnia pan Rajmund. - Po pierwsze, nazywam się Sobieski - w szkole mówiono więc na mnie Sobek lub Sopel. A po drugie, chcieliśmy, by nasz zakład miał typowo polską i kojarzącą się z zimą nazwę, możliwą do wymówienia przez klientów zagranicznych.

No i rzeczywiście - nazwa „Sopel”, na której obcokrajowiec nie połamie sobie języka, okazała się przydatna, gdy po trudnych czasach komuny w bydgoskiej fabryce eksport zaczął stanowić aż 95 procent produkcji!

Ozdobami z Bydgoszczy strojono świąteczne drzewka od USA po Japonię i Australię!

- Produkowaliśmy na cały świat. Dla Stanów Zjednoczonych małych, „zwykłych” kulek robiliśmy dwa miliony, ale były też limitowane (2 tysiące sztuk i ani jednej więcej!) partie bombek o wzorach zastrzeżonych przez amerykańskie firmy. Do Holandii rocznie wysyłaliśmy 13 tirów bombek przez nas wyprodukowanych. Nasze bombki trafiały nawet do Australii i Japonii. Ozdoby „Sopla” były dostępne praktycznie wszędzie: mniej zamożni klienci mogli je nabyć w popularnych sieciówkach, natomiast bombki kunsztownie i bogato zdobione trafiały do najbardziej ekskluzywnych sklepów, np. w Szwajcarii czy do domu towarowego Harrods w Londynie - opowiada Rajmund Sobieski, a jego żona (księgowa „Sopla”) potwierdza, że tak było.

- W 1990 roku byliśmy pierwszym polskim zakładem ozdób choinkowych, który wystawił się w Norymberdze. By uczestniczyć w tych prestiżowych targach, czekaliśmy osiem lat, w kolejkę zapisaliśmy się jeszcze za komuny. Potem były inne targi, m.in. we na których zawsze mieliśmy największe (i najbardziej oblegane) stoiska- wspomina pan Rajmund.

Na bydgoską markę pracowali ludzie, a nie maszyny

O marce bydgoskiego „Sopla” decydowała nie tylko tradycja, ale przede wszystkim zatrudniani w niej fachowcy.
- Nasi pracownicy byli nie tylko fachowcami, ale mieli też „ to coś”. Ludzie pracowali u nas całymi rodzinami, często przez całe swoje zawodowe życie - mówi właściciel zakładu, jakiemu udawało się przetrwać nawet najcięższe czasy. Dlaczego zatem w 2021 roku podjęto decyzję o zamknięciu fabryki bombek „Sopel”?

- Mamy już swoje lata i nie mielibyśmy komu przekazać produkcji, nasza córka nie jest zainteresowana tą branżą. Zresztą, prowadzenie takiego zakładu jest jak praca w ogrodzie. Brakuje też fachowców. Nie mówiąc już o zalewających rynek wytwarzanych maszynowo plastikowych ozdobach z Chin - mówi Rajmund Sobieski.

Polecamy

Rajmund Sobieski: Chciałbym zachować dziedzictwo fabryki „Sopel” i zostawić je Bydgoszczy

Bydgoszczanin nie ukrywa, że wzorcownię „Sopla”, a wraz z nią kilka tysięcy bombek (w tym tych na specjalne okazje, jak Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej czy utworzenie Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy) chce przekazać miastu, w którym się urodził. Właściciel zakładu „Sopel” jest już po rozmowach z wiceprezydent Bydgoszczy Iwoną Waszkiewicz i Magdaleną Zdończyk z bydgoskiego Muzeum Okręgowego (do bydgoskiego muzeum właściciele zakładu przekazali już wiele ozdób, farb i brokatu, dzięki czemu do 23 XII grudnia br. każdy może wziąć udział w warsztatach z malowania bombek).

- Jestem dobrej myśli i wierzę, że pani wiceprezydent Iwona Waszkiewicz przychylnie podejdzie do tego pomysłu i znajdzie odpowiednie miejsce w mieście, by nasze tradycyjnie wyprodukowane ozdoby nie tylko zachować, ale i wyeksponować tak, by mieszkańcy i turyści mogli je oglądać. To byłaby atrakcja Bydgoszczy - wyjaśnia Rajmund Sobieski i wie, co mówi, bo przez ostatnie 10 lat fabrykę „Sopel” regularnie odwiedzały wycieczki.

- Nie zamieszczałem żadnego ogłoszenia, a przyjeżdżały do nas wycieczki z całego regionu. Autobus za autobusem. Na zwiedzanie chętni musieli się zapisywać na dzień i godzinę. Odwiedzały nas nie tylko dzieci, pojawiali się nawet żołnierze NATO - wspomina właściciel bydgoskiej fabryki „Sopel”. - Dziś odbieramy telefon za telefonem z pytaniem, czy straciliśmy rozum, że zamykamy taki zakład.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo