https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bohaterowie zaglądają do teczek

Grażyna Ostropolska
Teczki IPN. Jedni zaglądają do nich, by zaspokoić ciekawość, inni - by zdementować plotki. Są i tacy, którzy uzyskując status pokrzywdzonego, z czytania raportów o sobie rezygnują.

Teczki IPN. Jedni zaglądają do nich, by zaspokoić ciekawość, inni - by zdementować plotki. Są i tacy, którzy uzyskując status pokrzywdzonego, z czytania raportów o sobie rezygnują.

<!** Image 2 align=right alt="Image 19580" >Boją się prawdy o ludziach, których uważali za przyjaciół. Czego dowiedzieli się z lektury swoich teczek bohaterowie marcowych wydarzeń sprzed 25 lat?

Użyczał samochódu Wałęsie

Jan Rulewski przeczytał zaledwie jeden tom akt i jest w szoku. - To przerażająca lektura - ocenia - i niesmaczna. Bezpieka przygotowała dziewięciopunktowy plan mojego unicestwienia. To miała być śmierć cywilna: wyrzucenie mnie ze związku.

W teczce Rulewskiego pozostał ślad po t.w. „Zenonie” i agentce „Grażynie”. Kim był „Zenon” - Rulewski już wie. Wcześniejsze plotki, jakoby donosicielem był znany bydgoski lekarz, podzieliły solidarnościowe środowisko, skrzywdziły niewinnego człowieka. - Teraz wiemy, że donosiel „Zenon” to pan K. - mówi. - Już nie żyje. - Współpracował z Polską Akademią Nauk, przygotowywał protezy do uszu, miał warsztat. I bardzo nas wspomagał. U niego drukowaliśmy ulotki, plakaty. Użyczał samochodu Wałęsie. A potem pisał raporty. Na maszynie. Długie i pełne porad, jak nas poskromić. Kiedyś użyczył nam lokalu na tajną naradę. Wraz z moimi zastępcami z Zarządu Regionu NSZZ „S”, Krzysztofem Gotowskim i Antonim Tokarczukiem, zastanawialiśmy się, co zrobić, bo w Warszawie zatrzymano naszą młodzież z ulotkami. Okazało się, że był tam podsłuch i naszą rozmowę rejestrowała bezpieka.

Raport „Zenona” odnalazł w swojej teczce Mariusz Łabentowicz - kolejny (obok Rulewskiego i M. Bartoszcze) z pobitych na słynnej sesji WRN w 1981 r. ( dziś emigrant). Pan K. tak oceniał liderów bydgoskiej „S” : „Ludzie ci, bez zmrużenia oka spychają kraj na dno walki bratobójczej. Myślę, że należy zająć zdecydowane stanowisko w sprawie tej grupy. I ani na krok - żadnych ustępstw”.

Chce znać prawdę

„Zenon” podpowiadał też bezpiece, jak zafałszować obraz pobicia działaczy „S” na sesji, sugerując, że zrobili to ich koledzy. „Ustaliłem, że niezależnie od tego, że ktoś z sił porządkowych przyłożył Rulewskiemu, to postaram się ustalić nazwisko pracownika „Belmy”, od którego dostał”.

- Agentki lub agenta o pseudonimie „Grażyna”, która miała załatwić z Wałęsą, że ten nie dopuści mnie, bym zasiadł w najwyższych władzach związku, nie rozpoznałem. Chętnie bym się dowiedział, jak to zrobiła, bo faktycznie głosów zdobyłem niewiele, a szczególnie z bydgoskiego. Niestety, raport „Grażyny”, o której wiem tylko, że była delegatką na zjazd, został wyrwany z moich akt. Kto to zrobił? - Różne sobie koledzy robili przysługi - komentuje.

Na niepełne akta natknął się także brat Krzysztofa Gotowskiego - Marek. Zajrzał do nich dwa lata po śmierci brata, któremu IPN nadał status pokrzywdzonego.

Czytał donosy, po których zarządzano przeszukanie w domu Gotowskich i zatrzymanie Krzysztofa. On sam nie chciał do nich zaglądać, tracić wiary w tych, którym ufał. - Brat miał rację - twierdzi Marek Gotowski. To była przykra lektura.

Do czytania swoich teczek przymierza się Jarosław Wenderlich. Chce znać prawdę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski