Mimo apeli, bydgoszczanie niechętnie zaglądają do urzędów, żeby wymienić stare dokumenty. Na razie kolejek nie ma. Wkrótce mogą być kilometrowe.
- Kierowcy, którzy do końca czerwca nie wymienią starych praw jazdy nie stracą uprawnień, ale nie będą mogli kierować pojazdami - mówi Waldemar Winter, dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta.
- O potrzebie takiej zmiany przypominamy od kilku miesięcy. Dlatego nie zamierzamy przedłużać czasu pracy urzędu i generować dodatkowych kosztów tylko dlatego, że ktoś postanowił zrobić to na ostatnią chwilę - uprzedza prezydent Konstanty Dombrowicz. - W sobotę „odrabiamy” długi weekend, więc będzie możliwość wymiany także w dzień wolny od pracy.
Brak plastikowego prawa jazdy może się okazać kłopotliwy.
- Nie będzie żadnej taryfy ulgowej - mówi rzeczniczka bydgoskiej policji, Ewa Przybylinska. - Kierowcy, który wylegitymuje się takim prawem jazdy, zostanie ono odebrane. W zamian dostanie mandat.
Urząd jest w stanie „obsłużyć” miesięcznie około 5 tysięcy wniosków, tymczasem o nowy dokument nie wystąpiło jeszcze ponad 40 tysięcy osób. Mają na to niespełna dwa miesiące.
Urząd idzie na rękę także mieszkańcom Fordonu, w tzw. „małym ratuszu” umożliwia pobranie odpowiednich dokumentów. Niestety, trzeba je i tak złożyć na ulicy Grudziądzkiej.
- To chyba nasza polska tradycja, że zostawiamy wszystko na ostatnia chwilę - mówi Wojciech Jazdon, zastępca dyrektora wydziału spraw obywatelskich. - Do 31 grudnia tego roku muszą być wymienione wszystkie „zielone” dowody osobiste, wydane w latach 1992-1995. Co z tego, że uruchomiliśmy, jako nieliczni w Polsce, aż trzy punkty, w których można to zrobić - na Wyżynach, w Fordonie i Śródmieściu. Wkrótce, wraz z biurem meldunkowym, powstanie kolejne na Błoniu. Chętnych mało, a kolejek nie ma. Z takim dowodem będziemy mieli problemy na granicy unijnej, możemy zapomnieć o kredycie czy usługach notariusza, który żąda nowego dokumentu.