- Jak widać, nie zostałem aresztowany - mówi Tomasz G. - Owszem, postawili mu zarzut stosowania gróźb karalnych.
Przypomnijmy, że 60-letni G. w czwartek 2 marca miał być przesłuchiwany w bydgoskiej prokuraturze. Śledczy nie mogli przeprowadzić wtedy z nim żadnych czynności, bo zatrzymany w trybie nagłym musiał zostać przetransportowany do szpitala. Miał problemy z sercem.
- Mój klient ma problemy zdrowotne. Żadnej wiarygodnej informacji nie mogę podać, a niewiarygodnej nie chcę. Jest sprawa rodzinna, związana, wydaje mi się, z działaniami na szkodę naszego klienta - mówił mec. Jacek Dubois.
Zobacz wideo: KWP w Bydgoszczy przejęła nielegalną broń i narkotyki

Sytuacja, od której wszystko to się zaczęło, miała miejsce 28 lutego. Do domu G. przyjechała policja. Mężczyzna został zatrzymany w związku z zajściem, do którego doszło wcześniej w hotelu Brzoza. Chodziło o stosowanie gróźb karalnych wobec kilku osób, w tym - rzekomo - wobec byłej żony. W czwartek właśnie G. miał trafić do prokuratury, gdzie zaplanowano jego przesłuchanie.
Prokurator przyszedł na oddział
To Cię może też zainteresować
Tomasz G. trafił później na oddział kardiologiczny jednego z bydgoskich szpitali. Ostatecznie w piątek 3 marca prokurator po uzyskaniu informacji od lekarza na temat stanu zdrowia G., pojechał do niego na oddział. Doszło do tego już po przeprowadzeniu u Tomasza G. zabiegu diagnostycznego.
- Prokurator przedstawił zarzut stosowaniu gróźb karalnych, ponadto również zastosowano wobec podejrzanego dozór policji. Tomasz G. musi raz w tygodniu stawiać się na komisariacie - wylicza prokurator Włodzimierz Marszałkowski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. - Oprócz tego, ma zakaz zbliżania się do trzech osób mających status pokrzywdzonych w tej sprawie. Został także zobowiązany do wyprowadzenia się z hotelu Brzoza.
Postępowanie jest w toku. Prokuratura na razie nie informuje o dalszych czynnościach w tej sprawie.