Korespondencja własna z Pekinu
O Big Air Shougang legendy krążyły już długo przed igrzyskami - internet podbiła plotka, że obiekt zbudowano na terenie dawnej elektrowni atomowej. Z rzeczywistością nie ma to nic wspólnego, ale i dziś popularna wyszukiwarka po wpisaniu nazwy obiektu wyświetla liczne artykuły, w których temat powraca. Ci, którzy uwierzyli, są jednak usprawiedliwieni, bo otoczenie Big Air Shougang faktycznie robi dziwne wrażenie.
Warto przeczytać
- Kurakowa zatańczy w Pekinie dla Polski i Torunia. "Polska skradła mi serce"
- Niesamowity mecz w Pekinie. Finlandia odrobiła trzy bramki straty [ZDJĘCIA]
- Polacy powalczą o medal w drużynie. W poniedziałek ostatni olimpijski konkurs skoków
- Kaja Ziomek: Bieg nie był czysty, bo pojawiło się w nim kilka błędów [ROZMOWA]
W podróż do pozostałości dawnej industrialnej potęgi wybraliśmy się w Pekinie i my. Obiekt położony jest dość daleko - o ile na inne areny igrzysk najczęściej dojedziemy z głównego biura prasowego w mniej niż pół godziny, o tyle na Big Air Shougang jechaliśmy ponad 50 minut. Sama rampa natychmiast rzuca się w oczy, a pierwsze skojarzenie z polskiego punktu widzenia jest może całkiem mylne, ale dość jednoznaczne - to skocznia narciarska. Obiekt może nieco przypominać dawne, już nieistniejące, obiekty w Garmisch-Partekirchen lub Holmenkollen.
Co ciekawe, Chińczycy porwali się na budowę pierwszego w historii stałego obiektu tego rodzaju. Normalnie w narciarstwie dowolnym i snowboardzie zawody big air odbywają się na obiektach tymczasowych, które po prostu powstają ze śniegu. Organizatorzy igrzysk w Pekinie nie chcieli jednak prowizorycznych rozwiązań i zbudowali pełnowymiarową konstrukcję.
Skocznia to jedno, a dookoła od razu uwagę zwracają wielkie kominy będące najbardziej charakterystycznym elementem dawnej huty stali. Chińczycy dopisali do tego obrazka swoją interpretację - wpuszczenie sportowców w industrialne pozostałości ma być dowodem zwycięstwa ekologii nad infrastrukturą, która z ekologią nie miała wiele wspólnego.
Kontrast między kominami i skocznią jest duży, ale jadąc olimpijskim autobusem widać także obrazki, których nie pokazują telewizyjne kamery. Połączenie sportu i huty jednym podoba się bardziej, a drugim mniej, jednak przynajmniej w teorii ma mieć jakiś sens. Kilkaset metrów dalej wzdłuż ulicy nie brak już obiektów, które po prostu straszą. Przy opustoszałych kilkunastokondygnacyjnych budynkach bez okien stoją jednak tablice pokazujące plany na przyszłość - nowoczesne osiedle pełne zieleni.
Big air w telewizji wygląda niezwykle efektownie, natomiast na żywo trochę traci - akrobacje oglądane z dołu sprawiają wrażenie mniej skomplikowanych niż są w rzeczywistości. We wtorek na pekińskiej skoczni odbyły się kwalifikacje kobiet i mężczyzn w snowboardzie, a na środę zaplanowana jest rywalizacja o medale. Już wcześniej wyłoniono natomiast pierwszych w historii medalistów olimpijskich w big air w narciarstwie. Wśród mężczyzn wygrał Norweg Birk Ruud, a wśród kobiet Chinka Ailing Eileen Gu.
