<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Idole, jak wiadomo, też się starzeją. Jedni całkiem ładnie i dostojnie, inni bardzo brzydko - czyli dokładnie tak samo, jak urzędnicy, dziennikarze czy weterynarze.
Ostatnio huczało w mediach o urodzinach ludzi, bez których współczesna kultura pop byłaby zupełnie inna. Pięćdziesiątki stuknęły i Madonnie, i Michaelowi Jacksonowi, a jakiś czas temu 75 lat skończył Roman Polański. I nie da się ukryć, że każde z tych urodzin obchodzono pewnie w kompletnie innym nastroju.
Madonna świętowała w klimacie euforycznym. Parę razy uśmiercano przecież jej karierę, ba, już kiedy zaczynała, wróżono, że będzie tylko jedną z gwiazdek lat 80., dziś przypominanych w szyderczych filmach o najbardziej obciachowej dekadzie popkultury. No bo kto pamięta jej konkurentki z tamtych lat? A tymczasem Madonna zawsze się podnosiła, całkiem sprytnie skandalizowała - mocno i soczyście, ale bez palenia mostów - a przede wszystkim fundowała publice coraz lepszą muzykę (dziś jej szlagiery z lat 80. budzą tylko rozbawienie, ale współczesne kompozycje wręcz przeciwnie). I czołoa chylą przed nią nawet ci, którzy muzykę pop ważą sobie bardzo lekce.
<!** reklama>Z kolei szlagiery Jacksona z lat 80. wesołości nie budzą, bo próbę czasu wytrzymały znakomicie. Niestety, tylko one. Życie tego biedaczyny, dla niepoznaki wciąż zwanego królem pop, to niestety ilustracja z książki „Patologie kultury masowej”. Jest ofiarą kultu młodości i piękności, który pchał go do obłędnych operacji plastycznych, dopasowywania się do wymyślonych kanonów, co sprawiło, że stał się najbardziej białym Murzynem świata. Do sytuacji przebogatego półboga, poluzowującej wszelkie hamulce, która doprowadziła go do roli oskarżanego o pedofilię bankruta. I do życia pod presją, prowadzącego do dziwacznego odreagowywania stresu, najróżniejszych obsesji (z ekologiczną włącznie), które zmieniały jego poczynania w karykaturę... Długo by o tym pisać. Z okazji pięćdziesiątki Jackson jest na całym świecie świetnym tematem do wymądrzania się, bo takich wpadek jak on nikt nie zaliczał. Ale kiedy patrzy się na jego skuloną postać na wózku, z odpadającym nosem i maseczką na twarzy, to żal serce ściska. Bo mam wrażenie, że więcej osób czeka dziś na wieść o tym, co panu Michaelowi niebawem odpadnie, niż na jego kolejną płytę.
Ciekawe za to, w jakim nastroju świętuje Roman Polański. Artysta, który również dla kultury pop był nie do przecenienia, nie tylko ze względu na swoją twórczość, ale też celebryckie życie z okresu związku z Sharon Tate. U schyłku reżyserskiej kariery może mieć satysfakcję - Ameryka go wreszcie doceniła i dopieściła. Tylko gdzie byłby dzisiaj Roman Polański, gdyby nie tamten seksskandal z nastolatką? Przecież w Hollywood szedł jak burza. Byłby najważniejszym guru X Muzy zamiast wygnańcem? To świetny temat na film. O tym, jak jeden dzień może zmienić całe nasze życie.