Można akceptować jej artystyczne wybory albo nie. Jedno jest bezsprzeczne: Maria Awaria budzi emocje.
<!** Image 2 align=right alt="Image 108687" sub="Fot. Maciej Rozwadowski">Chichot losu pobrzmiewa w wyróżnieniu Marii Peszek Paszportem „Polityki” w kategorii „muzyka popularna”. Raz, że jest ona aktorką obdarzoną osobowością, a nie na tym polu została dostrzeżona. Dwa - przymiotnik „popularna” zakłada, że płyta „Maria Awaria” jest dla wszystkich, co mija się z prawdą. Ale też trudno się nie zgodzić z uzasadnieniem jury, które brzmiało: „Nagroda za wykreowanie spójnej wizji artystycznej, śmiałą i oryginalną koncepcję języka w tekstach piosenek...”. Mniejsza zresztą o szuflady, bo oto dzięki Marii Peszek mamy płytę inną niż wszystkie. Jeśli już jakąś „Maria Awaria” przypomina, to poprzednią tejże artystki - „Miastomanię”.
Dziecko bohemy
Może wszystko zaczęło się już podczas toastów z okazji urodzin Marysi... Było niebanalnie, bo pito na przemian: szampan i orzechówkę, ale dumny ojciec - Jan Peszek kładzie to na karb szwankującej dystrybucji na rynku detalicznym lat 70. Jednak w dzieciństwie Marii Peszek wiele jeszcze rzeczy miało być nie takich, jak u rówieśników. Co prawda, mgliste wspomnienia, że marzyła o woltyżerce i chodzeniu po linie, ustępują temu, co lubią wszystkie dzieci - zabawie w teatr. Ale już widowni domowych przedstawień Marysi i jej brata niejeden by pozazdrościł. Teatrzyk oklaskiwał bowiem i Tadeusz Słobodzianek, i Krystian Lupa! Z tym ostatnim Maria Peszek dzieliła niedawno paszportową satysfakcję, bo mistrz otrzymał nagrodę Kreatora Kultury. Takie spotkania w dzieciństwie nie mogły pozostać bez wpływu na kształtowanie się młodych Peszków, oboje więc zostali aktorami. Chociaż dzisiejsza Maria pewnie chętniej szukałaby swoich korzeni w squatach niż w krakowskiej, było nie było, bohemie! Tak czy inaczej, Isią z „Wesela” Wyspiańskiego w Teatrze Słowackiego została już jako 11-latka. „Dorośle” zadebiutowała na tej samej scenie wkrótce po ukończeniu krakowskiej PWST w 1996 r. I od razu ambitnie, bo w „Sanatorium pod klepsydrą” Brunona Szulza.
<!** reklama>Z teatru na ulicę
Tyle że zaangażował ją Jan Peszek, autor adaptacji i reżyser. Inni, niby dostrzegali potencjał córki, ale rolami jej nie rozpieszczali. Maria Peszek jeszcze wielokrotnie miała pracować z ojcem, zawsze podkreślając szczególne porozumienie między nimi. W kinie też nie mogła się Maria Peszek zadomowić. Mawia, że dobrze wychodziły jej zdjęcia próbne, ale koniec końców angażowano kogoś innego. Zwróciła się więc ku śpiewaniu. W 2000 r. nagrodzono ją za to we Wrocławiu, a dwa lata później z ojcem i Voo Voo zrealizowała spektakl „Muzyka ze słowami”, gdzie wykonywali piosenki do tekstów ludzi z porażeniem mózgowym. Nie można powiedzieć, by podążała utartą drogą! Również w kwestii miast, która wkrótce miała okazać się kluczowa. Oto Maria Peszek porzuca zaciszny Kraków na rzecz zapędzonej Warszawy z hałaśliwymi ulicami. Ta miłość razi ją piorunem i owocuje tekstami, w których skarży się Peszek „nie mam czasu na seks”, jednak „pieprzę cię miasto czule”. Powstaje „Miastomania” i rozpoczyna swój triumfalny pochód od sceny (ciągnie wilka do lasu!), ale w 2005 r. ukazuje się płyta. Szybko robi się platynowa i przynosi Fryderyki. Ale przede wszystkim przynosi Marii Peszek pewność, że pozornie infantylnymi rymowankami, w esemesowych niemal skrótach umie dosadnie powiedzieć o tym, co w niej gra.
Obywatelka w łóżku
Kiedy w IV RP dopada Marię Peszek świadomość, że bez ślubu, religii i dzieci jest obywatelem drugiej kategorii - na znak protestu znowu napisze. Tym razem liryki-bezwstydniki, zupełnie jakby założyła podsłuch w sypialni: „poliż mnie I`polish/albo jeśli wolisz/możesz mnie posolić/albo wymiętolić”. Bo okazuje się, że czas na seks jest, jest i ochota, o której kobieta współczesna chce mówić wprost. Odrobinę tylko w odkłamywaniu życia („są kobiety pistolety/pielęgnacji wciąż oddane/z samych siebie odessane”) przeszkadza fakt, że Maria Peszek na potrzeby powstałego w 2008 r. projektu „Maria Awaria” odchudziła się 16 kg. Zupełnie jakby poddała się dyktatowi, z którego sama kpi! Czując fałsz tej sytuacji, tłumaczy co prawda, że ciało to jej narzędzie, ale... Dużo więcej takich „ale” w „Marii Awarii” nie ma, jest za to wydany równolegle tomik „Bezwstydnik” pełen namiętnej zabawy słowem o tym, jak to „ciało ciału ciała dało”. Za stronę muzyczną przedsięwzięcia odpowiada Andrzej Smolik. - I ona jest tu chyba mniej doceniana - dzieli się spostrzeżeniami publiczności Bogdan Żołądkiewicz z łódzkiego Centrum Informacji Kulturalnej, które organizuje koncert Peszek w Bydgoszczy. - Za to widzowie, w większości kobiety, fantastycznie reagują na teksty, których nikt nie uważa za skandalizujące - dopowiada, przyznając, że pewnym zaskoczeniem była natomiast publiczność po 50. Szybko sobie jednak z tym w klubach poradzono organizując trochę miejsc siedzących. Żeby potem były siły na seks!
Rozdajemy bilety
Maria Peszek zaprasza 1 lutego dwa razy: o godz. 17.00 na spotkanie do empiku w Focus Moll oraz o godz. 19.00 na koncert w „Vanila Club”. Dla pierwszych dziesięciu czytelników, którzy zadzwonią dziś o godz. 10.00 pod numer telefonu 052-322-26-15, mamy 10 pojedynczych wejściówek na koncert o godz. 19.00.