Ryanair tylko na trasie Bydgoszcz-Londyn zamierza przewieźć 130 tysięcy pasażerów. Rada Nadzorcza jeszcze nie zdecydowała o tym, czy port może spłacić zadłużenie wobec tego przewoźnika.
<!** Image 2 align=right alt="Image 145869" sub="- W sprawie dofinansowania przez marszałka portu lotniczego powinno się powołać komisję śledczą - uważa radny opozycji Jan Szopiński Fot. Jacek Smarz">Zanim Krzysztof Wojtkowiak, prezes Portu Lotniczego, przedstawił wczoraj radnym województwa sytuację w spółce, pojawiła się informacja o tym, że... Ryanair już od marca zwiększa liczbę połączeń. I tak do Londynu samolot latać będzie codziennie.
- Przewoźnik chce w ten sposób obsłużyć 130.000 pasażerów rocznie tylko na tej trasie - podkreśla prezes Krzysztof Wojtkowiak. - Pojawi się nowe połączenie do Birmingham. Jednocześnie zawieszamy bydgoskie połączenia z East Midlands, do którego latamy dwa razy w tygodniu.
Zmiany te nie niosą ze sobą konsekwencji finansowych. Zatem nie wzrośnie wielkość zadłużenia regionu wobec irlandzkiego przewoźnika. Należy przypomnieć, że należność tę (ok. 2 mln złotych) zamierza spłacić Port Lotniczy. Już w sobotę rada nadzorcza spółki miała zdecydować o tym, czy prezes portu to zrobi. Od spłaty zadłużenia zależy wynik dalszych negocjacji z Ryanairem i osiągnięcie miliona pasażerów w ciągu 2 lat. Niestety, członkowie rady wczoraj takiej decyzji nie podjęli. Prawdopodobnie wszyscy czekali na to, co stanie się podczas prezentacji sytuacji w spółce przed kujawsko-pomorskim sejmikiem.
- W sprawie dofinansowania przez marszałka portu lotniczego powinno się powołać komisję śledczą - uważa radny opozycji Jan Szopiński. - Poza tym, radni nie bardzo chcieli wysłuchać prezesa portu. Zgodzili się na to, by Krzysztof Wojtkowiak mówił o lotnisku w ramach „sprawozdania zarządu”. Przewodniczący sejmiku wykluczył możliwość zadawania pytań.
<!** reklama>Rady Jan Szopiński dodał też, że podczas wystąpienia członka rady nadzorczej portu okazało się, że marszałek wiedział o wszystkich fazach negocjacji z Ryanairem prowadzonych przez prezesa. Dlaczego zatem niektóre redakcje otrzymały pismo od wicemarszałka Edwarda Hartwicha, zawierające informację o tym, że zarząd nic o negocjacjach nie wiedział i że „nowe połączenia to mrzonki”?
- Nie pojmuję, dlaczego nikt spośród 800 urzędników marszałka nie zainteresował się propozycją Ryanaira - mówi się randy Jan Szopiński.
Nie zrozumieli tego również przedstawiciele bydgoskiego lotniska.
- Wystąpienie w sejmiku było dla nas niezwykle pouczające - zdradza Sylwia Gładkowska, dyrektor biura zarządu Portu Lotniczego. - Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, że od 1 kwietnia, niestety, samoloty LOT-u nie będą latać z Bydgoszczy do Warszawy. Po drugie, i to nas bardzo zaskoczyło, że pan marszałek od początku znał przebieg negocjacji. Nie potrafimy zatem skomentować tego, co się stało, ale... wydaje się, że negatywne emocje, które pojawiły się między prezesem portu a marszałkiem mogły zostać spreparowane.
