Wreszcie udało się Pani awansować do finału na mistrzostwach Europy.
Szóste miejsce w finale - jestem bardzo zadowolona. Coś niesamowitego. Uważam, że to jest sezon życia. To było moje marzenie, żeby tutaj być w czołowej ósemce. To marzenie się spełniło. Walczyłam do końca, co dało mi szóste miejsce. Uważam, że reszta zawodniczek była poza zasięgiem. Może to jedno miejsce, można by było jeszcze urwać. Nie ukrywam, że jestem jednak trochę zmęczona po trzech biegach. Dałam z siebie wszystko.
Wszystkie Pani biegi w Berlinie trzeba uznać za udane.
Tak. Wyniki były poniżej 13 sekund. Cieszę się, że jest stabilizacja. Teraz trzeba pomyśleć, co zrobić, żeby urwać jeszcze 0.1 sekundy, albo nawet 0.2. Jest to możliwe. Wierzę w mojego trenera. Wiem, że dobrze mnie prowadzi. Widać postępy z roku na rok.
Był stres przed finałem?
Było dużo emocji. W końcu to finał mistrzostw Europy. Odczuwałam to trochę inaczej niż ten bieg półfinałowy. Tam była walka do końca, żeby wejść do finału. To walczyłam o medal. To inne odczucia. Byłam mocno zmobilizowana.
Taki wynik to motywacja do dalszej pracy?
Ten finał to dla mnie nowe doświadczenie. W przyszłości to będzie bardzo cenne. Coś niesamowitego.
W półfinale cztery zawodniczki miały taki sam czas i o Pani awansie zadecydowały tysięczne sekundy.
Nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. To trochę jak wygrana w totolotka, ale trener Markuszewski powtarzał, że mam się mocno rzucać na metę, bo tam decydować będą setne części sekundy, a nawet tysięczne. Tak też zrobiłam.
Wpadając na metę, widziała Pani kątem oka, że rywalki są tak blisko?
Byłem na skrajnym torze i nic zupełnie nie widziałam. Nie miałam kontaktu z zawodniczkami. Myślałam na początku, że dobiegłam piąta i nie awansowałam do finału. Skuliłam się za metą, bo byłam na siebie zła. Na początku zresztą się potknęłam, straciłam trochę szybkość. Potem pomyślałam sobie, że trzeba walczyć do końca, do mety. To się opłaciło.
A jak spędziła Pani czas między półfinałem a finałem? To chyba ważna, żeby opanować tę euforię wynikającą z awansu.
Starałam się panować nad emocjami. Wyciszyć się, ale nie było to proste. Udało się jednak. W finale też byłam mocno skoncentrowana i nastawiona na walkę.
Kiedy startowałyście, zaczął padać deszcz.
W sumie zaczynało dopiero kropić, więc bieżnia nie była mokra. Wiał za to wiatr, a to bardzo przeszkadza. Wszystkie biegałyśmy jednak w tych samych warunkach.
Na czym może jeszcze Pani urwać kolejne setne sekundy?
Przede wszystkim muszę poprawić technikę. Jeszcze trochę "wiszę" nad płotkiem, nie do końca się przepycham z nogi zakrocznej. Ten atak jeszcze nie jest tak agresywny. Nad tymi elementami musimy z trenerem pracować.
Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek odebrali medale [ZDJĘCIA]