Beata Kempa w rozmowie z dziennikarzami w Brukseli tłumaczyła, że w czwartek rano pod hotel w którym się zatrzymała podjechał kierowca, który zabrać miał ją do siedziby Parlamentu Europejskiego.
Gdy eurposłanka PiS wychodziła z hotelu, zauważyła że do auta podeszło trzech agresywnych mężczyzn, którzy według Kempy mieli "urodę arabską" i byli bardzo dobrze zbudowani.
W związku z tym parlamentarzystka wróciła do hotelowego holu i poprosiła o wezwanie policji. - Nie wiadomo czego dotyczyła ta awantura. Samochód został opluty i skopany, a kierowca poturbowany. Wyglądało to bardzo groźnie - relacjonowała posłanka.
Kempa twierdzi, że udało jej się także zapamiętać część numerów rejestracyjnych pojazdów, którymi odjechali napastnicy, zanim przyjechali funkcjonariusze. - Pół sekundy wcześniej mojego wyjścia z hotelu i nie wiadomo jakby się to mogło dla mnie skończyć, ponieważ agresja w tych ludziach była bardzo wysoka - mówiła.
Eurposłanka podkreśliła, że na pochwałę zasługuje postawa kierowcy, który w ekstremalnej sytuacji zachował się "bardzo profesjonalnie". - Martwił się jak ja dojadę, pomimo, że był bardzo roztrzęsiony -mówiła. - Chce się spotkać z szefostwem kierowcy, by mu podziękować - oznajmiła.
Beata Kempa zaznaczyła, ze celem ataku był kierowca, a napastnicy z pewnością nie wiedzieli, że ona sama jest europosłanką.
Informację o ataku jako pierwsze podało TVP Info. Jednak pierwotnie z nieoficjalnych doniesień stacji, wynikało, że zaatakowana została również Beata Kempa, która schroniła się w hotelu.
