Wczoraj ostatni ekolodzy opuścili teren przylegający do gruntów Kopalni Węgla Brunatnego „Konin” w gminie Kleczew. Przenieśli się do Poznania, ale będą monitorować sytuację.
<!** Image 2 align=right alt="Image 103700" sub="W kuchni Greenpeace. - Na moją ziemię nie ma ceny - mówi Wiesław Michalak / Fot. Radosław Sałaciński">Ekolodzy z Greenpeace pojawili się na krawędzi odkrywki Jóźwin II B, w pobliżu miejscowości Roztoka, w połowie listopada. Miejscowość w Wielkopolsce leży blisko granic naszego województwa. Przyjechali aktywiści z całego świata. Postanowili wesprzeć mieszkańców protestujących przeciwko planom rozbudowy kopalni.
- Trzeba ograniczać wydobycie węgla i zmniejszać emisję dwutlenku węgla, a nie rozbudowywać kopalnie - mówi Nicola Westwood, Angielka mieszkająca w Kanadzie.
Kopalnia zamierza uruchomić niedaleko jeziora Gopło nową odkrywkę „Tomisławice”. Według protestujących, będzie zagrożeniem dla jeziora i spowoduje opadnięcie jego wód. Nie chcą też sprzedawać kopalni swoich gospodarstw. - Na moją ziemię nie ma ceny - mówi Wiesław Michalak, który przewodniczy protestującym mieszkańcom.
<!** reklama>Ekolodzy najpierw protestowali z mieszkańcami. Następnie usiłowali usypać napis „stop” przed gigantyczną koparką. Akcję spacyfikowali ochroniarze kopalni. Według aktywistów Greenpeace, niektórzy z nich zostali pobici. Dziennikarzom zabrano sprzęt, którym utrwalali zajście. Ostatnią akcją ekologów było wejście na komin elektrowni „Pątnów” w Koninie.
- Będzie nam smutno, że ekolodzy odeszli - ironizuje Radosław Stankiewicz, rzecznik KWB. - A na poważnie, to zgłaszamy sprawę do prokuratury za zakłócenie funkcjonowania kopalni.
Greenpeace przenosi się do Poznania, bo trwa tam Międzynarodowa Konferencj Klimatyczna, zorganizowana przez ONZ. Chce pokojowo wywrzeć presję na przedstawicieli państw, którzy debatują, m.in., nad ograniczeniem emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Ekolodzy pragną uzmysłowić politykom, że uchylanie się od odpowiedzialności za powstrzymanie zmian klimatu oznacza „spalanie własnej przyszłości”.
- Dla milionów ludzi na świecie, także w Polsce, energia pochodząca z węgla oznacza katastrofy klimatyczne, migracje i zagrożenia dla rolnictwa - mówi Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska.
Mimo likwidacji stacji, ekolodzy zapowiadają monitoring działań kopalni i utrzymywanie kontaktu z mieszkańcami. Mówią, że wrócą, gdy sytuacja się pogorszy.