https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Balon w kryminale

Mariusz Załuski
Gdyby żył, pewnie przewróciłoby mu się w głowie. I to pomimo tego, że podobno skromnym facetem był, a do tego jednym z tych, co to serce mają naprawdę po lewej stronie.

Gdyby żył, pewnie przewróciłoby mu się w głowie. I to pomimo tego, że podobno skromnym facetem był, a do tego jednym z tych, co to serce mają naprawdę po lewej stronie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Ale przecież taki sukces zmieniłby każdego. I tylko coraz mniej rozumiem, dlaczego sukces Stiega Larssona i jego „Millennium” jest aż tak wielki. Bo mistrzowie PR potrafią wiele, ale bez przesady. A zanosi się na to, że po kolejnej, tym razem hollywoodzkiej ekranizacji jego prozy, zwariuje na jej punkcie ta części ludzkości, która już nie czyta, a tylko ogląda.

No a wydawałoby się, że larssonomania dogorywa. Trylogia pojawiła się już jakiś czas temu, a ponieważ autor zmarł, zanim osiągnął sukces, wiadomo było, że kolejnego medialnego balonu już nie będzie. A co mamy?

Kiedy niedawno zapytaliśmy w księgarniach, co Polacy kupują na wakacje, odpowiedź było prosta: „Millennium”. Powieść Larssona to też wielki przebój audiobooków, a za oceanem absolutny rekordzista w sprzedaży książek na nośnikach elektronicznych. No i teraz zaczyna się powolutku kampania związana z filmem. Swoją drogą jestem go bardzo ciekaw, bo „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet” zmajstrować ma sam David Fincher („Siedem”), a głośną rolę zagra nowy macho współczesnego pop-kina, czyli Daniel Craig. Aktor, któremu udało mu się reanimować nieco już zmurszałą postać Bonda. Problem w tym, że nauczka z obcymi ekranizacjami szwedzkich perełek kryminalnych jest taka sobie. Zalukrowany pochwałami angielski Wallander samego Kennetha Branagha zdecydowanie nie wytrzymuje porównania z przaśnym, szwedzkim odcinkowcem.Ale wracając do „Millennium” - mam, niestety, wrażenie, że cała ta wariacja to w dużej mierze megawyczyn magików od PR. Bo przynajmniej dla mnie książkom Larssona daleko do całościowego portretu końca skandynawskiego raju, jaki w swoich kryminałach namalował Henning Mankell. Co prawda ostatnio Mankell chyba za bardzo uwierzył w swoją wielkość i wpędził mnie w depresję „Chińczykiem”, gdzie pomieszał wszystko, od political fiction po ballady przygodowe jak z Jacka Londona, ale co ma w dorobku, to jego. No a Larsson? Owszem, „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to było coś ożywczego.

I sama historia kryminalna o śledztwie po paru dekadach, i pomysł „kryminału dziennikarskiego”, w którym autor co jakiś czas zachowuje się jak rasowy publicysta i serwuje nam dygresję na jakiś społeczny temat z życia państwa dobrobytu. Następne dwie części skręcają jednak wyraźnie w stronę akcji. Mniej tam nie tylko kryminalnej tajemnicy, ale i publicystycznych popisów. Jest szybko, mocno, z dziwacznymi typami w tle. No, ale może to świetny materiał na film akcji. A jeśli seria trzech filmów z Craigiem chwyci (aktor podpisał kontrakt na całą trylogię), to być może pojawi się też część czwarta. Niemożliwe? W dzisiejszej popkulturze? Już pewnie trwają poszukiwania „zaginionego dzieła Larssona”.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski