
Julka z mamą są przekonane, że w bajkowym wnętrzu leczenie nie jest takie straszne.

- Wszyscy normalnie chodziliśmy do pracy, a po pracy pędziliśmy nie do swoich domów i rodzin, tylko do szpitala. Chwaliliśmy za szpachelki, pędzle i działaliśmy. Drabiny składaliśmy po 21.30 i... następnego dnia od nowa. Tak przez dobry tydzień - opowiada Agnieszka Król z grupy Moto DawcyUśmiechu.

Zapowiadało się skromnie, mieli tylko odświeżyć salę dziecięcą w Klinice Chorób Oczu w Szpitalu Uniwersyteckim im. Jurasza, w której ostatni raz remont przeprowadzono kilkanaście lat temu.
- Powiedzmy, że cała akcja „nieco” wymknęła się spod projektu - mówi Agnieszka Król. Po ponad tygodniu od rozpoczęcia prac przez ekipę dzielnych amatorów, po kilku komplikacjach i uzupełnieniu zespołu remontowego, nadszedł czas na upiększanie.

Projekt był prosty: na białych ścianach kilka postaci bajkowych, by dzieciaki miały na czym zawiesić oko.
Ale przyszło chwilowe załamanie: ekipa była zmęczona (także przez upał), zrezygnowana. I nagle: nowe emocje, nowi wolontariusze. Dziś są już tylko radość, duma i łzy wzruszenia.