https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Azjatów pilnie zatrudnię

Małgorzata Oberlan
fakty

Ukraińcy budują nam domy, Białorusinki zbierają truskawki, a Nepalczycy produkują meble. Województwo kujawsko-pomorskie coraz bardziej otwiera się na cudzoziemców. Przedsiębiorcy niechętnie jednak o tym mówią.

<!** Image 2 align=right alt="Image 87514" sub="Fot. Agnieszka Barchan">- Zastrzegają sobie, by nie ujawniać ich danych. Z medialnego szumu często wynika - ich zdaniem - więcej złego, niż dobrego. „Wziął Azjatów, bo nie chce porządnie zapłacić Polakowi” - słyszą najczęściej. Pytanie tylko, skąd wziąć tego Polaka? Ten z kwalifikacjami zarabia już w Anglii, a ten, który został, często ma przesadnie wygórowane oczekiwania płacowe w stosunku do tego, co potrafi. Pracodawca zawsze będzie się kierował interesem ekonomicznym - mówi wprost pośrednik pracy z Torunia.

Furtka dla sąsiadów

Temat jest delikatny, szczególnie po rewelacjach ujawnionych ostatnio przez reporterów „Gazety Wyborczej”. Historia Azjatów, „leasingowanych” (jak to sam określa w ogłoszeniu prasowym) przez Jerzego Ogulewicza z Olsztyna polskim firmom budowlanym, zadziałała dwutorowo. Z jednej strony, zawstydziła i postawiła na nogi stosowne służby. Pomorski Urząd Wojewódzki (opisano budowę apartamentowców w Stegnie) i tutejsza PIP natychmiast zabrały się za sprawdzanie warunków owego „leasingu”. Z drugiej strony zaś, wizja harujących za skromne stawki Chińczyków, pobudziła wyobraźnię złaknionych rąk do pracy przedsiębiorców.

<!** reklama>- Zainteresowanie azjatyckimi pracownikami rośnie w całym kraju, szczególnie w branży budowlanej. Niestety, nie nadążają za tym polskie przepisy - ubolewa Agnieszka Barchan z rzeszowskiej agencji pośrednictwa pracy K&K Selekt, mając na myśli procedury związane z uzyskiwaniem pozwoleń na pracę.

W województwie kujawsko-pomorskim jednak oficjalnie żadnych Azjatów na budowach nie było i nie ma. Byli za to i są Ukraińcy. Mówią o tym pośrednicy powiatowych urzędów pracy. By skorzystać z możliwości zatrudnienia Białorusina, Ukraińca czy Rosjanina na sześć miesięcy w ciągu roku, bez specjalnego pozwolenia na pracę, pracodawca musi zgłosić się do PUP.

- W zeszłym roku takich zgłoszeń mieliśmy 56. Odkąd pojawiła się ta „furtka półroczna”, dotycząca naszych wschodnich sąsiadów, wniosków dynamicznie przybywa. Tylko do czerwca wpłynęło ich w Toruniu 313 - mówi Agnieszka Rozalska z toruńskiego urzędu. - Miejscowi pracodawcy najczęściej chcą zatrudnić Ukraińca na budowie: jako murarza, betoniarza albo po prostu pracownika fizycznego. Mają też kandydatów na kucharzy, pomoce kuchenne, mechaników samochodowych, kierowców, spawaczy. Białorusini i Rosjanie pojawiają się sporadycznie. Dominują Ukraińcy.

W Toruniu zainteresowane były takie firmy jak przedsiębiorstwo budowlane Budlex, czy Baumat - producent materiałów budowlanych.

Jeszcze większe zainteresowanie pracownikami zza wschodniej granicy widać w Bydgoszczy. - Do końca maja mieliśmy 360 oświadczeń od pracodawców. Ponad sto dotyczyło sezonowego zatrudnienia przy zbiorze truskawek. Pozostałe, głównie branży budowlanej i produkcji - informuje Grzegorz Urbański z Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy.

Kilkadziesiąt Białorusinek zdecydowało się zatrudnić na przykład gospodarstwo rolniczo-ogrodnicze „Łątka” w Buszkowie w gminie Koronowo.

Powód? Prosty. Specjalizujące się w uprawie truskawek gospodarstwo, mimo nieustannych starań, wciąż ma kłopoty ze znalezieniem ludzi do pracy. Niestety, zamiast spodziewanej odsieczy ze Wschodu, do Buszkowa przybył skromny oddział.

- Grupka tylko przyjechała. To wszystko za mało, za mało - martwi się pracownica „Łątki”. - Owoc zaraz przejrzeje, nie ma komu go pozbierać. Serce się kraje. Stu Chińczyków by się tu przydało.

Właściciel truskawkowych połaci, Tadeusz Łątka, rozmawiać nie chce, bo - jak twierdzi pracownica - „jest tym wszystkim załamany i do prasy już się wyklepał”.

Tapicer tapicerowi nierówny

Pośredników, oferujących nad Wisłą pracowników ze Wschodu, a za Bugiem - dochodowe zajęcie w Polsce, pojawiło się wielu. Niestety, część z nich to najzwyklejsi naciągacze. Na „dzień dobry” żądają po kilkaset złotych od zainteresowanej osoby, by później załatwić niewiele albo nic. Zaufać warto wyspecjalizowanej agencji pośrednictwa pracy, której efekty działania można sprawdzić.

Igor Mackiewicz z firmy meblarskiej „Flair” w Kobylnicy koło Słupska do dziś odbiera telefony z całej Polski. - Ludzie pytają: jak tam ci Nepalczycy? Ostatnio dzwonili z firmy budowlanej we Wrocławiu, z garmażerii w Kołobrzegu. Do produkcji felg szukają w Stalowej Woli, a do spawania - nasza Scania - wymienia Igor Mackiewicz.

Firma „Flair” była pierwszą w Polsce, która zatrudniła jako tapicerów Nepalczyków. Pośrednikiem była agencja K&K Selekt z Rzeszowa. Wczesną wiosną przyjęła dziesiątkę gości spod Himalajów. Zgodnie z umową, przygotowała zakwaterowanie, dowóz do fabryki, na język nepalski przetłumaczyła nawet instrukcje BHP. Azjaci okazali się dobrymi pracownikami, choć nie z takim doświadczeniem, jakiego spodziewało się kierownictwo firmy „Flair”.

- Produkujemy duże meble, głównie dla zachodniego odbiorcy. A tu okazało się, że część Nepalczyków to owszem, meble robiła, ale krzesła albo małe fotele. Nie nadawali się na stanowiska tapicerskie, więc przesunęliśmy ich do pakowania mebli i klejenia pianki - mówi Igor Mackiewicz. - Jeśli więc miałbym coś radzić innym pracodawcom, to to, by w negocjacjach z pośrednikiem precyzyjnie określić oczekiwania co do kwalifikacji i doświadczenia pracowników. Tapicer tapicerowi nierówny.

Na finansową stronę przedsięwzięcia szefostwo „Flair” nie narzeka. Polacy pracują w fabryce na akord, Nepalczycy mają stawkę godzinową. Pensję wypłaca im firma w Azji, z której są do Polski oddelegowani. Polski przedsiębiorca natomiast płaci K&K Selekt za przepracowane przez Azjatów godziny. Są zadowoleni, bo w ojczyźnie zarabiali koło 50 dolarów miesięcznie.

Kolejną firmą, która zdecydowała się na nepalskich tapicerów, była bydgoska HF Helvetia Furniture. W kwietniu przyjęła (na roczny kontrakt) dwudziestu Azjatów w chełmińskim oddziale fabryki. Zmotywowani do pracy, pojętni, sympatyczni - takie świadectwo wystawia im pracodawca.

Saksy w godziwych warunkach

Firma K&K Selekt zapewnia, że sprowadza jedynie pracowników wykwalifikowanych. - Mamy sprawdzonych partnerów na Wschodzie. Sami jeździliśmy do Azji nawiązywać kontakty - podkreśla Agnieszka Barchan z tej agencji. - Ludzie przybywający do Polski za naszym pośrednictwem, mają zapewnione dobre warunki. Podpisując umowę z pracodawcą, wymagamy zapewnienia zakwaterowania, wyżywienia i pakietu ubezpieczeń.

O tym, że nie zawsze tak musi być, przekonano się w województwie pomorskiem. - Uczestniczyłem w ostatnim posiedzeniu komisji dialogu społecznego u wojewody. Sporo mówiono o sytuacji Koreańczyków i Hindusów w stoczniach. Okazuje się, że sprowadzając Azjatów „zapomina się” o tym, że to ludzie innej kultury, języka - dodaje Igor Mackiewicz. - Tak bogatego pracodawcę jak stocznię powinno być stać na stworzenie specjalnego stanowiska dla osoby, odpowiedzialnej za opiekę nad cudzoziemcami.

Fakty

Z Nepalu do Chełmna

  • Dwudziestu Nepalczyków zatrudniła w kwietniu bydgoska fabryka mebli HF Helvetia Furniture. Pracę podjęli w chełmińskim oddziale firmy. U siebie zarabiają po 50 dolarów. W Polsce przez miesiąc mogą więc zarobić tyle, co przez rok w Nepalu.
  • Pierwszą polską fabryką, która zatrudniła nepalskich tapicerów była „Flair” z Kobylnicy koło Słupska. Do dziś dyrekcja odbiera tu telefony z całego kraju z pytaniem „I jak ci Nepalczycy?”.

Warto wiedzieć

Zmiany mają ułatwić zatrudnianie obcokrajowców

  • Resort pracy informuje, że pracuje nad ułatwieniami przy zatrudnianiu cudziemców. Czas goni, bo dróg i stadionów na Euro 2012 własnymi siłami nie zbudujemy. Przy tej okazji mogą skorzystać i inne branże. Planowana jest, m.in., rezygnacja z konieczności przedstawiania przyrzeczenia na pracę, na rzecz bezpośredniego występowania o pozwolenie na zatrudnienie.
  • Pracodawcy oczekują też zniesienia tzw. testu rynku pracy. Dziś, by mogli zaangażować cudzoziemca, muszą udowodnić, że nie ma Polaka na dane stanowisko. Ten przepis budzi dużo zastrzeżeń. Nierzadko okazuje się bowiem, że zarejestrowani jako bezrobotni murarze czy betoniarze, nie mają chęci przyjęcia posady albo ich kwalifikacje są inne od deklarowanych.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski