Autobus płonął na autostradzie. Na szczęście skończyło się na strachu

Autobus wiózł dzieci na kolonie do Władysławowa. Dramat rozegrał się wczoraj o godzinie 7.30 na odcinku autostrady pomiędzy Włocławkiem a Ciechocinkiem.

- W pewnym momencie autobus zaczął się dymić, a potem palić. Chwilę później zjechał na pobocze. Widok był naprawdę koszmarny - relacjonuje pan Robert, świadek zdarzenia.

Kierowca autobusu niemal natychmiast zjechał na pobocze. Chwilę później z pojazdu ewakuowano wszystkich pasażerów. Dwie 12-letnie dziewczynki zostały przewiezione do szpitala, jednak nie odniosły żadnych obrażeń. Po badaniach ogólnych zostały wypuszczone do domu.

- Wszystko wskazuje na to, że w czasie jazdy doszło do samozapłonu autokaru. Na szczęście nic nikomu się nie stało - mówi Małgorzata Marczak, oficer prasowy KMP we Włocławku.

Autokarem podróżowało 45 pasażerów z powiatu nowosądeckiego. Dzieci wraz z opiekunami jechały na kolonie do Władysławowa.

- Na miejsce podstawiony został autokar ze Starostwa Powiatowego, który przewiózł dzieci do pobliskiej miejscowości. Stamtąd firmowym już autokarem pojechały nad morze - dodaje rzecznik policji.

Dużo trudniej było się jednak uporać z utrudnieniami na A1, jakie powstały po wypadku. Jeszcze koło południa zablokowana była jedna z nitek autostrady , a korki tworzyły się od węzła w Lubiczu.