- Nie mogę się już doczekać. Przegrałam z nią w Rzymie, więc tym razem też z pewnością czeka mnie ciężki mecz. Jestem jednak gotowa na walkę i będę chciała się zrewanżować. Mam nadzieję, że na tutejszych kortach [twardych - red.] nasz pojedynek będzie wyglądał inaczej. Zamierzam pokazać inne zagrania niż w stolicy Włoch - zapowiadała przed meczem Świątek.
Pokazała. Wygrywając w ubiegłym roku Roland Garros Polka dosłownie demolowała rywalki swoim forhendem. W poniedziałek w Melbourne pokazała za to jak skutecznie operuje bekhendem. Dodała kilka skrótów. Jeden, zaraz na początku meczu, w iście "kyrgiosowskim" stylu - tak to przynajmniej ujął komentujący mecz w Eurosporcie Tomasz Wiktorowski.
Popełniała błędy, co najlepiej pokazują statystyki (16 kończących piłek przy 17 niewymuszonych błędach), na co wpływ mogły mieć utrudniające grę obu tenisistkom podmuchy wiatru. "Kto gra skróta z wiatrem" - retorycznie spytała nawet sama siebie Świątek, w połowie drugiego seta.
W pierwszym, mimo utrudnień, miała wszystko pod kontrolą. Już w drugim gemie przełamała Holenderkę po raz pierwszy. W szóstym po raz drugi, a nieczysty forhend Rus zakończył tę partię już przy pierwszej setowej. Druga zaczęła się od nieoczekiwanego prowadzenia Holenderki 2:0. Świątek z problemami, ale zdołała jednak wyrównać, a potem wyjść na prowadzenie.
Już go nie oddała, choć Rus walczyła do końca. Przegrywając 3:5 Holenderka obroniła pierwszą piłkę meczową zabójczym bekhendem. Przy drugim to Polka zagrała za długi forhend. Dopiero przy trzecim Holenderka wpakowała forhend w siatkę, a Świątek mogła pomyśleć już o kolejnym meczu.
Jest o czym, bo jej rywalką w drugiej rundzie będzie Camila Giorgi, która wygrała w poniedziałek 6:3, 6:3 Jarosławę Szwiedową z Kazachstanu. To właśnie z Włoszką spotkała się dwa lata temu debiutująca w głównej drabince Australian Open 17-letnia wówczas Polka i dostała od niej bardzo surową lekcję. Przegrała 2:6, 0:6, po zaledwie 59 minutach, a po meczu przyznała, że pierwszy raz zmierzyła się z rywalką grającą tak szybko, jak Giorgi.
Oczywiście tym razem będzie to (a przynajmniej powinno być) zupełnie inne spotkanie i można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to Świątek będzie faworytką. Tym bardziej, że jej forma wydaje się rosnąć - z Rus zaprezentowała się lepiej, niż w obu swoich meczach w poprzedzającym Australian Open turnieju WTA 500 (ze Słowenką Kają Juvan i Rosjanką Jekateriną Aleksandrową) . Ku przestrodze warto jednak trochę powspominać.
A co Polki, to zapytana o cele na ten rok przyznała, że ubiegłoroczny Roland Garros nie zmienił jej nastawienia tak bardzo, jak się spodziewała. - Zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy wygram turniej Wielkiego Szlema, to będę się cieszyć tym sukcesem do końca życia i zawsze będę już wewnętrznie spokojna, bo zrealizowałam cel. Prawda jest jednak taka, że ludzie tacy nie są: Po prostu chcemy więcej. Czuję presję, mimo że zrobiłam coś wspaniałego na French Open - przyznała Iga Świątek.
Z Polaków poniedziałek na kort wyszedł jeszcze Kamil Majchrzak. Niestety przegrał 2:6, 4:6, 3:6 z Serbem Miomirem Kecmanoviciem. Hubert Hurkacz swój pierwszy mecz w Melbourne rozegra we wtorek. Jego rywalem będzie Szwed Mikael Ymer.
Transmisje z Australian Open w Eurosporcie 1, Eurosporcie 2 i Eurosport Playerze
Iga Świątek przygotowuje się do Australian Open w hotelowych warunkach. Jak sobie radzi?
