Stefanos Tsitsipas i Dominic Thiem nie byli pierwszoplanowymi postaciami kończącego się właśnie sezonu. Po obu tenisistach spodziewaliśmy się trochę więcej, choć trzeba przyznać, że Austriak był bliski dokonania wielkiej rzeczy. W czerwcu napsuł sporo krwi Rafaelowi Nadalowi w finale French Open.
Wydawało się, że twierdza „Paryż” w końcu padnie, ale po dwóch dobrych setach uszło z Thiema powietrze. Nadal, który imprezę na kortach im. Rolanda Garrosa wygrał po raz dwunasty, brutalnie wypunktował Thiema.
Do niedzielnego finału Tsitsipas w tym roku wygrał dwa turnieje – w Marsylii i Estoril. W trzech z czterech wielkoszlemowych imprez się nie popisał, jedynie w Australian Open dotarł do półfinału. W sobotę zachwycił publiczność w O2 Arena w Londynie. W wielkim stylu wygrał pólfinał z Rogerem Federerem 6:3, 6:4. – Nie pękałem pod presją – mówił po meczu. W niedzielnym finale również był mocny psychicznie. Pierwszego seta przegrał dopiero po tie–breaku, ale w drugim grał świetnie. Wydawało się, że przegra decydującą partię, lecz dwukrotnie wrócił w imponującym stylu. Wygraną w niedzielnym finale ATP Masters wręcz wyszarpał 6:7, 6:2, 7:6.
To było siódme spotkanie Tsitsipasa z Thiemem. W tym roku grali ze sobą drugi raz. W Pekinie (również po trzysetowym boju) wygrał Thiem. Teraz Stefanos wziął słodki rewanż. W bezpośredniej rywalizacji jest jednak 4:3 dla Austriaka.
Polski akcent w Londynie
Finał turnieju debla wygrali Francuzi Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut. W sobotę pokonali w półfinale Łukasza Kubota i Brazylijczyka Marcelo Melo 6:3, 7:6.
