Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Z. zabił swojego pracownika strzałem w plecy. Parobek zginął podczas ucieczki

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Antoni Z., właściciel 300-morgowej resztówki położonej tuż pod Bydgoszczą, był postacią powszechnie znaną w okolicy z krewkiego charakteru. Często wywoływał awantury, nie tylko w karczmach po spożyciu alkoholu, ale i na co dzień.

Zobacz wideo: Rewitalizacja Starego Fordonu nabiera tempa

Zarówno sąsiedzi, jak i przygodne osoby, które się z nim zetknęły, wydawały o Antonim opinię jako o człowieku krewkim, a jednocześnie zawziętym i zajadłym.

„Grozi każdemu zastrzeleniem”

Antoni dysponował legalnie posiadanym pistoletem marki Browning, który zwykle miał przy sobie. Jak pisała ówczesna prasa, „znany jest w okolicy Bydgoszczy jako człowiek zapalczywy, groźny i niebezpieczny dla otoczenia. Przy byle okazji unosi się, sięga do kieszeni po browning i grozi każdemu zastrzeleniem. Z posterunkiem policji w Żołędowie ma stale nieporozumienia i zatargi”.
W latach 20. ub. wieku Antoni Z. był karany za oszustwo. W 1931 roku stanął przed sądem pod zarzutem zastrzelenia Bolesława Sz. Udowodnił jednak, że dokonał tego czynu w obronie własnej i został uniewinniony, choć zła sława nie przestała mu towarzyszyć.

W swoim gospodarstwie Antoni Z. zatrudniał kilku pracowników. W czerwcu 1933 roku polecił jednemu z nich, Włodzimierzowi W., aby zaprzągł konie do bryczki, gdyż miał zamiar udać się do Bydgoszczy. Ten wykonał polecenie, ale ponieważ uzda od konia była naderwana, związał ją sznurkiem, który wyciągnął z dywanika wyściełającego podłogę bryczki, niszcząc go przy okazji. W tym czasie z domu wyszła siostra Antoniego, Halina Z., która poleciła pracownikowi poszukać innego, mocniejszego sznurka. Kiedy ten ociągał się z wykonaniem polecenia, kobieta głośno zaczęła go poganiać, jednocześnie ubliżając mu.

Gałąź do obrony

Ponieważ do podobnej sytuacji doszło już nieraz, dotknięty do żywego Włodzimierz W. postanowił natychmiast zakończyć ten etap swojego życia. Równie ostro zwrócił się Haliny Z. z żądaniem natychmiastowego wydania jego dokumentów i zapłaty za ostatnie dni pracy, jako że, jak oznajmił, porzuca pracę w gospodarstwie i staje się na powrót wolnym człowiekiem, ponieważ nie ma zamiaru dalej pozwalać się w ten sposób traktować.

Halina Z. poczuła się w tym momencie obrażona i zaczęła głośno wyzywać furmana. Słysząc podniecony głos siostry, gospodarz wybiegł z domu. Najpierw zwymyślał słownie Włodzimierza W., a następnie, wspólnie z administratorem majątku Norbertem T. ściągnął siłą pracownika z kozła bryczki. Ten, szukając sposobu obrony, sięgnął po leżącą opodal gałąź. Rozpoczęła się bijatyka. Kiedy Włodzimierzowi udało się wyrwać z rąk napastników, zaczął uciekać. Wówczas Antoni Z., chcąc go zatrzymać, sięgnął do kieszeni po browning i zaczął wołać uciekającego, by się natychmiast zatrzymał. Kiedy ten nie usłuchał polecenia, właściciel resztówki oddał strzał, który trafił w plecy uciekającego. Włodzimierz zatrzymał się i upadł.

Norbert T., w przeciwieństwie do strzelającego, zainteresował się losem Włodzimierza W. i zawiózł go bryczką do szpitala do Bydgoszczy. Tam postrzelony parobek w stanie ciężkim przeleżał jeszcze kilkanaście dni, po czym umarł na zakażenie krwi.
Późną jesienią 1933 roku przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy w tej sprawie stanęli Antoni Z., oskarżony o zabójstwo, a także Norbert T. oraz dwie siostry Antoniego – Halina i Matylda, wszyscy oskarżeni o podżeganie do zabójstwa.

Nosił razy kilka...

Główny oskarżony przyznał się do oddania strzału, motywując ten czyn tym, że użył broni w obronie własnej, ponieważ uciekający rzucał w jego kierunku kamieniami i cegłami. Licznie zgromadzona na sali publiczność głośno wyrażała dezaprobatę, twierdząc, że zapalczywy gospodarz niczym wilk nosił razy kilka, aż wreszcie się doigrał.

Sąd ogłosił wyrok skazujący Antoniego Z. na karę 8 lat pozbawienia wolności. Jego administrator Norbert T. „zarobił” rok za kratkami, a obie siostry Antoniego po pół roku z tym, że całej trójce wyrok zawieszono na przeciąg trzech lat. Po ogłoszeniu wyroku sędzia zarządził natychmiastowe aresztowanie odpowiadającego z tzw. wolnej stopy głównego oskarżonego. Przy aprobacie sali został on zakuty w kajdanki i odprowadzony do aresztu.

8 lat pozbawienia wolności to kara dla krewkiego posiadacza podbydgoskiego majątku za zabójstwo swojego pracownika, który odmówił wykonania polecenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo