Korespondencja z Pekinu
Wójcik w tym sezonie potrafiła już wygrać zawody Pucharu Świata i ustanowić świetny rekord Polski - 36,77. W Pekinie była wśród rozstawionych zawodniczek i startowała w ostatniej parze wspólnie z Rosjanką Olgą Fatkuliną. Mimo to w Chinach nie było tak dobrze, jak we wcześniejszych występach, które dały jej piąte miejsce w klasyfikacji Pucharu Świata na tym dystansie. Wynik 37,78 przyniósł Polce jedenaste miejsce ze stratą 0,74 do zwycięskiej Erin Jackson z USA.
Warto przeczytać
- Czułam się optymalnie i jestem zadowolona z osiągniętego miejsca i wyniku. Może nastawiałam się na więcej, bo oczekiwano, że pokażę się z lepszej strony, ale to są igrzyska i mimo wszystko jestem zadowolona. Jechałam w ostatniej parze, czyli byłam w roli faworytki, z czego się bardzo cieszę. Będę musiała zobaczyć ten przejazd jeszcze raz. Nie zamierzam się jednak załamywać. Obejrzę swój bieg i wyciągnę z niego wnioski. To na pewno lekcja na przyszłe starty - powiedziała Wójcik.
Nasza reprezentantka startowała w ostatniej parze, ale nie znała rezultatów swoich poprzedniczek, konsekwentnie unikając zagłębiania się w tabelę wyników.
- Przed swoim biegiem spojrzałam na tablicę może ze dwa razy. Absolutnie nie sugerowałam się czasami rywalek. Tak naprawdę ciężko jest porównać, jakie czasy można wykręcić na tym torze. Założenie było takie, że pojadę po prostu swój bieg. To był mój olimpijski debiut, ale staram się wszystkie oficjalne zawody najwyższej rangi sprowadzać do jednego poziomu, bo wtedy wszystko mam pod kontrolą. Założyłam sobie, że przychodzę się dobrze bawić i być może robić wynik i zdobywać medale. Tego założenia dotrzymałam.
