Awans. Wywalczony przez Polaków w wielkim stylu (z drugiego miejsca w grupie, z wygraną 2:0 z mistrzami świata Niemcami, z jedną porażką, z 13 golami Roberta Lewandowskiego), który obiecywał coś ekstra na Euro.
Arłamów. Stamtąd polska ekipa wyruszyła na podbój Francji, gdzie bazę miała w La Baule. Dzięki piłkarzom ośrodek w Arłamowie zyskał popularność, teraz na zgrupowaniu przebywają tam piłkarze ręczni Tałanta Dujszebajewa.
Błaszczykowski Jakub. Bohater tragiczny. Zdobył dwie ważne bramki (1:0 z Ukrainą i 1:1 ze Szwajcarią), miał też asystę, trafił w serii rzutów karnych z Helwetami, ale w ćwierćfinale zatrzymał go bramkarz Portugalii. Ale w wypadku Kuby i jego dotychczasowych przeżyć obowiązuje zasada: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Wrócił z wypożyczenia z Fiorentiny do Borussii Dortmund. Teraz chce go Juergen Klopp w Liverpoolu.
Boruc Artur. Nie zagrał. Może gdyby Adam Nawałka miał w sobie odrobinę szaleństwa, to wprowadziłby bramkarza Bournemouth przed końcem dogrywki z Portugalczykami na serię rzutów karnych... No ale futbol, to nie szczypiorniak.

Boniek Zbigniew. „Samego siebie nie można oszukać. Było dobrze, ale tak mi brakuje dzisiaj 1/2” - napisał prezes PZPN na Twitterze przed półfinałem Portugalia - Walia. To oddaje niedosyt nie tylko samego sternika polskiego futbolu. Ale po powrocie z francuskiego Euro nie pozostało mu nic innego jak przedłużyć umowę z Adamem Nawałką.
Cionek Thiago. Jedyny piłkarz w kadrze Adama Nawałki, który wychował się poza Polską. Z Brazylii trafił do polskiej ekstraklasy, w latach 2008-2012 grał w Jagiellonii Białystok. Na Euro 2016 zagrał przeciwko Ukrainie. Szału nie zrobił na prawej obronie, podobnie jak Piotr Zieliński w roli rozgrywającego (zawodnik Empoli „spalił się” i transfer do Liverpoolu chyba nie dojdzie do skutku).
Crowe Russell. Popularny australijski aktor pochodzenia nowozelandzkiego (m.in. „Gladiator”), który stał się nieoczekiwanie kibicem biało-czerwonych, komentując ich grę na Twitterze. Mimo zaproszenia PZPN nie dotarł na żaden mecz Polaków na Euro. Po półfinale Portugalia - Walia (2:0) napisał w sieci: „Pech Walii, tak jak Polski i Islandii. Dziękuję za inspirację. Gratulacje Portugalia”.
Fabiański Łukasz. Bramkarz Swansea dostał swoją szansę po kontuzji Wojciecha Szczęsnego i bronił już do końca turnieju, czyli w czterech meczach. W 1/8 finału ze Szwajcarami wybronił mecz po 120 minutach. Po przegranych karnych z Portugalczykami nie krył przed kamerami łez. Przyznał, że nie pomógł drużynie w obu seriach rzutów karnych. Chyba zbyt krytyczny wobec siebie.
Glik Kamil. Razem z Michałem Pazdanem tworzyli mur. A razem z Grzegorzem Krychowiakiem miał największy procent dobrych podań w zespole (90 %). Tuż po odpadnięciu z Euro zakończyła się jego wirtualna podróż po Europie. Stoper AC Torino kojarzony był z Zenitem St Petersburg, potem z Besiktasem Stambuł, ostatecznie trafił do... Francji. „Zdecydowałem się odejść do Monaco z wielu powodów, ale jednym z nich jest bliskość Turynu. Miasto zawsze będzie częścią mojego życia i życia mojej rodziny. Na zawsze pozostanę fanem Torino” - napisał Glik w liście do kibiców na oficjalnej stronie włoskiego klubu.
Grosicki Kamil. Motor napędowy polskiej reprezentacji. To praktycznie od niego szły skrzydłami najgroźniejsze akcje. Kilka z nich zostało sfinalizowanych golami, sam nie trafił do siatki, a szkoda. Pomocnik Rennes na Euro jechał krótko po wyleczeniu kontuzji. Z Irlandią Północną zagrał w końcówce, potem już trudno było sobie wyobrazić polski zespół bez niego.
Jędrzejczyk Artur. Popularny „Jędza” nieoczekiwanie wygrał rywalizację na lewej obronie i ofensywnymi akcjami wniósł wiele pozytywów do gry reprezentacji. Po powrocie z Euro nie zostaje jednak w Legii Warszawa, tylko wraca z wypożyczenia do FK Krasnodar. A za dwa lata MŚ przecież w Rosji!
Jodłowiec Tomasz. Legionista zagrał we wszystkich pięciu meczach, ale tylko 157 minut.

Krychowiak Grzegorz. Bohater najbardziej spektakularnego transferu polskiego piłkarza w trakcie Euro 2016. Z Sevilli przeniósł się do Paris St Germain za 30 mln euro. Co czyni go najdroższym zawodnikiem w historii polskiego futbolu. Defensywny pomocnik pięknie pożegnał się w liście z kibicami Sevilli. Teraz zagra w swoim ulubionym mieście i liczy na triumf w Lidze Mistrzów (dwa razy wygrał Ligę Europy z Sevillą).
Kapustka Bartosz. Po 1:0 z Irlandią Północną, gdy zagrał w wyjściowym składzie (Grosicki jeszcze na ławce) komplementowany przez wielu ekspertów z całego świata. Gdy „TurboGrosik” wrócił do pełnej dyspozycji dla Kapustki zabrakło miejsca na boisku. Ale to właśnie on i np. Mariusz Stępiński (szkoda, że Nawałka nie zdecydował się na niego choćby w krótkim wymiarze czasowym za Milika) będą stanowić o sile przyszłej reprezentacji Polski, być może już w eliminacjach do MŚ 2018.
Kibice. Jak zawsze byli 12. zawodnikiem polskiej reprezentacji. Gdziekolwiek grali piłkarze Nawałki (Nicea, St Dennis, Marsylia, Saint-Etienne i znowu Marsylia) wszędzie było biało-czerwono, na stadionie i w mieście. Nie zawiedli też na Okęciu podczas powitania piłkarzy wracających z Francji.
Lewandowski Robert. Kapitan biało-czerwonych odblokował się strzelecko na Euro w ostatnim meczu z Portugalią, zdobywając bramkę już w 2 minucie. W reprezentacji miał zupełnie inne zadania niż w Bayernie Monachium. Gdyby Arkadiusz Milik miał lepiej nastawiony celownik i wykorzystał choćby połowę swoich okazji, to praca „Lewego” przed polem karnym i w II linii zostałyby ocenione wyżej.
Milik Arkadiusz. Był kiedyś taki piłkarz Piotr Włodarczyk, o którym mówiło się, że aby trafić do siatki, musi najpierw zepsuć 9 „setek”. Gdyby Milik trafił połowę z tego co miał na nodze (6 strzałów celnych, 10 niecelnych), to mógłby być królem polowania, a Polska... Kto wie? Napastnik Ajaksu Amsterdam kojarzony jest ostatnio z Napoli.
Mączyński Krzysztof. Długo leczył kontuzję i na Euro pojechał „ciągnięty za uszy” przez Nawałkę. Można się było po nim spodziewać nieco więcej. Tym razem brakowało tych „otwierających” podań, do których przyzwyczaił kibiców i kolegów w eliminacjach.
Marciniak Szymon. Nasz jedynak z gwizdkiem we Francji. Jako główny sędziował trzy mecze (Hiszpania - Czechy i Islandia - Austria w fazie grupowej oraz Niemcy - Słowacja w 1/8 finału). Został do końca turnieju, ale już jako sędzia techniczny (Walia - Portugalia w półfinale). Rażących błędów nie popełnił, więc może liczyć w tym sezonie na mecze pucharowe i reprezentacyjne.

Nawałka Adam. Zrobił z reprezentacją Polski to, czego nie udało się wcześniejszym selekcjonerom, m.in. Jerzemu Engelowi, Pawłowi Janasowi, Leo Beenhakkerowi i Waldemarowi Fornalikowi. A może po prostu, tak jak kiedyś Kazimierz Górski, czy później Antoni Piechniczek, trafił na generację zdolnych piłkarzy, w których tylko tchnął ducha walki i zaszczepił boiskową dyscyplinę? Na początku tej drogi był na pewno Zbigniew Boniek i odpowiednia selekcja.
Pazdan Michał. „Czyściciel”, „Przecinak” w polskiej obronie. Bohater wielu memów, w tym przed meczem z Portugalią o rywalizacji z Cristiano Ronaldo (ten najciekawszy nie nadaje się do prezentacji). Tak jak kiedyś pisano o Janie Tomaszewskim „Człowiek, który zatrzymał Anglię”, tak teraz o stoperze Legii Warszawa mówiło się „Dlaczego Pazdan nie ma znajomych na Facebooku? Bo wszystkich zablokował”.
Piszczek Łukasz. Najlepszy prawy obrońca Bundesligi, te same walory co w Borussii Dortmund prezentuje też w reprezentacji. Nie zagrał tylko z Ukrainą, kiedy Nawałka dał mu odpocząć.
Peszko Sławomir. Zagrał w trzech meczacha, ale zaledwie 21 minut, czyli „oczko”.
Pasieka Dariusz. Człowiek w sztabie Adama Nawałki od specjalnych poruczeń. Wicedyrektor Szkoły Trenerów PZPN najpierw obserwował i rozpracowywał reprezentację Niemiec (także w eliminacjach), a potem innych rywali grupowych na Euro i potencjalnych rywali w fazie pucharowej.
Rybus Maciej. Wielki nieobecny na Euro, wypadł z kadry z powodu kontuzji barku już na ostatnim etapie selekcji, w Arłamowie. W trakcie Euro zmienił Tierieka Grozny na Olympique Lyon. W eliminacjach do MŚ będzie mocnym punktem kadry.
Rzuty karne. Dwie serie przytrafiły się Polakom i trzeba przyznać, że wykonywali je prawie perfekcyjnie. Czego nie można powiedzieć o Włochach i Niemcach - ich kuriozalne „jedenastki” przejdą do historii futbolu. Włoskiemu selekcjonerowi Antonio Conte nie udał się manewr z wprowadzeniem w końcówce dogrywki Simone’a Zazy. Jego rzut karny nadaje się do kabaretu.
Szczęsny Wojciech. Chyba największy pechowiec w polskiej reprezentacji. Gdyby nie kontuzja odniesiona w inauguracyjnym wygranym meczu z Irlandią Północną (1:0), Łukasz Fabiański pewnie nie zagrałby ani minuty na Euro 2016. Dla Szczęsnego to drugie takie nieudane mistrzostwa Europy. W 2012 roku także w pierwszym meczu (1:1 z Grecją) zarobił czerwoną kartkę i potem już nie miał okazji zagrać (wiadomo - polskie trzy mecze: otwarcia, o wszystko i o honor).
Wawrzyniak Jakub. Razem z Łukaszem Piszczkiem powołany został na finałowy turniej Euro już trzeci raz. We Francji nie zagrał jednak w żadnym meczu, podobnie jak Artur Boruc, Bartosz Salamon, Karol Linetty i Mariusz Stępiński (Filip Starzyński zaliczył symboliczną minutę).
Russell Crowe jako „Gladiator” Maximus Decimus Meridius. Fot. AP/Dreamworks Pictures