Restauracje w całym kraju walczą teraz o byt. Wskutek pandemii i zamknięcia poniosły straty. Tylko rejestr dłużników BIG Info Monitor i BIK podają, że zgłoszone im długi przedsiębiorców gastronomicznych opiewają już na 671 milionów! Drastycznie wzrosły w kwietniu i mają. W tej sytuacji trudno się dziwić, że niektórym przedsiębiorcom puszczają nerwy. W Toruniu nerwowo zrobiło się właśnie wokół włoskiej restauracji "Czerwony Pomidor" na starówce. Dlaczego?
Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Dołącz do nas na Facebooku!
Restauracja "Czerwony Pomidor" w Toruniu. Opinia o pizzy i obsłudze
"Czerwony Pomidor. Pizza&Pasta" to nieduża, ale znana restauracja z kuchnią włoską, działająca przy ul. Most Pauliński. Znana dotąd z jak najlepszej strony, o czym świadczą naprawdę dobre opinie klientów z Torunia, innych miast Polski i zagranicznych gości. Doceniają oni kunszt kulinarny, wierność włoskim recepturom oraz oryginalość i wysoką jakość produktów.
- To własnie te liczne, dobre recenzje skłoniły nas, by na jedzenie wybrać się akurat do tego lokalu - podkreśla Bartosz Popowicz, młody gdańszczanin z pochodzenia. - Obecnie mieszkam w Londynie. Gastronomia to moja pasja i droga zawodowa. W Danii szkoliłem się w zakresie zarządzania usługami. W Londynie pracuję przy organizacji i sprzedaży eventów w popularnym barze. Gdziekolwiek bywam, lubię odwiedzać polecane przez innych lokale, zweryfikować recenzje i wystawić własną. Tak samo było w Toruniu, do którego przyjechałem odwiedzić znajomych.
Niestety, wizyta w "Czerwonym Pomidorze" nie była udana. Bartosz Popowicz zrecenzował ją na Facebooku lokalu i witrynie Tripadwisor.pl. Bardzo krytycznie, ale bez wulgaryzmów czy agresji (całość recenzji zamieszczamy na końcu tekstu). Skrytykował długie oczekiwanie na stolik i podanie menu, 30 minut oczekiwania na piwo i około godziny na zamówioną pizzę. Ona sama także na pochwałę nie zasłużyła klienta...
Polecamy
"Opadająca, rozlewająca się, ze spalonym ciastem i jego bokami. Nikt w trakcie jedzenia do nas nie podszedł, żeby zapytać czy jedzenie nam smakowało. Porcja mała, nie można się nią najeść, a dodatki nie były najwyższej jakości" - podsumował Bartosz Popowicz.

Dalej wypunktował braki w obsłudze, nazywając sytuację kabaretem. "Okazało się, że obsługa jest dopiero drugi dzień w pracy, w ogóle nieprzeszkolona. To był przykry obraz widzieć, jak odbijają od wszystkich stolików bez najmniejszego pojęcia o tym, co jest najważniejsze w obsłudze klienta. Poprosiłem o rozmowę z właścicielem lokalu i to doświadczenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym, że to nie jest dobre miejsce na spędzenie niedzielnego popołudnia. (...) Ciągle mi przerywał sugerując, ze to nie jego wina, że obsługa jest nowa, a ja się nie znam, bo jestem Polakiem i „nigdy nie byłem w Rzymie, a on tam mieszkał przez 26 lat”, więc wie lepiej, że pizza może być spalona" - napisał w recenzji Popowicz.
Na koniec autor nazwał restauratora "skąpcem, który oszczędza na wszystkim, co się da". Miał na myśli pracowników, wystrój, kuchnię. "Właściciel może i mieszkał we Włoszech, ale sposób zarządzania, niestety, jak na Rzym, ale ten podbydgoski (z całym szacunkiem do mieszkańców tej wsi)" - tak ostro już kończy się post młodego londyńczyka.
Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Dołącz do nas na Facebooku!
Restaurator urażony żąda usunięcia posta
Według właściciela "Czerwonego Pomidora" recenzent napisał nieprawdę. Restaurator postanowił walczyć o dobre imię swojego lokalu i własne. Zaangażował prawnika, który w jego imieniu 22 lipca wystosował do autora recenzji formalne "Wezwanie do zaprzestania naruszania dóbr osobistych i usunięcia skutków naruszania". Najprościej rzecz ujmując - wezwał autora do usunięcia z sieci krytycznej opinii i opublikowania przeprosin, bo inaczej sprawa trafi do sądu.
Warto przeczytać
"Wszystkie informacje zawarte w opinii Bartosza Popowicza są nieprawdziwe, nierzetelne, oparte na stworzonej przez niego fikcji, w sposób oczywisty i rażący naruszają dobra osobiste (tu: imię i nazwisko biznesmena) jako właściciela restauracji, przedsiębiorcy oraz pracodawcy, podważając jego wiarygodność oraz profesjonalizm" - czytamy w wezwaniu, które adwokat Mariusz Lewandowski wystosował do Popowicza.
Prawnik zaznacza, że usunięcie opinii powinno nastąpić w ciągu 3 dni od doręczenia autorowi wezwania i podaje treść przeprosin, który w tym samym terminie Popowicz miałby zamieścić na miesiąc w sieci. Jeśli nie, sprawa trafi do sądu, gdzie broniący wizerunku restaurator może domagać się już nie tylko publikacji przeprosin, ale i finansowego zadośćuczynienia.
Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Dołącz do nas na Facebooku!
Adwokat podkreśla, że wbrew twierdzeniem Bartosza Popowicza, nie ma tutaj żadnego "straszenia sądem". Jest działania zgodne z prawem, przysługujące każdemu, kto czuje, że naruszony zostały jego dobra osobiste.
Finał na sali rozpraw?
-Nie zamierzam usuwać tej recenzji, bo prawdziwie oddałem w niej realia, nikogo nie obraziłem, a poza tym mam prawo wyrażać swoją opinię - mówi dziś "Nowościom" Bartosz Popowicz.
Czy sprawa w takim razie skończyć się musi w sądzie? Zawsze możliwe jest przecież rozwiązanie polubowne. Może właściciel "Czerwonego Pomidora" zaprosi jeszcze raz do sobie krytycznego klienta i tym razem wizyta przebiegnie tak, że powstała z niej kolejna recenzja będzie już zupełnie inna? Z ciekawością czekamy na rozwój wypadków i o ciągu dalszym tej sprawy będziemy informować.
WARTO WIEDZIEĆ:
- Sytuacja branży gastronomicznej wskutek pandemii pogorszyła się znacząco. Część lokalów splajtowała. Pozostałe walczą o byt, chcą nadrobić straty. Nie jest im łatwo, bo obowiązuje reżim sanitarny, a klienci wcale tłumnie ich nie odwiedzają.
- Zaległości branży gastronomicznej w ciągu kwietnia i maja wzrosły o ponad 23 mln zł (3,6 proc.) do poziomu 671 mln zł. Najszybciej długów przybywało firmom cateringowym i mobilnym punktom sprzedaży posiłków (o 10 proc.) - podał w środę Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor i BIK.
- Jak podkreślają eksperci BIG InfoMonitor, branża gastronomiczna jest jedną z tych, które najbardziej ucierpiały w efekcie pandemii koronawirusa.
PONIŻEJ RECENZJA Bartosza Popowicz, w niezmienionej wersji (wizyta miała miejsce 13 lipca br.):
"
Do restauracji przyszliśmy z myślą, że zachwalany Czerwony Pomidor będzie realną konkurencją dla innych pizzerii w Toruniu, w tym dla Kolorowego Pieca, innej sławnej z piecem opalanym drewnem. Byliśmy jednak głęboko zawiedzeni na każdej możliwej płaszczyźnie od obsługi, po samej pizzy kończąc.
Niestety pizza bardzo rozczarowująca. Opadająca, rozlewająca się, ze spalonym ciastem i jego bokami. Nikt w trakcie jedzenia do nas nie podszedł żeby się zapytać czy nam jedzenie smakowało. Porcja mała, nie można się nią najeść, a dodatki nie były najwyższej jakości.
Polecamy: Gdzie dobrze zjeść w Toruniu? Dołącz do nas na Facebooku!
Na największy kabaret przyszedł czas po całym „doświadczeniu”. Okazało się że obsługa jest dopiero drugi dzień, w ogóle nieprzeszkolona. To był przykry obraz widząc jak odbijają od wszystkich stolików bez najmniejszego pojęcia co jest najważniejsze w obsłudze klienta. Poprosiłem o rozmowę z właścicielem lokalu i to doświadczenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w fakcie że to nie jest dobre miejsce na spędzenie niedzielnego popołudnia. Przedstawiając mu wrażenia ze swojego pobytu, ciagle mi przerywał sugerując ze to nie jego wina ze obsługa jest nowa, a ja się nie znam, bo jestem Polakiem, bo „nigdy nie byłem w Rzymie”, a on tam „mieszkał przez 26 lat”, więc wie lepiej, że pizza może być spalona. Pizza alla Romana w Czerwonym Pomidorze w ogóle jej nie przypominała, a nawet wspomagając się zdjęciami w galerii Google, żeby zweryfikować swoją ignorancję, niestety nie zobaczyłem żadnej z nich ze spalonym ciastem i bokami jak w tej pizzerii...
Przykro mi, że niestety ego właściciela wygrało i nie był w stanie przyjąć konstruktywnej krytyki, więc po prostu wyszliśmy płacąc za najdroższą pizzę w Toruniu, która okazała się być też jedną z gorszych. Na nic dla mnie tłumaczenie, że „trzeba było powiedzieć że pizza jest nie w porządku, to byśmy zrobili nową”, jak na pierwszą czekało się godzinę - z całym szacunkiem, ale nie mieliśmy już ani czasu ani ochoty przebywać w tym miejscu dłużej, jednocześnie będąc głodnymi. Nie mówiąc już o tym że nikt z obsługi się nie pofatygował żeby nas w ogóle w trakcie zapytać o zdanie.
Wg nas, właściciel jest skąpcem, który oszczędza na wszystkim co się da począwszy od pracowników (nie bez przyczyny cała załoga była nowa i niewyszkolona), wystroju (wystające kable od braku telewizora, najtańsze listwy przysufitowe, niejednakowe krzesła i praktycznie brak dodatków, które spowodowałoby ze to miejsce byłoby o wiele przytulniejsze), produktów, a nawet radia, gdzie było puszczone przypadkowe włoskie radio z reklamami w tle, co nie oddawało najlepszego odczucia w tym lokalu. Właściciel może i mieszkał we Włoszech, ale sposób zarządzania niestety jak na Rzym, ale ten podbydgoski (z całym szacunkiem do mieszkańców tej wsi)."
