Od 1:2 do przerwy, przez 3:2 tuż po przerwie i 3:4 w ostatniej akcji - tak wyglądał przebieg meczu na Słowiańskiej. Działo się, jest o czym mówić.
Dodajmy jeszcze, że przy stanie 3:2 piłka po strzale bydgoskiej piłkarki trafiła w poprzeczkę. 4:2 mogłoby już zamknąć sprawę wyniku. A tak KKP Rem Marco cały czas czeka na pierwszą wygraną w tym sezonie.
Stracony gol w doliczonym czasie i stracony punkt przytrafił się podopiecznym Adama Górala po raz drugi. Pierwszy taki przypadek miał miejsce w Żywcu, gdzie KKP Rem Marco przegrał 1:2.
Na dotychczasowy dorobek bydgoskiego zespołu (4 pkt) składają się remis 1:1 z AZS PWSz Wałbrzych na Słowiańskiej i 2:0 z Rolnikiem Biedrzychowice w Głogówku.
Co ciekawego po niedzielnym meczu na Słowiańskiej powiedziały piłkarki, trenerzy obu zespołów i prezes KKP?
- Takie zwycięstwo powinno smakować najlepiej - uważa Adam Gołubowski, trener Olimpii Szczecin: - Ale ja wolałbym strzelić te gole wcześniej i szybciej rozstrzygnąć mecz. KKP pokazał, że potrafi zagrać jak równy z równym. Była taka chwila, że mogliśmy przegrywać 2:4, ale uratowała nas poprzeczka. Szczęście sprzyja lepszym.
Zarówno Julia Brzozowska, piłkarka ze Szczecina, jak i Aleksandra Sudyk, piłkarka KKP Rem Marco, która trafiła na 3:2, przyznają, że na fakt, iż obie strony poprawiały seriami wynik, miały wpływ chwile dekoncentracji w obu zespołach.
Sudyk, która do Bydgoszczy przyszła ze Szczecina, mówi: - Mieliśmy tą sytuację na 4:2, mogliśmy odskoczyć o dowieźć ten korzystny wynik, ale stało się jaki się stało i jesteśmy bardzo złe na siebie.
Adam Góral, trener KKP nie owija w bawełnę i gola na 3:4 nazywa po imieniu.
- To już drugi taki mecz, gdy tracimy gola w końcówce meczu. To jest płacenie za piłkarską głupotę. Powinniśmy przerwać tę akcję w środku pola, nawet brzydkim faulem. Fair play jest fajny, ale za to punktów nie ma. Tak samo punktów nam nie przybędzie, gdy powiem, że jestem dumny z dziewczyn za walkę. Mógłbym wyróżnić cztery, pięć zawodniczek, ale na końcu i tak zabrakło koncentracji i boiskowego cwaniactwa.
Mimo że kluby mają w obowiązku organizowanie pomeczowych konferencji, to tak naprawdę odbywają się one tylko w Bydgoszczy.
- Gdziekolwiek pojechaliśmy niczego takiego nie było - przyznaje Szymon Kowalik, prezes klubu ze Słowiańskiej. I dodaje: - Według mnie na mecze na Słowiańskiej przychodzi najwięcej kibiców w kobiecej ekstralidze. Oglądałem sobotni hit w Koninie, w którym Medyk przegrał z Górnikiem Łęczna 0:3, wicemistrza i mistrza Polski, i było tam mniej kibiców. Nawet sędziny, które do nas przyjeżdżają, twierdzą, że w sprawach organizacyjnych mamy mistrzostwo Polski. Teraz potrzebujemy tylko poprawy sportowej, ale przed sezonem nie kryłem, że potrzebujemy czasu, aby się w tej nowej ekstralidze ograć. Poza tym doszło kilka kontuzji podstawowych zawodniczek i tego już nie mogliśmy przewidzieć.
KKP Rem Marco Bydgoszcz szykuje kilka wzmocnień po zakończeniu rundy jesiennej, ale prezes Szymon Kowalik nie chce jeszcze zdradzać konkretów i nazwisk.
Niedzielny mecz nie był ostatnim w tym roku. Już w ten weekend dziewczyny ze Słowiańskiej zagrają w IV rundzie Totolotek Pucharu Polski (już z udziałem zespołów z ekstraligi). Los „wysłał” je do Włocławka na mecz z II-ligowym zespołem WAP. Na stronie włocławskiego klubu podano termin - 23 listopada, sobota, godz. 12.00.
„Wilczyce” z Włocławka są po rundzie jesiennej liderkami grupy II drugiej ligi, a w poprzedniej rundzie Totolotek Pucharu Polski, w minioną środę, rozbiły u siebie I-ligowy KS Raszyn 7:1.
Wygrana KKP Rem Marco Bydgoszcz oznaczać będzie, że jeszcze 30 listopada bydgoszczanki zagrają w kolejnej rundzie. Być może na własnym boisku.
POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
