Poseł Kukiz'15 tłumaczy w rozmowie z dziennikiem, że działa zgodnie z prawem. - Mam umowę użyczenia samochodu - wyjaśnia i wysyła dziennikarzom maila z umową. Gdy poproszono go o szczegóły: wykaz delegacji i kwotę użyczenia, zakończył rozmowę.
Poseł spodziewał się, że w prasie pojawią się dotyczące go informacje. "W ostatnim czasie dostaję od Was ostrzeżenia, żebym uważał na siebie, że to co mówię i robię jest niebezpieczne dla kast, które będą chciały się na mnie zemścić i zamknąć mi usta. Macie rację. Takie ostrzeżenia dochodzą do mnie z wielu źródeł i jak się okazuje coś już jest na rzeczy. Ostatnio dostaję telefony od dziennikarzy, którzy ewidentnie szukają klasycznego haka, działając na czyjeś zlecenie. Dostaję pytania o przeszłość, o finanse, czy mam mieszkanie, samochód, sprawdzane są moje umowy i inne dokumenty. Jeden z dziennikarzy wprost mi przyznał, że jest zlecenie aby coś wokół mnie nakręcić" - napisał Andruszkiewicz 12 maja na Facebooku. "Z tymi hakami będzie ciężko, nie jestem resortowym dzieckiem z żadnych układów, nigdy nikogo nie okradłem (...)" - przyznał.
Poseł Andruszkiewicz opublikował we wtorek na Facebooku oświadczenie w którym podkreśla, że wynajmuje samochód. "Posiadam stosowną umowę na użyczenie samochodu. Warto dodać, że jest to 20-letni samochód o wartości ok. 4 tys zł, co na tle innych polityków, raczej jest wyjątkiem. Nie wstydzę się tego i korzystam z pomocy moich pracowników, którzy posiadają prawo jazdy. Dzięki temu docieram do odległych miejscowości, nie tylko w woj. podlaskim" - wyjaśnia poseł.
ZOBACZ TEŻ | Adam Andruszkiewicz: Nie będzie zgody na to, żeby lewactwo, które defrauduje pieniądze, opluwało zdrowych mieszkańców
Źródło: wspolczesna.pl/x-news