Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Abstrakcja bez biletu

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Abstrakcja, zaklinanie rzeczywistości - tak bydgoski ratusz skwitował lansowany w całej Polsce przez związek zawodowy „Solidarność 80” pomysł darmowej komunikacji publicznej.

<!** Image 2 align=none alt="Image 209290" sub="Biletomaty - wciąż za mało bydgoszczan z nich korzysta [Fot. Tymon Markowski]">
<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Abstrakcja, zaklinanie rzeczywistości - tak bydgoski ratusz skwitował lansowany w całej Polsce przez związek zawodowy „Solidarność 80” pomysł darmowej komunikacji publicznej.

Rzeczywiście, pomysł łatwo zlekceważyć, gdy w uzasadnieniu słyszymy, że na razie realizują go w kraju tak potężne metropolie, jak 30-tysięczne Ząbki i 45-tysięczna Nysa, planują zaś wprowadzić władze Żor - miasteczka, które liczy 62 tysiące mieszkańców. Mniej może być nam do śmiechu, gdy do listy miast z darmową komunikacją dopiszemy trzymilionowy zespół miejski Seattle (USA), czteromilionowe Melbourne i Sydney w Australii czy dziesięciomilionowy Bangkok w Tajlandii.

<!** reklama>Powie ktoś: bogatych Amerykanów i Australijczyków stać na komunikacyjny komunizm. Ale że stać także Tajów czy Estończyków? O tych ostatnich pisałem już w moim felietonie - parę miesięcy temu, gdy w ich stolicy wprowadzano bezpłatne przejazdy komunikacją publiczną. Porównywałem wtedy wielkość Tallina i Bydgoszczy oraz zamożność (na podstawie PKB) społeczeństwa polskiego i estońskiego. Liczby okazały się bardzo podobne.

Nie czuję się na siłach wieść spór z bydgoskimi urzędnikami miejskimi, którzy - wierzę - dokładnie analizowali koszty związane z kursowaniem autobusów i tramwajów. Wiem też, że już tylko dni dzielą nas od konferencji prasowej, na której ogłoszone zostaną zmiany w systemie cen biletów i zniżek od tych cen. Jesteśmy zatem w okresie, gdy władze nie będą skłonne podejmować kolejnej publicznej dyskusji na ten temat. Może jednak za parę miesięcy, gdy trzeba będzie pochylić się nad budżetem miasta na 2014 rok, ktoś spróbuje wykorzystać niektóre rozwiązania, przyjęte przez samorządy, które zlikwidowały bilety na przejazdy?

W takich Kielcach chociażby bezpłatne są dwie linie autobusowe, prowadzące przez ulice w centrum. Z pozoru wydaje się to rozwiązaniem niesprawiedliwym: dlaczego jedni pasażerowie mają płacić, a inni nie? Gdy jednak chwilę nad tym pomyślimy, odnajdujemy sens. Gdzie, jak nie w centrach dużych miast, uliczne korki są największą zmorą mieszkańców? Gdzie, jak nie w centrach, powietrze najbardziej zatrute jest przez spaliny? Bezpłatna linia w centrum chyba byłaby skuteczną zachętą do pozostawienia auta pod domem albo na parkingu na obrzeżach śródmieścia - zwłaszcza gdyby to była linia ekologicznego tramwaju. Mógłby rozpoczynać kursy na Babiej Wsi i kończyć przy dworcu kolejowym Bydgoszcz Główna. Albo ruszać z pętli przy rondzie Kujawskim i Gdańską docierać do leśnego parku w Myślęcinku. Śródmieście by nieco odetchnęło, zaś skarbczyk miasta nie ucierpiałby aż tak bardzo. Dłuższe kursy, między innymi z bydgoskich sypialni, nadal przecież wymagałyby skasowania biletu.

Z wyliczeń urzędników, jakie znalazłem w środowym „Expressie”, w którym rozważaliśmy plusy i minusy darmowej komunikacji publicznej, nie dowiedziałem się jednej istotnej rzeczy. Ile miasto kosztuje obsługa systemu produkcji i sprzedaży biletów komunikacyjnych? Musi to być niezła sumka, skoro władze zdecydowały się zainwestować w elektronikę i zafundowały nam Bydgoską Kartę Miejską, na którą koduje się bilety okresowe w inteligentnych automatach. A skoro tak, to może warto pójść dalej i wprowadzić możliwość kodowania na kartę jednorazowych biletów, po czym zróżnicować ceny dla posługujących się plastikiem i papierem? Wygoda nie dla wszystkich jest wystarczającą motywacją, by zrezygnować z tradycyjnego biletu, który zużywa papier (nikt go po skasowaniu nie wrzuca do pojemnika na makulaturę), wymaga opłat za farbę i druk oraz obsługi w wielu punktach sprzedaży.

Można też różnicować ceny przejazdów w zależności od wartości biletów zakodowanych na kartę w danym roku. Po przekroczeniu pewnego progu pasażerowie otrzymywaliby rabat, obowiązujący do końca roku. Kto wie, czy taki pomysł nie budziłby mniejszych kontrowersji niż na przykład kombinacje z cenami w zależności od wieku pasażerów, stanu zdrowia (ulgi dla rencistów), funkcji (bezpłatne przejazdy dla radnych) czy zapału do nauki (ulgi dla studentów)?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!