https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

A pamiętasz, bracie młody?

Krzysztof Błażejewski
Masowy letni wypoczynek, wyjazdy nad morze, jeziora i w góry to dla mieszkańców Kujaw i Pomorza „normalka” dopiero od czasów PRL-u. Dawniej „do wód” podróżowali tylko najzamożniejsi.

Przed stu laty wśród majętnych mieszkańców naszego regionu modne były wakacyjne wyjazdy do kąpielisk nad Bałtykiem. Większość jednak ochłody przed upałami szukała blisko miast.

Plażowanie jest stosunkowo młodym elementem naszej codzienności, liczy sobie niespełna dwa wieki. Przez długie stulecia nawet mieszkańcy nadmorskich miast nie korzystali z uroków wody i plaży. Wystawianie ciała na widok publiczny uchodziło za niegodne, ponadto mało kto umiał pływać.

Brzeźno przed Sopotem

Moda na morskie kąpiele narodziła się we Francji i Anglii w XIX wieku. Pierwsze kąpielisko na ziemiach polskich powstało w Brzeźnie w 1808 roku z inicjatywy Jeana Rappa, gubernatora napoleońskiego w Wolnym Mieście Gdańsku. W 1822 roku gdańszczanie „odkryli” Sopot, bo świat zaczęła podbijać teza o leczniczych właściwościach wody morskiej. Wzniesiono tam drewniany zakład kąpielowy z sześcioma wannami. Na plaży zorganizowano dwa kąpieliska. Opodal stanął dom zdrojowy z restauracją, salami bilardową i koncertową. Zbudowano też drewniany pomost, który w późniejszych latach został przebudowany w dzisiejsze molo, najdłuższe w Europie.

Prawie równocześnie powstało kąpielisko w Świnoujściu, gdzie znajdowały się najszersze plaże w tej części wybrzeża, dochodzące nawet do 100 metrów. Nieco później urządzono kolejne - Krynica Morska, Kołobrzeg, Cranz (dzisiejszy Zelenogorsk). Tam właśnie jeździli co majętniejsi mieszkańcy naszego regionu. To na świnoujskiej plaży utonął latem 1906 r. proboszcz parafii farnej w Bydgoszczy, zasłużony dla obrony polskości w mieście, ksiądz Ryszard Markwart.

Zanim nastało bikini

Pierwsze kostiumy kąpielowe zaczęto zakładać w latach 60. XIX wieku. Obowiązywały wówczas dwa stroje, jeden do przebywania w wodzie i drugi poza nią. Charakterystyczne kosze wiklinowe pojawiły się dopiero u progu XX stulecia. Chroniono się wówczas przed słońcem, gdyż opalenizny w ówczesnych kręgach towarzyskich należało się wstydzić.

Akt zanurzenia się w morzu wymagał przebrania się w kostium kąpielowy. Panie na gorset zakładały fałdzistą spódniczkę oraz szerokie spodnie. Do tego noszono grube czarne pończochy. Włosy przykrywał kapelusik. Taki kostium szybko nasiąkał wodą i ograniczał ruchy.

Panowie mieli lepiej. Nosili trykotowe kostiumy, które nie krępowały ruchów. Charakterystyczne poziome pasy upodobniały ich do... zebr.

Moda kąpielowa zmieniła się generalnie po I wojnie. Po rewolucji obyczajowej, wprowadzeniu w szkołach lekcji gimnastyki, stroje stały się śmielsze i wygodniejsze. Dopiero wówczas na plażach w Europie zezwolono na wspólne kąpiele kobiet i mężczyzn.

Tężnieć pod tężniami

Na fali XIX-wiecznej mody na uzdrowiska, powstawać one poczęły także w głębi kraju. Najsłynniejszy w naszym regionie jest - rzecz jasna - Ciechocinek. Ale nie można zapomnieć o Inowrocławiu, czy mniejszych „solankach”, podwłocławskim Wieńcu i podtoruńskich Czerniewicach.

Ciechocinek „odkryto” po rozbiorach Polski, gdy poza granicami Królestwa Polskiego znalazły się wielkie kopalnie soli w Wieliczce i Bochni. Powstały tu tężnie i warzelnie, a w dalszej kolejności lecznicze łazienki, pensjonaty, restauracje i kawiarenki, parki. Szybko Ciechocinek stał się ekskluzywnym kurortem o znaczeniu międzynarodowym. Przyjeżdżała tu, poza polską - rosyjska i pruska arystokracja. Przed I wojną jedna kąpiel solankowa kosztowała tu tyle, ile para butów, a mimo to chętnych nie brakowało.

Boom trwał i w okresie międzywojennym, kiedy miasteczko zamieniło się w kipiący zielenią i barwami kwiatów ogród. Paradoksalnie nie bywali tu wówczas praktycznie torunianie - miasto było wszak za granicą.

Parostatkiem w rejs

Z kolei kariera Inowrocławia zaczęła się ponad sto lat temu, kiedy pod miastem na niewielkiej głębokości odkryto solankę. Jej skład był zbliżony do słynnego już wówczas złoża w Karlowych Warach. Pierwszych 14 łazienek powstało jeszcze w XIX wieku. W dwudziestoleciu międzywojennym ranga uzdrowiska znacząco urosła. Przyjeżdżali tu na wypoczynek i leczenie m.in. Władysław Sikorski, Janusz Kusociński, Maria Konopnicka, Stefan Starzyński.

W ostatnich latach zaborów ulubionym miejscem wypoczynku torunian były Czerniewice ze źródłem leczniczej solanki. W 1898 r. otwarto tutaj zakład kąpielowy prowadzony przez polską rodzinę Modrzejewskich. Poza walorami leczniczymi, Czerniewice stały się celem niedzielnych wycieczek. Dobre przyjęcie gości zapewniała restauracja z krytym tarasem i widokiem na Wisłę. W roku 1907 - o czym można przeczytać w albumie „Toruń i ludzie na dawnej fotografii” - w letnie niedziele do Czerniewic dowoziło gości aż pięć toruńskich parowców z muzyką. Likwidacja po pierwszej wojnie światowej granicy między Toruniem i Ciechocinkiem położyła kres popularności Czerniewic.

Na Huculszczyznę i do Juraty

W latach międzywojennych na skromnym pasie polskiego wybrzeża powstało wiele nowych kąpielisk: Orłowo, Oksywie, Swarzewo, Kuźnica, Bór, Jastarnia, Hel, a także Wielka Wieś, Chałupy, Chłapowo, Rozewie, Jastrzębia Góra i Karwia. Największym powodzeniem cieszyła się jednak położona na Półwyspie Helskim Jurata.

Pojawia się ona we wspomnieniach „Te urocze lata dziecinne” Jerzego Sawickiego. Jego ojciec prowadził przed wojną kancelarię przy ul. Focha w Bydgoszczy i należał do zamożniejszych bydgoszczan. Na początku lat trzydziestych Sawiccy jeździli w góry, do Worochty na Huculszczyźnie i w Beskidy. Potem stałym miejscem letniego wypoczynku stała się dla nich Jurata, gdzie kupili dom. Z bydgoszczan jeździli tam także słynny malarz Jerzy Rupniewski i żona wydawcy „Dziennika Bydgoskiego” Wilhelmina Teska.

Na śluzy

Dla większości mieszkańców naszego regionu dalekie wyjazdy były przysłowiowym „marzeniem ściętej głowy”. Kontentowano się więc wypoczynkiem w samym mieście lub w jego pobliżu. A wybierać się naprawdę było gdzie. W Bydgoszczy hitem stały się okolice Starego Kanału.

Sadzone wzdłuż wody od początku XIX stulecia drzewa z czasem rozrosły się w efektowny park. Ważną częścią infrastruktury były tereny rekreacyjne, sportowe i gastronomiczne, a także muszle koncertowe i parkiety taneczne.

„Z pamięci wyłania się przede wszystkim wielokilometrowy pas liściastych drzew, pomiędzy którymi lśniła tafla wody o równych, trawiastych brzegach” - zapisał w „Pamiętnikach gapia” Zdzisław Raszewski. Zdaniem znanego emigracyjnego pisarza, wywodzącego się z Bydgoszczy, Tadeusza Nowakowskiego, „złotym wiekiem” dla „śluz” był okres przed I wojną światową. Potwierdza to pamiętnikarz Władysław Czarnowski: „Jeszcze w 1919 r. ciągnęły tam prawdziwe wędrówki ludów, a w lokalach ogródkowych był taki tłok, że dla wielu często brakowało miejsca. W okresie międzywojennym frekwencja na tej trasie zmalała. W modę weszły Smukała i Chmielniki. O śluzach zapomniano i dopiero tuż przed wojną moda na nie częściowo wróciła”.

Wiślany piach

Torunianie z kolei kąpieliska z prawdziwego zdarzenia nie musieli szukać daleko. Już od 1870 r. przy lewym brzegu Wisły cumowały statki kąpielowe firmy Jacob Dill. Składały się one z dwóch barek mieszczących rzędy kabin-przebieralni, między którymi umocowany był basen z gęstej siatki lub dziurkowanej blachy, umożliwiający swobodny przepływ wody. Firma Jacoba Dilla istniała w Toruniu w latach 1887-1920, posiadając w niektórych latach dwa i trzy pływające kąpieliska. W okresie międzywojennym na lewym brzegu Wisły uruchomiono pływalnię garnizonową. Wieża do skoków i wszystkie pomosty były drewniane.

Obszerne wydmy piaszczyste po lewej stronie rzeki stawały się miejscem wypoczynku dla licznych mieszkańców miasta, szukających ochłody. W okresie międzywojennym woda w Wiśle była na tyle czysta, że bez żadnego ryzyka zażywano tutaj kąpieli. Trzeba było tylko uważać na wodne wiry.

Na sztucznej plaży

Bydgoszczanie skazani na Brdę mieli dużo gorzej. W centrum miasta rzeka z uwagi na wysokie brzegi nie nadawała się do kąpieli. Dostęp był łatwiejszy za mostem Królowej Jadwigi, tam gromadziły się w letnie dni tłumy ludzi, podobnie było na gliniankach przy Czarnej Drodze. Wybierano się też na Prądy, gdzie po 3-kilometrowej wędrówce od ostatniego przystanku tramwajowego znajdował się zalesiony staw, po którym można było także pływać łodziami.

Przebojem były jednak kąpieliska położone na Brdzie powyżej miasta. Dotarcie do nich ułatwiała kolejka wąskotorowa, popularna „ciuchcia”, kursująca tędy do Koronowa. Na Jachcicach właściciel restauracji Jutrzenka-Trzebiatowski urządził w 1934 r. kąpielisko na Brdzie zwane „Rivierą” ze sztuczną plażą. Można było tam dopłynąć z centrum Bydgoszczy prywatnym tramwajem wodnym za 25 groszy w jedną stronę.

„Miejsce było malownicze - wspomina Raszewski, - bo po drugiej stronie dźwigała się zadrzewiona skarpa (...) Rzeka tylko przy brzegu była dosyć płytka, potem zaraz traciło się grunt, a nurt był wartki.”

Naturalne plaże istniały też w Opławcu i Smukale. Od 1936 r. letnim hitem stał się spływ tratwami na wzór czynnych do dziś w Pieninach, które do Koronowa wiozła „ciuchcia”, a stamtąd organizowano spływy do Smukały. Podróż trwająca 5-6 godzin kosztowała 1,50 zł.

Korzystając z komunikacji kolejowej można było też dojechać do Chmielnik nad Jeziorem Jezuickim, Grabiny pod Koronowem i położonego w podbydgoskich lasach Rynkowa. Z czasem coraz popularniejsze było Brdyujście, gdzie dopływały statki bydgoskich firm żeglugowych. Znajdowała się tam plaża, można było odbywać rejsy statkami wycieczkowymi po Brdzie i Wiśle, uczestniczyć w zawodach sportowych na torze regatowym, bądź udać się do Fordonu lub Ostromecka.

Gdzie Olek i Barbarka...

Ci torunianie, dla których Wisła zdawała się zbyt niebezpieczna czy mało malownicza, jeszcze przed pierwszą wojną światową gremialnie wybierali się w niedzielne popołudnia do Barbarki, położonej w leśnym kompleksie przy zachodnio-północnych granicach miasta. Znajdowała się tam kaplica św. Barbary oraz źródło leczniczej wody. W restauracji z ogrodem można było posilić się i potańczyć, a potem np. przejść pieszo do Olka, skąd wracało się pociągiem. Innym popularnym kąpieliskiem - czynnym zresztą do dziś - było jezioro położone we wsi Kamionki, znajdujące się jednak dużo dalej, przy szlaku wiodącym do Iławy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski