Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A kysz, Dzika Mysz [KOMENTARZ]

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Bogobojnych bydgoszczan jednoczy ostatnio sprzeciw wobec instalacji na Starym Rynku potężnego lunaparku, który przed Wielkanocą, niczym konia trojańskiego, podrzucają nam potomkowie okupantów.

Bogobojnych bydgoszczan jednoczy ostatnio sprzeciw wobec instalacji na Starym Rynku potężnego lunaparku, który przed Wielkanocą, niczym konia trojańskiego, podrzucają nam potomkowie okupantów.

<!** Image 3 align=none alt="Image 208070" sub="fot. Tomasz Czachorowski">

Koń będzie wierzgał pod kosmopolitycznym płaszczykiem Europejskiego Festiwalu Rozrywki. Czy jest możliwy kompromis? Może w Wielkim Tygodniu karuzela kręciłaby się wolniej i w takt pieśni pasyjnych? 

Zgodnie z tokiem myślenia przeciwników karuzel w poście, należałoby też natychmiast zamknąć dyskotekę w „Savoyu”, bo dudni i łyska piekielnym ogniem naprzeciwko kościoła Klarysek. W połowie sierpnia powinno się także przegonić opojów z ogródków restauracyjnych na rynku, bo psują święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. 

Nawiasem mówiąc, alkohol z tych ogródków w ogóle powinien zostać wycofany - wszak ludziska żłopią go, rozparci tuż przed bramą kościoła! Jakiego kościoła? Tego pojezuickiego, co go nam hitlerowcy w wojnę spalili. Kościoła wprawdzie nie ma, ale pamięć i tradycja pozostały. Ogródki mogą kłuć w oczy nie mniej niż uszy Dzikiej Myszy - kolejki, która jest największą, szatańską zabawką na festiwalu rozrywki. 

Bo uszy Dzikiej Myszy to dwie wieżyczki, strzeliste jak te, które pięły się do nieba nad kościołem pojezuickim. Swoją drogą, dziwię się, że w walce z lunaparkiem nikt nie użył najbardziej, moim zdaniem, przekonującego argumentu. Jest to rozrywka prymitywna, a na takie jest miejsce na przedmieściach, nie zaś w zabytkowych centrach miast. 

<!** reklama>

Oto inny front ideologiczny. Po jednej stronie rodzice, którzy jednoczą się w organizacjach protestujących przeciwko obowiązkowi szkolnemu dla sześciolatków. Po drugiej stronie szkoły, które sięgają po wyrafinowane „narzędzia marketingowe”. 

Nawet te o podejrzanej reputacji, bo pochodzące z arsenału sztuczek komiwojażerów. Pamiętam, jak żona sprosiła do domu zastęp koleżanek, by im pokazać wyczyny iluzjonistki, wyciągającej z kapelusza „niezrównanej jakości” zabawki do kuchni. 

Zobacz: 

Europejski Festiwal Rozrywki 2013 w budowie [WIDEO]

Następnie publika z ciężkim sercem - bo drogo - ale jednak sięgała do portmonetek. Po przedstawieniu żona dostała parę cacuszek za darmo - w podzięce, a właściwie jako dolę po skoku na kasę. Parę dni temu przeczytałem, że podobny mechanizm wykorzystuje Zespół Szkół nr 20 w Fordonie. 

Ze strony internetowej szkoły można pobrać formularz, wydrukować i zachęcić jak największą liczbę osób do zadeklarowania na nim woli zapisania ucznia do szkoły. 

Za każdą duszę złowioną na formularz poławiacz dostaje punkt. Kto zbierze punktów najwięcej, wygrywa od szkoły tablet. Nie zauważyłem na stronie ZS nr 20 ograniczenia wieku poławiaczy. Punktowy biznes może zatem kręcić nawet pierwszoklasista.

Zobacz:

Europejski Festiwal Rozrywki rozpoczęty [ZDJĘCIA]

Szkoła dziś ma profil sportowy. Jeszcze parę takich pomysłów i śmiało może też reklamować się jako Zespół Szkół Menedżerskich. Oby tylko nie wyszła z tego historyjka w stylu „Bankructwa Małego Dżeka”. No, bo jak parę złowionych dusz szybciutko się ze szkoły wypisze, to pewnie trzeba będzie tablet oddać?

W ostatnią niedzielę telewizje namiętnie kibicowały Polkom w wyścigu, którego stawką był dłuższy urlop macierzyński. W normalnym wyścigu wygrywa ten, kto pierwszy dotrze do celu. W nienormalnym nagrodę odbierały maruderki, którym ciążę udało się donieść do północy. 

Nasz reportażyk o bydgoskich mamach, noc z niedzieli na poniedziałek spędzających na porodówce w szpitalu MSW, miał inny wydźwięk. Jedna z odpytywanych pań odważnie stwierdziła, że z dłuższego macierzyńskiego i tak nie miała zamiaru skorzystać: „Długa nieobecność w pracy pozostawia mnie w tyle. Wiem, że szef nie byłby z tego zadowolony. Rozmawiałam z wieloma przyszłymi mamami, które są takiego samego zdania”. 

Ot, i zagwozdka. Jak dogodzić wielu rodzicom, którzy chętnie wykorzystaliby urlopy po przyjściu dziecka na świat w maksymalnym wymiarze, lecz nie zaryzykują tego, bo utrata pracy ściągnęłaby na nich biedę? Póki bezrobocie głęboko zagląda nam w oczy, nawet najbardziej prorodzinna polityka nie ośmieli tych rodziców do rozstania się z firmą na długie miesiące.

Napisz do autora: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!