<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >I tak oto na naszych oczach dzieje się historia. A raczej zatacza koło. Tramwaj w Bydgoszczy wraca na Dworzec Główny PKP. Tam właśnie zaczęła się jego historia, bowiem w celu rozwiezienia podróżujących koleją po mieście zostały jego linie wybudowane.
I choć nie ma co porównywać dzisiejszej roli kolei i jej procentowego udziału w sposobach przemieszczania się ludzi do tej samej roli sprzed wieku, to jednak pewne analogie się nasuwają.
<!** reklama>I wówczas, i teraz decyzje o budowie linii trzeba było podjąć. Tyle że ongiś dlatego, żeby coś w ogóle kursowało, dziś natomiast - aby zapobiec komunikacyjnemu zapchaniu się tej części miasta. Pośrodku obu decyzji na „tak” wyrasta peerelowska decyzja, likwidująca stare torowisko i usuwająca tramwaj z Dworcowej. Miały go zastąpić autobusy, „oczko” w głowie ówczesnych decydentów.
Z całą pewnością, zwłaszcza z dzisiejszego punktu widzenia, decyzja o wyprowadzce „bimby” z Dworcowej była niesłuszna. Musiały jednak minąć aż trzy dekady, aby zaistniały warunki do powrotu tramwaju na trasę do dworca. Śródmieście Bydgoszczy musiało częściowo się wyludnić, ludzie uzyskać łatwy i tani dostęp do własnych samochodów, a sklepy z Dworcowej - powyprowadzać się do galerii handlowych, umieszczonych poza centrum miasta.
Dopiero z urządzeniem Dworcowej jako strefy ograniczonego ruchu pojawił się sens powrotu na nią tramwajów. Tego wcześniej przewidzieć nie było można. Pozostaje jednak pytanie, na ile ta inwestycja odciąży miasto, zwłaszcza w okolicy dworca, od sznurów samochodów i zastawionych nimi chodników? Dopiero wówczas dowiemy się, czy warto było...