5 z 11
Kiedy wybuchła wojna, nieżyjący już bydgoszczanin...
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, zdj. ilustracyjne

Wojna we wspomnieniach bydgoszczan

Kiedy wybuchła wojna, nieżyjący już bydgoszczanin Włodzimierz Kałdowski miał 16 lat. Mieszkał przy ul. Stromej 27. W niedzielę, 3 września 1939, w mieście rozległa się strzelanina.

- W naszym ogrodzie rosło wysokie drzewo. Wszedłem na nie, by dojrzeć, skąd Niemcy strzelają - opowiadał Kałdowski. - Potem schodziłem na ulicę, wypatrywałem patrolu wojskowego i wskazywałem im te miejsca.

10 września 1939 roku Kałdowski był na mszy w kościele pw. MBNP na Szwedero-wie, po której Niemcy otoczyli świątynię i aresztowali wychodzących Polaków. Wielu z nich zabito.


- Po mszy poszedłem do domu, gdzie przechowywaliśmy radio Telefunken naszej sąsiadki - wspominał Kałdowski. - Z bratem sięgnęliśmy radio, żeby posłuchać wiadomości. Nagle zobaczyłem zaglądającego przez okno niemieckiego żołnierza. Brat zwiał, ja nie zdążyłem. Niemiec kazał mi zabrać radio i wyjść. Po drodze udało mi się skręcić na podwórko do pani Leńskiej, postawiłem tam radio i chciałem uciekać, ale Niemiec był szybszy. Parę razy dostałem kolbą karabinu, w końcu radio upuściłem i rozleciało się na kawałki. Wówczas Niemiec postawił mnie pod murem, namalował kredą krzyż na plecach i zaprowadził do grupki podobnie oznakowanych. Dowiedziałem się, że krzyż to wyrok śmierci. Po dwóch godzinach wszystkich ustawili w szeregu i prowadzili na Pawią. Miałem w kieszeni włożoną tam rano przez zapobiegliwą mamę gruszkę. Rozgniotłem ją i starłem po drodze kredę z ubrania. To mnie uratowało, bo oznakowanych od razu prowadzili na podwórko i słychać było strzały. Przesłuchującemu Niemcowi przy stoliku w towarzystwie cywilów powiedziałem, że mój ojciec był podoficerem w armii pruskiej w I wojnie. Ze względu na to i mój młody wiek zostałem zwolniony.

Więcej informacji >>>

6 z 11
Włodzimierz Kałdowski jako jeden z nielicznych polskich...
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, zdj. ilustracyjne

Uwiecznione na fotografiach

Włodzimierz Kałdowski jako jeden z nielicznych polskich bydgoszczan miał jeszcze przed wojną małoobrazkowy aparat fotograficzny, retinę. Z chwilą zajęcia Bydgoszczy przez Niemców aparat zakopał. Po pierwszych egzekucjach w mieście odważył się jednak po niego sięgnąć.

- Pomyślałem, że trzeba to wszystko jakoś dokumentować - mówił. - Pierwsze zdjęcie wykonałem na Gdańskiej 12 września. Kolega Dubiel mnie zasłaniał, aparat miałem w kieszeni. Zobaczyłem, że Niemcy prowadzą aresztowanych. Cywile robili zdjęcia. Więc ja też się odważyłem. Pstryknąłem kilka razy i szybko schowałem aparat. Potem w obawie przed wywiezieniem do Niemiec podjąłem pracę u zduna. Rozwoziłem kafle po mieście, glinę w beczkach, miałem wstęp do koszar, do magistratu, hotelu „Pod Orłem”. Zawsze miałem przy sobie aparat i kiedy tylko mogłem, robiłem zdjęcia.

Z okresu okupacji zachowało się kilkadziesiąt bezcennych, unikalnych zdjęć autorstwa Kałdowskiego.

- Sam je wywoływałem, miałem własną tajną ciemnię - wspominał. - Klisze ukrywała moja mama. Nie potrafię policzyć, ile w sumie zrobiłem zdjęć w ciągu wojny. Niestety, w 1945 r. wiele z nich bezpowrotnie zaginęło przez przypadek. Siostra kolegi potrzebowała pudełka i nie zdając sobie sprawy z wartości klisz, wyrzuciła je po prostu na śmietnik. Najważniejsze zdjęcia z pierwszych dni okupacji jednak się zachowały.

Więcej informacji >>>

7 z 11
3 września 1939 roku, przed południem, do Bydgoszczy zaczęli...
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, zdj. ilustracyjne

Co się stało 3 września?

3 września 1939 roku, przed południem, do Bydgoszczy zaczęli napływać polscy żołnierze z rozbitych oddziałów w Borach Tucholskich. W tym samym mniej więcej czasie w mieście rozpoczęła się strzelanina, która szybko zaczęła zbierać ofiary, także wśród ludności cywilnej. Walka z dywersantami trwała przez cały dzień, kontynuowana była też w poniedziałek, 4 września.

Również 3 września na widok cofających się z frontu wojsk w Bydgoszczy rozpoczęła się ewakuacja nie tylko urzędów, ale również masowa ucieczka ludności cywilnej. Właściciele sklepów w Bydgoszczy zaczęli je zamykać, zabijając okna wystawowe i drzwi wejściowe deskami.

Dni 3 i 4 września w Bydgoszczy chyba już zawsze będą różnie oceniane w historiografii polskiej i niemieckiej. W Polsce konsekwentnie, z małymi wyjątkami, mówi się o zorganizowanej niemieckiej dywersji, w Niemczech, z podobnie nielicznymi wyjątkami - o nieuzasadnionej napaści polskich cywilów na mieszkających w Bydgoszczy i Bogu ducha winnych Niemców.

Tezę o strzałach, które kierowano tego dnia w stronę polskich żołnierzy (trudno uwierzyć, by strzelali omyłkowo Polacy) uwiarygadniają meldunki polskich oddziałów wojskowych opuszczających miasto, pisane na gorąco, bez szerszej wiedzy o sytuacji, a zatem wyjątkowo autentyczne:

„3 września 1939, godz. 18.52: Do szefa sztabu Naczelnego Wodza gen. bryg. Stachewicza: W godzinach przedpołudniowych a raczej popołudniowych niemieckie elementy w Bydgoszczy zorganizowały i wykonały coś w rodzaju zbrojnej dywersji na dużą skalę. Bunt został krwawo stłumiony. Oficer operacyjny płk Aleksandrowicz”.

„3 września 1939, godz. 20. Do szefa sztabu Naczelnego Wodza gen. bryg. Stachewicza: „Ciągłe strzelanie na tyłach (…) samosądy w stosunku do ludności niemieckiej dokonywane przez żołnierzy wspólnie z ludnością cywilną są nie do opanowania. Dowódca Armii „Pomorze” gen. dyw. Władysław Bortnowski”.

4 września po południu, w przekonaniu, że już następnego dnia do niebronionej przez wojsko Bydgoszczy wejdą Niemcy, polscy saperzy przed opuszczeniem miasta wysadzili w powietrze trzy mosty na Brdzie - przy ul. Bernardyńskiej, Marszałka Focha i Mostowej.

8 z 11
Leszek Majewski w 1939 roku mieszkał z rodzicami na...
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, zdj. ilustracyjne

Wojna we wspomnieniach bydgoszczan

Leszek Majewski w 1939 roku mieszkał z rodzicami na Czyżkówku, przy ul. Chmurnej. Kiedy 1 września dowiedział się, że wybuchła wojna, nie zdawał sobie w pełni sprawy, co to znaczy. Jego ojciec, Franciszek, 4 września rano poszedł do miasta. Zaciągnął się do Straży Obywatelskiej, wrócił do domu z karabinem i zaczął patrolować teren w okolicy ul. Koronowskiej, spodziewając się Niemców.

- Około godz. 17 tego dnia patrol z moim ojcem w składzie został ostrzelany przez niemieckich zwiadowców poruszających się na motocyklach - mówi Leszek Majewski. - Na wysokości obecnej ul. Lodowej mój ojciec został ranny. Granat rozerwał mu lewe ramię. Niestety, nikt mu nie pomógł i wykrwawił się. Następnego dnia rano o jego śmierci dowiedziała się mama. Wzięła mnie i dwójkę moich braci, poszliśmy po ojca zwłoki. To był straszny widok. Prześladuje mnie przez całe życie.

Jak można ustalić na podstawie archiwalnych zapisków, niemieccy zwiadowcy pochodzili ze 123 pułku piechoty, który maszerował z Wojnowa. Doszedłszy do Czyżkówka, zatrzymał się na postój. Inny oddział, 122 pp. zajął już w tym czasie Smukałę i rozłożył się na nocleg w sanatorium. Opanowanie Bydgoszczy było już tylko kwestią godzin.

Ciało Franciszka Majewskiego zabrane zostało z miejsca śmierci za zgodą Niemców, którzy już Bydgoszcz w tym czasie zajęli. Pochowano go na pobliskim cmentarzu.

- Po powrocie do domu mama zniszczyła niektóre dokumenty i przeniosła się z nami do dziadków na Szubińską -wspomina Majewski. - Musieliśmy się ukrywać, bo na Czyżkówku w naszym domu pojawiło się gestapo.

Pozostały jeszcze 2 zdjęcia.
Przewijaj aby przejść do kolejnej strony galerii.

Polecamy

Wielki horoskop na majówkę 2025. Oto specjalna przepowiednia wróżki Cassandry

Wielki horoskop na majówkę 2025. Oto specjalna przepowiednia wróżki Cassandry

Z kim spotyka się Onur Tuna? Alihan z serialu "Zakazany owoc" i jego urocza Yasemin

Z kim spotyka się Onur Tuna? Alihan z serialu "Zakazany owoc" i jego urocza Yasemin

W Bydgoszczy ma powstać azyl dla zwierząt dzikich i egzotycznych

W Bydgoszczy ma powstać azyl dla zwierząt dzikich i egzotycznych

Zobacz również

Z kim spotyka się Onur Tuna? Alihan z serialu "Zakazany owoc" i jego urocza Yasemin

Z kim spotyka się Onur Tuna? Alihan z serialu "Zakazany owoc" i jego urocza Yasemin

W Bydgoszczy ma powstać azyl dla zwierząt dzikich i egzotycznych

W Bydgoszczy ma powstać azyl dla zwierząt dzikich i egzotycznych