Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

80 lat temu biorąc udział w prasowej ankiecie bydgoszczanie oceniali swoje miasto. Na ogół krytycznie

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Tak prezentowało się w międzywojniu "serce" Bydgoszczy. Mieszkańcy, stojąc na moście, zdają się oceniać między sobą plusy i minusy miasta
Tak prezentowało się w międzywojniu "serce" Bydgoszczy. Mieszkańcy, stojąc na moście, zdają się oceniać między sobą plusy i minusy miasta Archiwum
W 1934 roku „Dziennik Bydgoski” ogłosił „wszechstronną ankietę obywatelską” zatytułowaną „Blaski i cienie Bydgoszczy”. W tej kwestii wypowiadać się mieli czytelnicy.

„Bydgoszcz marnieje. Na to niema dwóch zdań” - tak rozpoczynało się redakcyjne wprowadzenie do dyskusji, opublikowane 30 września 1934 roku. Jego autor gros winy zrzucił na władze centralne, które „ogałacały Bydgoszcz z jej wiekowych zdobyczy kulturalnych i gospodarczych”.

„Kurczy się nasz bogaty niegdyś gród nad Brdą” - lamentował niepodpisany redaktor „Dziennika”. Chodziło mu o wyraźny spadek gospodarczej koniunktury po zmianie granic, kiedy Bydgoszcz „wyszła” z państwa pruskiego, o nieumieszczenie, mimo obietnic z Warszawy żadnych centralnych instytucji w mieście, ponadto w tamtym okresie bydgoszczan najbardziej bolało to, że nie ich miasto, ale o wiele mniejszy Toruń jest stolicą Pomorza, kiedy Bydgoszcz była „predestynowana nawet do roli stolicy państwa”.

Czytelnicy mieli zgłaszać najważniejsze bolączki i niedomagania miasta, ale także wskazać jego strony jasne.

Wzorujcie się na... duce

Jako pierwszy głos zabrał Ignacy Sobolewski. Jego zdaniem, w Bydgoszczy panowała wówczas drożyzna. Słono trzeba było płacić za przejazdy tramwajami, nadto taryfa taksówkowa był wyższa od wszystkich miast w Polsce za wyjątkiem Lwowa. Czytelnik zaatakował też „ceny za gaz i elektrykę”. „W ostatnich latach wszystkie miasta w Polsce obniżyły opłaty za używanie gazu i elektryki, a tylko Bydgoszcz trwa uparcie przy swojej wygórowanej taryfie” - żalił się Sobolewski, który twierdził, że większość bydgoszczan spędza wieczory, siedząc w jednym pokoju przy słabej żarówce.

Wtórował mu inny bydgoszczanin, żalący się, że w całej Polsce spadły ceny mięsa i dań w restauracjach, ale nie w Bydgoszczy, która „okazywała w tym kierunku godny napiętnowania konserwatyzm”. Jako wzorzec polecał działania rządu... Mussoliniego we Włoszech, który wyznaczył maksymalne ceny na różne towary, a sklepy, w których ich nie przestrzegano, po prostu zamykał. „Przydałoby się tak w Bydgoszczy” - wzdychał czytelnik „Dziennika”.

Bolesław Lemański skupił się na rosnącym bezrobociu w mieście, podobno rekordowym na tle Polski i sięgającym, jak wyliczył, aż 7 tys. osób. Za ten stan czytelnik „Dziennika” obwiniał władze miasta, iż nie chroniły Bydgoszczy przed napływem bezrobotnych z zewnątrz, jak czyniły to Warszawa czy Gdynia. Tam nie zatrudniano przyjezdnych, ale stałych mieszkańców, ponadto osobom nieposiadającym źródła dochodu dawano zapomogę, jeśli obiecali, iż wyjadą z miasta. W Bydgoszczy natomiast miał istnieć stały dopływ przyjezdnych, poszukujących pracy, którzy powiększali grono pozostających bez pracy. Bezrobotni mieli ścigać nawet swoich krewnych. Tak na niekorzyść działać miała dawna sława Bydgoszczy jako wielkiego i silnego ośrodka przemysłowego.

Czytelnik sygnujący się M. O. do cieni zaliczył kiepski, jego zdaniem, widok na południową skarpę miasta, od kilku lat pozbawioną Wieży Bismarcka, która dominowała ongiś nad Wzgórzem Wolności. „Niech budowniczy, który ją zburzył, zaprojektuje co innego. Coś w rodzaju może wieży Eifla?” - kpił bydgoszczanin.

Strażnica polskich kresów

Z kolei „Dr. Jurek” uznał, że Bydgoszcz nie posiada czegoś, co ją by specjalnie wyróżniało, charakterystycznego tylko dla niej. Twierdził też, że miasto „niema nerwu”. Zarzucił mieszkańcom brak ambicji, bierność i brak dbałości o dalszy rozwój miasta. Czytelnik widział jednak jasną przyszłość przed Bydgoszczą jako strażnicą na zachodnich kresach, miastem szerzącym polską kulturę na terenach przygranicznych z Niemcami.

Większość biorących udział w ankiecie bydgoszczan była bardzo krytycznie ustosunkowana do rzeczywistości. Mimo tego, nie zabrakło głosów, wskazujących na doskonałe położenie miasta na linii kolejowej wiodącej z południa na północ państwa, widziano także atuty w postaci wspaniałych terenów zielonych - spacerowych z bulwarami nad Brdą na czele, wymieniano także szanse stojące przed rozwojem żeglugi po Kanale Bydgoskim i widziano Bydgoszcz jako miasto miłe dla przyjezdnych dzięki takim elementom jak Teatr Miejski, posąg Łuczniczki i - w największym stopniu - fontannie „Potop”.

Liczy się zadowolenie obywateli

Czytelnik, który przedstawił się jako „mieszkaniec Bydgoszczy od kilkunastu dni”, wniósł do ankiety wiele optymizmu. Podkreślił on przede wszystkim urodę miasta, jego malowniczość, rozległe bulwary nadbrzeżne, wspaniałe gmachy publiczne, harmonijne rozmieszczenie dzielnic. Bydgoszcz według niego była także wspaniałym ośrodkiem dla rozwoju turystyki, będąc położona w tak ciekawych i pięknych okolicach.

Podsumowaniem ankiety redaktor „Dziennika” zajął się w czerwcu 1935 roku. Stwierdził wówczas, że zarówno blasków, jak i cieni w Bydgoszczy nie brakuje. Jego zdaniem najważniejsza była postawa władz samorządowych. Twierdził, że jeśli obywatele będą zadowoleni z warunków życia w Bydgoszczy, łatwiej będzie postrzegać im jasne strony miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty