- Robotyzacja jest trendem globalnym. Coraz więcej firm na świecie inwestuje w roboty i dostawy robotów, również w Polsce widać szybki przyrost liczby robotów, natomiast wciąż jesteśmy w ogonie Europy, jeżeli chodzi o to, ile tych robotów jest w poszczególnych branżach, jak i całej gospodarce- tłumaczy w rozmowie z AIP Ignacy Święcicki, kierownik Zespołu Gospodarki Cyfrowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
W Polsce na 10 tys. pracowników w przetwórstwie przemysłowym przypadają 42 roboty. Przegrywamy z europejskim liderem, Niemcami (338 robotów), z Czechami (135) oraz Węgrami (84). W latach 2010-2018 nie odstawaliśmy natomiast od sąsiadów pod względem rocznej dynamiki przyrostu robotów. U nas wyniosła ona 19 proc., podczas gdy w Czechach 18,7 proc., a na Słowacji 19,5 proc. Wyraźnie prześcigają nas w regionie tylko Węgrzy (25,2 proc.).
Robotyzacja powinna być niezbędnym elementem strategii rozwojowej przedsiębiorstw na najbliższe lata. Do jej wdrażania zmuszą nas zarówno czynniki demograficzne i technologiczne, jak i rosnące koszty pracy oraz konieczność nadrobienia dystansu do liderów gospodarczych. 83 proc. firm, które zdecydowały się na taki ruch w ostatnich latach, zwiększyło skalę produkcji. Ponadto 67 proc. zauważyło spadek kosztów produkcji, a 33 proc. z nich zaczęło zwiększać sprzedaż za granicę - wynika z raportu PIE „Drogi do przemysłu 4.0. Robotyzacja na świecie i lekcje dla Polski”.
- Pojawiają się obawy, że robotyzacja może zabrać nam pracę. Nam się wydaje i patrząc na badania z innych krajów, że takiej prostej zależności tutaj nie ma. Są badania zrobione dla Niemiec, czyli najbardziej zrobotyzowanej gospodarki w Europie, z których wynika, że chociażby w branży motoryzacyjnej przyrost liczby robotów nie spowodował spadku zatrudnienia. Owszem, nowe osoby wchodzące na rynek pracy szukały zatrudnienia w innych gałęziach gospodarki. Natomiast dla pracowników, którzy już są zatrudnieni, właściwie tego efektu negatywnego nie było - podsumowuje ekspert.
