Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

48 godzin bez snu w czeskim Kladnie

Tadeusz Nadolski
Na początku biegu humor dopisywał, choć potem na trasie nie było już łatwo.
Na początku biegu humor dopisywał, choć potem na trasie nie było już łatwo. Nadesłane
Za bydgoskim ultramaratończykiem kolejny udany bieg, choć z ostatecznego wyniku nie jest do końca zadowolony. Musiał walczyć z upałem.

O Zygmuncie Łuczkowskim już nieraz pisaliśmy. Tym razem warto odnotować jego udział w zawodach w czeskim Kladnie w biegu 48-godzinnym.

- Plan na ten bieg miałem bardzo ambitny. Nie był on wzięty z kapelusza, bowiem poparty był bardzo dużym tegorocznym wybieganiem. W sumie przed startem na swoim „liczniku” miałem już 4476 kilometrów. Na to złożyło się, oprócz treningów, także 47 maratonów oraz biegi 24-godzinny i 6-dobowy. W Czechach myślałem o poprawieniu swojego najlepszego wyniku, wynoszącego 329,082 km i pokonać około 335 kilometrów. To byłby rekord świata w mojej kategorii 65+ - powiedział „Expressowi”.

Do rywalizacji przystąpiło 47 zawodników z 10 państw, w tym liczna grupa (17) Polaków, którzy - jak się potem okazało - zgarnęli niemal wszystko.

Trasa wiodła alejkami wokół małego stadionu lekkoatletycznego. Długość jednej pętli wynosiła 1 km. Zasady są oczywiste. W wyznaczonym czasie pokonać jak najdłuższy dystans. To decyduje o końcowej klasyfikacji.

- Niemal przez cały czas towarzyszyły nam olbrzymie upały, nawet w nocy. Niektórzy rozpoczęli bardzo szybko, w tempie poniżej 5 min na jeden kilometr. Ja mając już spore doświadczenie pokonywałem trasę spokojnie - w około 6 min na km. Korzystałem oczywiście z mojego namiotu serwisowego, w którym królowała moja żona. Było tam przygotowane miejsce do spania, ale do samego początku nastawiłem się, że nie zrobię przerwy na sen. I to mi się udało - mówi Łuczkowski.

Pierwsza doba, w trakcie której pokonał 186 km, dawała nadzieję, że rekord uda się ustanowić. Niestety, w drugiej dobie zmęczenia dało znać o sobie. To dotyczyło także innych zawodników, z których część nie dała rady i się wycofała.

Bydgoszczanin W ciągu ostatnich ośmiu godzin, w ciągu których upał nieco zelżał, walczył z reprezentantem Czech o trzecią lokatę w kategorii open. Ostatecznie uzyskał nad nim przewagę.

- Gdy zbliżał się finał biegu sędziowie każdemu z uczestników wręczyli woreczki z piaskiem i jego numerem. W końcówce niektórzy wykrzesali jeszcze resztki sił i przyspieszali, inni po prostu tylko szli. Na sygnał kończący rywalizację, każdy położył swój woreczek na ziemi. To pozwoliło zmierzyć pokonany dystans - wyjaśnia Zygmunt Łuczkowski.

Po tym ekstremalnym wysiłku przyszedł na czas odpoczynek. Można było zjeść obiad, wziąć prysznic i oczekiwać na końcowe wyniki.

- Okazało sie, że bieganie przez ponad 40 godzin w takim upale mocno nadwerężyło moje siły. Na tyle, że nie osiągnąłem zaplanowanego rezultatu - mówi Łuczkowski.

Ostatecznie bydgoszczanin w kategorii open zajął trzecie miejsce i triumfował w kat 65+.

Wyniki: 1. Tomasz Waszkiewicz (klub „W pogoni za duchem”) 331,575 km, 2. Grzegorz Włodarczyk (niezrzeszony) 322,113, 3. Zygmunt Łuczkowski (TKKF Kolejarz Bydgoszcz) 310,2016.

Wśród pań najlepsza okazała się Polka Małgorzata Karkoszka (UKS Dobryszyce) 280,997 km.

- Czescy organizatorzy się śmiali, że przyjechali Polacy i pozamiatali na pudle - mówi.

Na koniec nasz rozmówca zwraca się do ewentualnych sponsorów o wsparcie - tel. 501-597-070.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo